"Wysłali mnie na śmierć"

Wysłali mnie na śmierć – mówi 16-letni Kacper, który uległ tragicznemu wypadkowi w aquaparku Nemo w Dąbrowie Górniczej. Kacper pracował tam jako asystent ratownika. Dostał polecenie sprawdzenia jednej ze zjeżdżalni. Źle zamontowany dekiel rozerwał mu twarz. Czy w aquaparku powinny pracować dzieci?

Kacper Masłoń kocha pływanie. Marzył, żeby zostać ratownikiem. Chciał od podstaw poznać pracę na basenie, dlatego w maju tego roku zaczął pracę jako asystent ratownika w Aquaparku Nemo w Dąbrowie Górniczej.

- Do moich obowiązków należalo pilnowanie swojej strefy, patrzenie na kąpiących się tam klientów. Miałem też obowiązki jak inni ratownicy: otwieranie swojej strefy, zamykanie, sprawdzanie zjeżdżalni – opowiada Kacper. 
Trzeciego dnia po przyjściu do pracy Kacper dostał od koordynatora ratowników polecenie przetestowania zjeżdżalni. Zjazd zakończył się tragicznie.

- Syn dostał też polecenie sprawdzenia wylotu basenu, sprawdzenia dekla. Syn wykonał to polecenie. Osoba sprawdzająca poprzedniego dnia wcisnęła czy źle zamocowała ten dekiel na głębokość dwóch metrów. Syn zjeżdżając uderzył nogami w ten dekiel, a ten nie wyleciał, tylko obrócił się. Kacper dostał jakby uderzenie gilotynowe.
Policzek wraz z nosem odsłaniały zupełnie zęby. Twarz była zmasakrowana, przecięta na pół – mówi Marek Masłoń, ojciec Kacpra.

Im więcej czasu mija od wypadku, tym większy żal ojciec Kacpra ma do dyrekcji aquaparku i dąbrowskiego WOPR-u. Uważa, że to ich zaniedbania doprowadziły do wypadku Kacpra.

- Dyrekcja aquaparku, żeby obniżyć koszty funkcjonowania, zaczęła produkować tanią siłę roboczą w postaci dzieci, które pełnią funckcje wykwalifikowane, a nie powinny tego robić – mówi Marek Masłoń, ojciec Kacpra.

- Po rozmowie z koordynatorem powiedzieli tylko, kiedy mam przychodzić, ustalili mój grafik. Nie było żadnego przeszkolenia BHP ani innych. Kazali tylko przynieść zezwolenie rodziców, żebym mógł pracować, bo nie mam 18 lat – opowiada Kacper.

- Za zatrudnianie ratowników, pracowników odpowiedzialny jest WOPR w Dąbrowie Górniczej. To w ich gesti są umowy, jak też dobór osób na odpowiednie stanowiska – tłumaczy Grażyna Falisz, rzecznik prasowy aquaparku Nemo.

- To był nieszczęśliwy wypadek, zbieg kilku czynników. Pytanie, czy gdyby potknął się na płytkach, to ktoś by twierdził, że nie przeszkolono go w zakresie tego, jak chodzić? – mówi adwokat Rafał Nyznar, pełnomocnik WOPR-u w Dąbrowie Górniczej.

Przedstawiciel WOPR-u twierdzi, że Kacper był zatrudniony tylko jako asystent ratownika. Do tego nie trzeba mieć żadnych kwalifikacji.

- Nie jest to stanowisko ratownicze. Przepraszam za kolokwializm, nie chcę nikogo urazić, ale to jest podobne do pracy na kasie – twierdzi adwokat Rafał Nyznar, pełnomocnik WOPR-u w Dąbrowie Górniczej.

- Nie było określonego zakresu czynności tych osób, nie bardzo wiadomo, kto sprawował nad nimi nadzór. Stąd nasze nakaz, żeby te kwestie zostały uregulowane do połowy września, żeby takich sytuacji już więcej nie było - informuje Michał Podsiedlik z Okręgowego Inspektoratu Pracy w Katowiacach.

- Głośno chcę powiedzieć w telewizji: w tym aquaparku łamane są prawa człowieka, tam pracują dzieci, które pełnią funkcje wykwalifikowanych ratowników – mówi Marek Masłoń, ojciec Kacpra.

Sprawdziliśmy. Niepełnoletni koledzy Kacpra dalej pracują jako asystenci ratowników na tym samym basenie, gdzie doszło do wypadku. Wszyscy mają koszulki z napisem „ratownik WOPR”.

Ojciec Kacpra czuje się oszukany przez WOPR. Wysłał syna na kurs młodszego ratownika, zapłacił za niego kilkaset złotych. Tymczasem okazuje się, że zgodnie z ustawą z 2011 roku uprawnienia młodszego ratownika nie istnieją.

- WOPR działa ponad prawem sprzedając rodzicom uprawnienia, które nie mają mocy prawnej. To wielka lipa, ściema – mówi Marek Masłoń, ojciec Kacpra.

- Rodzice zapisując dziecko na różne kursy, powinni zaczerpnąć informacji, czy to się opłaca w ich mniemaniu, czy będzie pożądany przez nich skutek. To tak, jakby ktoś poszedł na prawo jazdy kategorii B i miał pretensje, że nie może prowadzić ciężarówki - mówi adwokat Rafał Nyznar, pełnomocnik WOPR w Dąbrowie Górniczej.

Sprawę wypadku bada prokuratura. Kacper przeszedł długie i skomplikowane leczenie. Wiadomo, że nigdy nie zrelizuje swoich marzeń o sportowej karierze.

- Pływanie jest wykluczone, bo woda może się wlać przez nozdrza do mózgu, a to grozi zapaleniem mózgu – mówi Kacper.*

* skrót materiał

Reporter: Paulina Bąk

pbak@polsat.com.pl