Pomogliśmy „uwięzionym” przez ZUS

Udało się! Pomogliśmy starszemu małżeństwu z Poznania, które wychodziło z mieszkania tylko w godzinach pracy ZUS-u. 85-latkowie mieszkają w budynku urzędu i korzystają z jego wind. A te były dostępne tylko w dni powszednie do godziny 15. Dziś państwo Adamczakowie mogą wychodzić z domu kiedy chcą.

18 sierpnia pokazaliśmy historię państwa Adamczaków z Poznania.  Od przeszło 60 lat mieszkają w 38-metrowym mieszkaniu, które znajduje się na IV piętrze gmachu należącego do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.  Staruszkowie mają po 85 lat i olbrzymie problemy z poruszaniem się. Nie są w stanie chodzić po schodach. Aby wyjść z domu, muszą skorzystać z windy.

Od kilku miesięcy staruszkowie mieli problemy z wychodzeniem z domu.  Dlaczego? Bo dyrektorka poznańskiego ZUS-u zabroniła im po godzinie 15 korzystać z wind znajdujących się w budynku, mimo że od poprzednich władz Zakładu mieli pisemne pozwolenie na korzystanie z nich przez całą dobę.  Popołudniami, a także przez wszystkie weekendy i święta państwo Adamczakowie byli uwięzieni.

- Mamy jeszcze 6 lokatorów. Mieszkania są wydzielone w skrzydle, które kiedyś było skrzydłem lokatorskim. W tej chwili mamy tam część biurową. W związku z tym przejścia w ciągu dnia są otwarte. Potem przejścia zamykamy, musimy strzec bezpieczeństwa danych osobowych – tłumaczyła nam w sierpniu Maria Nowak, dyrektor I oddziału Zakładu Ubezpieczeń Społecznych w Poznaniu.

- Jeżeli ja nie mogę wyjść przez dwa dni – od piątku popołudnia do poniedziałku rana, to jak się mogę czuć? Jak w więzieniu, jak w klatce - mówiła Felicja Adamczak.

- Przecież biura są zamykane. Chodzi o dostęp do korytarza, gdzie nikt nie zostawia dokumentów, żeby mogli przejść 20 metrów do windy po zamknięciu urzędu – wyjaśniał Mikołaj Woźniak, dziennikarz Głosu Wielkopolski.

Do mieszkania państwa Adamczaków prowadzi boczna klatka. Jednak tam wind nie ma. Znajdują się one w głównej, biurowej części budynku, która połączona jest przejściem z częścią mieszkalną. Kiedy urzędnicy opuszczają gmach ZUS-u, szklane drzwi prowadzące do korytarza, gdzie znajdują się windy, były zamykane na klucz. Jednak po naszej interwencji to się zmieniło

- Teraz możemy sobie wyjść o każdej porze dnia i wieczorem wrócić! Wcześniej pani dyrektor nie była reformowalna. Uważała z góry, że nie idzie nic zrobić. Pozostawało nam tylko siedzenie w domu. Dzięki Głosowi Wielkopolskiemu i
Interwencji możemy korzystać z windy o każdej porze. Jeżeli jest biuro zamknięte, dzwonimy na portiernię, jeden z portierów przyjeżdża i otwiera drzwi – cieszy się pan Janusz.

- Chwalić media, nadal maja siłę niczym granat. Sprawa wybuchła dwa, trzy tygodnie temu i w tym czasie została załatwiona – dodaje Zdzisław Szkutnik, przewodniczący Miejskiej Rady Seniorów w Poznaniu.

Felicja i Janusz Adamczakowie cieszą się wolnością. Popołudniami i wieczorami chodzą na spacery do parku oraz na koncerty. Dyrektorka poznańskiego ZUS-u nadal twierdzi, że wcześniej oficjalnie nic nie wiedziała o problemach jej lokatorów. Państwo Adamczakowie twierdzą, że ją jednak o tym informowali.

- Przepraszam tych państwa za całe zamieszanie. Szkoda, że tego problemu wcześniej nam nie zgłoszono. Ci państwo byli w tym gabinecie rozmawiali, ale nie podnosili problemu, że po godzinach chcą korzystać z windy - mówi Maria Nowak, dyrektorka I oddziału ZUS w Poznaniu.
Reporter: Oni nie zadali pytania, czy mogą korzystać do godziny 15, ale zadali pytanie, czy mogą korzystać z windy.
Dyrektorka: Czy nadal mogą. Powiedziałam, że tak, ale w godzinach urzędowania, bo byłam przekonana, że tak właśnie korzystali.*

* skrót materiału

Reporter: Artur Borzęcki

aborzecki@polsat.com.pl