Osiedlowa wojna z Romami

Strach przed Romami. Mieszkańcy jednego z osiedli w Puławach twierdzą, że są wyzywani i zastraszani przez mniejszość romską z sąsiedniego bloku. Boją się robić zakupy w pobliskim sklepie i wypuszczać dzieci z domu. Opowiadają, że Romowie piją, wyzywają, grożą pobiciem i dewastują ich samochody. Konflikt się zaognia, mimo że od dawna wiedzą o nim urzędnicy i policja.

Problem z Romami mają mieszkańcy bloku przy ulicy Norblina w Puławach.

- Nadużywają alkoholu, demoralizują. Tu jest dużo rodzin wielodzietnych, dzieci się przyglądają i biorą z tego przykład – dodaje Lucyna Kądzielewska.

Mieszkańcy nagrywają zachowanie Romów: „Ten cwel pojechał, ma szczęście, bo bym go wyr.., całe życie mieszkają z nami, a idą i nap… na nas. W dupę nam, k…, wchodzą, ch… warci są. On ma prz… u nas, już nie ma tu życia, a ty, k…, nie nagrywaj mnie szmato, dziwko j…”

- Żona, idąc z dzieckiem, jest wyzywana od szmat, k…, że będzie im za 5 zł robić, że sprzedadzą ją do burdelu. Czy ktoś czułby się komfortowo w takiej sytuacji? – skarży się na zachowanie Romów Henryk Szczepański.
Próbowaliśmy porozmawiać z przedstawicielami społeczności romskiej. Okazało się to jednak bardzo trudne.

- Co wy, rasizm szerzycie, pieniądze zarabiacie na Cyganach? My sobie nie życzymy żadnych kamer – usłyszeliśmy od jednego z nich. Tylko jeden Rom zdecydował się na wypowiedź:  „Wie pani, o co chodzi, o te unijne pieniążki. Było zebranie w opiece społecznej 26 stycznia i wszystko o te pieniążki” – powiedział Roman Ditłow.

- Oni są według mnie promowani w ośrodku pomocy społecznej przy przyznawaniu zasiłków. Żaden z nich nie podjął pracy, wszyscy żyją z zasiłków, mają orzeczenia lekarskie, wszyscy twierdzą, że są chorzy, że to jest ich choroba etniczna – mówi Paweł Maj, radny Puław.

- Ja idę po rodzinne - 230 zł, a przede mną Cyganeczka młodziutka 2200 zł bierze. Ja w tej chwili nie mam od dwudziestego pieniędzy, a oni mają na wszystko – mówi pani Elżbieta, mieszkanka osiedla w Puławach.

Mieszkańcy bloku przy ulicy Norblina skarżą się na działania policji. Twierdzą, że kiedy funkcjonariusze przyjeżdżają na miejsce, często nawet nie wysiadają z samochodu. Jedną z takich interwencji udało się zarejestrować.

- Dewastują nam elewację, dewastują samochody, dewastują skuter – skarżył się Henryk Szczepański.
- Który samochód został zdewastowany, która elewacja? – pytał policjant.
- Tam są mieszkańcy, proszę zapytać, powiedzą. Proszę wysiąść, ja mam wam przynieść tę elewację, ścianę mam wyrywać, to ocieplenie?

- W tym zdarzeniu uczestniczyła grupa około 30 osób. Najważniejszą zasadą policjanta jest zapewnienie bezpieczeństwa sobie i uczestnikom. Wobec tego policjanci poprosili osobę zgłaszającą o podejście i powiedzenie, w czym jest konflikt.  Filmik oglądali nasi przełożeni i nie uznali, żeby policjanci zachowali się błędnie w czasie tej interwencji – tłumaczy Marcin Koper z Komendy Powiatowej Policji w Puławach.

- Policja się ich boi, mówią nam wprost, że Romowie są mniejszością narodową i oni nie mają prawa ich tknąć. To znaczy, że Cyganie mogą nas zabić, robić, co chcą, a policja nie zareaguje, bo nie ma prawa – pyta pani Elżbieta.

- Jedna sprawa jest o pobicie, druga o najście na moje mieszkanie przez młodego Roma. Najpierw wyzywał mojego starszego syna i jego kolegów, a kiedy oni weszli do domu, on potrafił wejść za nimi. Moja żona zorientowała się i kazała mu wyjść, a on mówi: „Nie możesz mnie dotknąć, bo ja jestem mniejszość narodowa, jak mnie dotkniesz, pójdziesz siedzieć” – opowiada skonfliktowany z Romami Henryk Szczepański.

- Romowie żyją tu 600 lat i nie zintegrowali się. Nie wiem, jak będzie przebiegała integracja z imigrantami, skoro tu mamy taki przykład – mówi Paweł Maj, radny Puław.
Umówiliśmy się na rozmowę z władzami miasta, ale urzędnicy, którzy przyszli na spotkanie z nami, nie potrafili zająć żadnego stanowiska.

Reporter: Powiedziałam, żeby przyprowadził pan kogoś, kto jest w stanie odpowiedzieć na pytanie, czy urzędowi znana jest sytuacja tego konfliktu. Wiem, że jest znana, bo ci ludzie przychodzą na sesje rady miasta.  Czy możecie zrobić coś, żeby problem rozwiązać? To nie jest chyba trudne pytanie.
Urzędnik: Ja nie mówię, że jest trudne, tylko nie jestem osobą kompetentną, żeby na nie odpowiedzieć.
Reporter: Nie ma w urzędzie nikogo, kto jest kompetentny, żebym mogła z nim porozmawiać?
(Cisza)

- Boimy się o swoje życie, życie naszych dzieci. Teraz jest źle, a co będzie później? My do sklepu nie pójdziemy, bo cała ferajna się zleci, pobiją nas, zabiją i nikt nic nie zrobi – mówi pani Elżbieta, mieszkanka osiedla w Puławach. *

* skrót materiału

Reporter: Paulina Bąk

pbak@polsat.com.pl