Jak nie dać się oszukać w Internecie?

Transakcje za pośrednictwem Internetu są coraz bardziej popularne. Często jednak można paść ofiarą oszustwa. O tym przekonał się pan Mateusz z Wrocławia, który chciał sprzedać samochód przez Internet. Na jego ofertę odpowiedziała Maria G. Płatność za samochód miała być dokonana przez internetowy portal płatniczy. Po prywatnym śledztwie pana Mateusza, okazało się, że chciano go oszukać.

Pan Mateusz z Wrocławia miesiąc temu chciał przez Internet sprzedać samochód,  za prawie 14 tysięcy złotych. Po kilku dniach zgłosiła się  Maria G. Transakcja odbywać się miała jedynie mailowo, ale kupująca potwierdziła swoją tożsamość, wysyłając  panu Mateuszowi  kopię swojego paszportu.  Mężczyzna  zgodził sie  na sprzedaż auta.


- Ta osoba napisała, że nie może obejrzeć samochodu,  bo jest inżynierem pokładowym i jest na morzu.  Kobieta miała  kupić ode mnie auto i była zdecydowana na wszystkie warunki. Jedyny,  który postawiła, to że płatność będzie za pomocą systemu platformy PayPal – mówi Mateusz Krauss, którego chciano oszukać.


-  Jest to bardzo szybkie rozwiązanie  do szybkich płatności w Internecie.  Stosunkowo bezpieczne – mówi Łukasz Piechowiak z portalu  Bankier.pl.


Po kilku dniach pan Mateusz dostał  od Marii G. potwierdzenie elektronicznego przelewu zapłaty za auto. Ponad 14 tysięcy złotych  oraz  dodatkowo 450 euro, które  zgodnie z prośbą Marii G. pan Mateusz miał  odesłać na konto wskazane przez kobietę.  Dopiero gdy Maria G. odebrałaby pieniądze, pan Mateusz dostałby na swoje konto pieniądze za samochód. Taka transakcja miała potwierdzić tożsamość pana Mateusza. 

   
- 450 euro miałem odesłać na adres Western Union,  który ta osoba podała – mówi pan Mateusz.


- Bardzo często wykorzystuje się takie sytuacje,  kiedy na osoby podstawione są zakładane rachunki bankowe. Trudno się zorientować,  kto korzysta z komputera,  wykorzystywany jest Western Union do wysyłania pieniędzy,  ale trudno jest  namierzyć taką osobę,  a ta przekazując pieniądze   beneficjentowi pełni rolę słupa – mówi Krzysztof Dmowski, adwokat.


Pan Mateusz zaczął  transakcją  niepokoić się. Wiele razy korzystał z płatności elektronicznej, jednak potwierdzenie przelewu przysłanego przez Marię G. wyglądało zupełnie inaczej niż te, które dotychczas otrzymywał. Zaczął więc  własne śledztwo. Skontaktował się  serwisem ogłoszeniowym,  gdzie sprzedawał auto,  a także serwisem płatności elektronicznej. Po rozmowach z nimi nie miał już wątpliwości. Wszelkie dane wysyłane od Marii G. były fałszywe. Machina oszustwa ruszyła  jednak dalej. Mężczyzna po kilku dniach  otrzymał telefon od osoby, która  podawała się za przedstawiciela jednej z  firm przewozowych. Osoba nalegała na odbiór samochodu od pana Mateusza. Wtedy  pan Mateusz zerwał transakcję,  a o próbie oszustwa poinformował  natychmiast policję.  


 - Zdjąłem ogłoszenie, godzinę  później otrzymałem e-maila. Historia była taka sama,  tylko osoba nie była już inżynierem tylko oceanografem. Policjant rozmawiał ze mną tak,  jakby chciał mnie zbyć,  jakbym był kolejnym problemem. Nie nazwałbym tego pomocą – mówi pan Mateusz.


- Każdego dnia zajmujemy się taką przestępczością. Jednak  nigdy tak nie jest, że zlikwidujemy  każde przestępstwo - mówi  Iwona Kuc z Komendy Głównej Policji.


- Gdybym  był tym sprawcą,  to kogo miałbym się bać? Wymiar sprawiedliwości odmówił mi pomocy – mówi pan Mateusz.*

 

*skrót materiału


 Reporterka: Żanetta Kołodziejczyk-Tymochowicz


zkolodziejczyk@polsat.com.pl