Dostał mieszkanie, wyrzucił babcię

Pani Cecylia z Łodzi wyjechała na trzy tygodnie odpocząć do rodziny w Świdnicy. W tym czasie jej wnuk wymienił zamki w drzwiach i wymeldował ją z mieszkania. 90-letnia staruszka jest bezradna. Lokal aktem darowizny przekazała wnukowi jeszcze w 2002 roku. Gdyby nie mąż jej zmarłej córki, pani Cecylia trafiłaby na ulicę.

- Wnuczek przyszedł i mówi: Babcia, wynoś się z tego mieszkania, bo mieszkanie jest moje! opowiada Cecylia Blachowska. 90-letnia kobieta w 2002 roku wraz z mężem przepisała swoje łódzkie mieszkanie. Starsze małżeństwo miało dwie córki. Jedna z nich zmarła bezdzietnie w 1994 roku. Staruszka przepisała więc mieszkanie na najstarszego syna drugiej córki. Była przekonana, iż spisuje testament i do końca życia będzie mogła mieszkać w swoim lokum.

- Nie myślałam, że to jest darowizna. To miał być normalny testament, miał dziedziczyć po mojej śmierci – opowiada pani Cecylia. 

Pod koniec czerwca pani Cecylia pojechała odpocząć do Świdnicy. Po 3 tygodniach wróciła i zorientowała się, że klucze do mieszkania nie pasują. Okazało się, że w mieszkaniu wymieniono zamki, a pani Cecylia jest bezdomna. Kobietą zajął się mąż zmarłej córki, któremu zrobiło się żal staruszki.

- Pierwsze, co mi się rzuciło w oczy, to kartka na drzwiach. Mówię: Mama, tu nie są zamki popsute, tylko wymienione. Jest karteczka – wspomina zięć Mirosław Marczewski,.

- Wszystko tam zostało. Meble, pralka, kuchnia nowa i lodówka. Martwię się, czy mi teraz nie popsują tego wszystkiego albo nie wyniosą – dodaje pani Cecylia. 

Pojechaliśmy ze staruszką sprawdzić, co dzieje się w mieszkaniu. Drzwi ciągle są zamknięte, a w środku podobno trwa remont.

- To jest coś okropnego, żeby tak panią wykołować. Na tyle dobrego, co pani im zrobiła. Straszne, że dzieci w ten sposób postępują z rodzicami. Ktoś w dobrej wierze przepisuje, bo skąd pani wiedziała, że tak może być… – mówi do pani Cecylii sąsiadka.

- Złożyłam pozew do sądu o przywrócenie naruszonego posiadania poprzez to, żeby pani Cecylii umożliwić wejście do tego domu – informuje Maria Wentlandt-Walkiewicz, pełnomocnik pani Cecylii.

Rozmawiamy z Jarosławem Gregorczykiem, pełnomocnikiem i ojcem wnuka pani Cecylii:

Pełnomocnik: Przecież w każdej chwili pani Cecylia może zadzwonić i powiedzieć, że chce przyjechać.
Reporter: A pojedzie pan ze mną i zawiezie jej dodatkowe klucze do tego mieszkania?
Pełnomocnik: W tej chwili jest problem, mam tylko jeden komplet. Jeżeli oddam klucze, to nie zrobię remontu.

Okazuje się, że problemy starszej pani nie zaczęły się od wymienionych zamków. Przyczyn należy szukać w wydarzeniach sprzed roku, kiedy pani Cecylia zachorowała.

- To jest wina córki, bo zabrała mi emeryturę po mężu. Dawała mi tylko po 500 zł z niej,  resztę zabierała. Pojechałam do banku i zlikwidowałam jej kartę bankową. Wtedy zaczęła ze mną walczyć – opowiada pani Cecylia.

Rodzina pani Cecylii twierdzi, że zmieniła zamki, bo musiała wpuścić gazowników do mieszkania. Wnuczek postanowił także wymeldować panią Cecylię z lokalu. Jedyną osobą, która się teraz opiekuje panią Cecylią, jest mąż jej zmarłej córki.

Dalsza cześć rozmowy z Jarosławem Gregorczykiem, pełnomocnikiem i ojcem wnuka pani Cecylii:

Pełnomocnik: A jakie mieliśmy wyjście? Zapłacić karę za nieudostępnienie?
Reporter: Zmieniliście zamki, mogliście drugi komplet kluczy dostarczyć babci. To chyba proste.
Pełnomocnik: Tak, jeżeli przyjąć za pewnik, że kluczami będzie dysponowała babcia.
Reporter: Czyli twierdzi pan, że kluczami mógłby dysponować zięć?
Pełnomocnik: Ja jestem tego pewien.
Reporter: Po co mu te klucze?
Pełnomocnik: Tam nie ma nic do wyniesienia, ale nie wiem. Może chce mieć jakieś lokum.

Rozmowa z wnukiem pani Cecylii:

Reporter: Dlaczego państwo chcieliście ją wymeldować?
Wnuk: Bo nie mieszka tam od półtora roku.
Reporter: Ona twierdzi, że tam przyjeżdżała, spędzała czas z koleżankami. Jak się źle czuła, to mogła liczyć na pomoc zięcia, który się nią zajął.
Wnuk: Ja twierdzę, że nie mieszkała tam od półtora roku.

- Kochałam go bardzo, ale po tym, jak kazał mi się wynosić z mieszkania, to nie chcę go w ogóle znać! I córki też. Mam swoje zdanie, nie chcę ich widzieć na oczy. Chcę tylko swojego mieszkania – mówi pani Cecylia. *

* skrót materiału

Reporter: Klaudia Szumielewicz

kszumielewicz@polsat.com.pl