Kierowcy o atakach imigrantów na TIR-y

Są bezczelni i całkowicie bezkarni – mówią o imigrantach z francuskiego Calais polscy kierowcy TIR-ów, którzy przejeżdżają przez to portowe miasto. Imigranci za wszelką cenę próbują się dostać do Wielkiej Brytanii. Wsiadają do naczep ciężarówek w trakcie jazdy i zacierają ślady włamania. Jeśli wpadną, nie ponoszą niemal żadnych konsekwencji. Za to kierowcy płacą gigantyczne kary.

Calais – portowe miasto w północno-wschodniej Francji, z którego odpływają promy do Wielkiej Brytanii. Tu imigranci to codzienność. Wiedzą o tym doskonale polscy kierowcy TIR-ów, którzy od lat zmagają się z nimi. Pan Robert Bąkowski z Koła jest zawodowym kierowcą. Trasę Polska – Anglia pokonuje od kilkunastu lat. Często towarzyszy mu syn, Marcin, który nagrywa to, co dzieje się w Calais.

- To jest jakby ich obóz przejściowy. Siedzą i czekają, aż się zrobi kolejka w porcie. Kiedy mają  okazję, wskakują na samochód – opowiada Robert Bąkowski, kierowca TIR-a.

- Otwierają drzwi i patrzą, ilu się zmieści pięciu. Jest ich przykładowo dziesięciu, zmieści się na przykład pięciu, a szósty zamknie naczepę. Reszta pójdzie do następnego TiR-a – mówi Marcin Bąkowski, syn pana Roberta.

- Chodzą po jezdni, gdzie chcą i jak chcą, przeskakują przez barierki i nikt ich za to nie karze.  Żandarmeria stoi tylko i patrzy na to wszystko – dodaje Krzysztof Rosiak, kierowca TIR-a.
Polscy kierowcy TIR-ów robią co mogą, by uniemożliwić imigrantom wejście do ich aut. Wiedzą jednak, że ilu imigrantów, tyle sposobów dostania się do TIR-ów.

- W każdą dziurę się wcisną, pod samochód, na samochód, na dach, wszędzie, gdzie jest wolna przestrzeń – opowiada Marcin Bąkowski, syn pana Roberta.

- Plombę potrafią rozbroić i ponownie ją skleić, tak że wygląda jakby była nieruszana. Potrafią kłódkę rozbroić, nie ma dla nich rzeczy niemożliwych – mówi Krzysztof Rosiak, kierowca TIR-a. – Jeżeli widzą, że jadą nie w tę stronę, to przecinają plandekę i wyrzucają wszystkie elementy, które się da, czyli na przykład deskę aluminiową.
Wyrzucają po to, żeby kierowca w lusterku zauważył, że coś się dzieje i się zatrzymał. Wtedy wychodzą. Gdybym za daleko odjechali,  nie mieliby jak wrócić  - dodaje pan Krzysztof.

Co się dzieje, kiedy imigranci dostaną się do TIR-a? Kierowcy mają wielki problem. Przekonał się o tym pan Krzysztof. Imigranci weszli do jego auta, gdy stał w nocy na parkingu.

- Po pół roku nałożono na mnie, bez żadnego pytania, karę. Dostałem 1600 funtów do zapłaty, firma 3500 funtów – mówi pan Krzysztof.

To, co teraz dzieje się w Calais, już kilka lat temu miało miejsce w Grecji. Pięć lat temu pan Kamil Maduń wraz ze swym zmiennikiem usłyszeli na parkingu niepokojące hałasy.

- Kolega w nocy obudził się i zauważył, że włamują się na samochód. Odgoniliśmy to towarzystwo, ale mnie zaniepokoiło, że na górnej części drzwi były ślady palców. Pojechaliśmy do portu – opowiada Kamil Maduń, kierowca TIR-a.

Mężczyźni z własnej woli pojechali na kontrolę do portu, sprawdzić czy w przewożonych mandarynkach nie mają imigrantów. Sami nawet za nią zapłacili.

- Pod koniec kontroli doszedł do nas policjant i zakuł mnie w kajdanki. Powiedział, tylko „I’m sorry.” Mi przysądzono 25 lat więzienia i w zamian tego kaucję - 43 000 euro. Nie wiem, co się stanie, jak ten wyrok zostanie utrzymany, nie wyobrażam tego sobie – mówi Kamil Maduń.

- Wyjeżdżamy i nie wiemy, czy przedłuży się pobyt o to, że nas aresztują – podsumowuje Krzysztof Rosiak, kierowca TIR-a.*

* skrót materiału

Reporter: Irmina Brachacz-Przesmycka

ibrachacz@polsat.com.pl