Cztery wyroki eksmisyjne… mieszkają dalej

Pani Janina nie może się pozbyć niechcianych lokatorów, którzy zajęli połowę jej domu. To syn wuja pani Janiny i jego matka. Sąd wydał już cztery nakazy eksmisji rodziny. Wszystko na nic. Państwo G. nasyłają na panią Janinę policję, ciągają po sądach i zaczepiają jej rodzinę.

- Oni nie mają żadnego tytułu prawnego, nic! To samowolka, a czują się pewniej, niż ja – mówi pani Janina.

Łapsze Niżne to miejscowość położona niedaleko Nowego Targu. Mieszka tam pani Janina Knap ze swoją rodziną. Duży dom podzielony jest na dwie części i od blisko 40 lat jest powodem rodzinnych problemów.

- Nie mogę iść normalnie przez podwórko, bo jestem nagrywana, obserwowana albo kuzyn idzie i śmieję mi się w twarz. Czuję się okropnie, sprawa jest wygrana, a on mówi do mnie „ty jesteś za cienka w karku do tych wszystkich spraw” - opowiada pani Janina.

Dom wybudowała babcia i rodzice pani Janiny. Problem zaczął się w 1975 roku, kiedy do części domu, którą zajmowała babcia pani Janiny, wprowadził się wujek ze swoją rodziną. Zdaniem pani Janiny bezprawnie, ponieważ babcia przepisała wszystko jej rodzicom.

- Były dwa wejścia: jedno rodziców, jedno dla babci i do części, gdzie mieszkała babcia, klucze dostał Wincenty. Zgłasza nieprawdziwe rzeczy na policję, do sądów. Opowiada bzdury. Jest bezwzględny, moją mamę zaczepił, dziecko mi zaczepił, które miało 16 lat. Zaczęły się sprawy o psy. Pies wybiegł na ulicę, to wzywał policję. To chodzenie, tłumaczenie się, to męka – opowiada pani Janina.

W 1978 roku odbyła się pierwsza sprawa eksmisyjna. Do dziś są już 4 wyroki eksmisyjne - ostatni z 2012 roku. Wszystkie dotyczą rodziny Wincentego. Jego syn - Marek G. uważa, że wyroki są sfałszowane. Mężczyzna twierdzi, że  ma prawo do części domu, ponieważ babcia zostawiła testament.

- Oni sugerują się testamentem, twierdzą, że mają testament, ale nie sugerują się tym, kto wybudował ten dom, na czyim to stoi, czyje to jest – mówi pani Janina.

- Testatorka, która rozporządzała majątkiem w testamencie, nie mogła przenieść praw własności do nieruchomości, która dziś stanowi przedmiot eksmisji, gdyż nie była właścicielką. Testament jest z 1975 roku, a w akcie własności z 1971 roku właścicielem jest kto inny – wyjaśnia Zbigniew Krupa z Sądu Okręgowego w Nowym Sączu.

- To jest ojcowizna. Matka mi to dała i to jest moja ojcowizna. Wyrok eksmisyjny zapadł niesłusznie, sędzia się nie dopatrzył, że akt notarialny jest sfałszowany – twierdzi Irena Gałowicz, matka Marka G.

Problem pani Janiny skończy się w momencie, kiedy gmina znajdzie mieszkanie socjalne dla rodziny Marka G. Nie nastąpi to szybko, ponieważ gmina takich lokali nie ma. Wójt próbował znaleźć inne rozwiązanie, ale Marek G. nie zgodził się na nie. Koszmar pani Janiny trwa nadal.

- Podjęliśmy próbę znalezienia mieszkania poza terenem gminy - w Nowym Targu, gdzie są większe możliwości znalezienia pracy. Zaproponowaliśmy, że gmina będzie partycypowała w kosztach tego lokalu w stosunku 50/50. Zaproponowaliśmy panu G. mieszkanie o bardzo dobrym standardzie, ponieważ pan G. stawiał wymagania, że nie chce mieszkać byle gdzie. Ale pan G. nie przyjął tej oferty – mówi Jakub Jamróz, wójt gminy Łapsze Niżne.

- Źle się człowiek czuje, powiem szczerze, że gdyby nie budowali tego moi rodzice, nie mieszkałabym tu. Bo to jest męka nie życie – podsumowuje pani Janina.*

* skrót materiału

Reporter: Angelika Trela

atrela@polsat.com.pl