„Nie” dla składu węgla w Mońkach
Głośne „nie” dla składu węgla w Mońkach koło Białegostoku. Mieszkańcy domagają się zamknięcia firmy. „W nocy jeżdżą samochody, pracują maszyny. Jak jest wietrzenie, to pył węglowy jest w całym mieście” – mówi jeden z nich. Firma znajduje się obok zabudowań, punktu uzdatniania wody i szkoły. Jej właściciel twierdzi, że ma wszelkie pozwolenia.
Firma Eugeniusza Wiesiołowskiego zajmuje się rozładunkiem oraz handlem materiałami opałowymi, takimi jak węgiel. W Mońkach zaczęła działalność miesiąc temu i od początku spędza sen z powiek mieszkańcom.
Reporterka: Ta maszyna, która stoi za panem, co to jest?
Pan Eugeniusz: Jest to przesiewacz do węgla, który służy do oddzielenia grubego węgla od drobnego.
Reporterka: I od tej maszyny zaczął się cały spór?
Pan Eugeniusz: Nie, spór zaczął się, zanim tutaj cokolwiek się wydarzyło na tym placu.
- Ta działalność jest niewłaściwa w tym miejscu. Obok jest szkoła i punkt uzdatniania wody. Droga też nie jest dostosowana do tak ciężkiego transportu – mówi Zbigniew Karwowski, burmistrz Moniek.
Mieszkańcy działek sąsiadujących z firmą, zaskoczeni nagłą jej działalnością, napisali list protestacyjny do właściciela gruntu. Podpisy złożyło 700 osób.
- W nocy jeżdżą samochody, pracują maszyny. Jak jest wietrznie, to jest pył w całym mieście – opowiada Leszek Apanowicz, mieszkaniec Moniek.
- Boimy się tej firmy, boimy się o własne zdrowie, hałasu, boimy się pyłu – mówi Wiesława Tykień, mieszkanka Moniek.
Zdaniem władz miasta firma powinna wystąpić do urzędu o zgodę środowiskową. Wtedy przeprowadzone kontrole sprawdziłyby, jakie oddziaływanie na środowisko i mieszkańców będzie miała działalność przedsiębiorstwa.
- Takie pozwolenia nie są wymagane w stosunku do takiej działalności. Mamy wszelkie pozwolenia, wszystko robimy zgodnie z przepisami. Największy kurz powstaje przy zasypywaniu materiału do kosza zasypowego. Przy zasypie będzie on zwilżany, będzie kurtyna wodna – tłumaczy Eugeniusz Wiesiołowski, właściciel firmy.
- Gdyby przed rozpoczęciem prac ten pan zwrócił się do nas z zapytaniem, czy to przedsięwzięcie może być zlokalizowane na tej działce, jakie formalności musi spełnić, to udzielilibyśmy wyczerpującej odpowiedzi – mówi Andrzej Zdanowicz, zastępca burmistrza Moniek.
Na właściciela firmy posypały się kontrole. Mężczyzna uważa, że działania władz miasta to czysta złośliwość. Jak twierdzi, wcześniej na tej działce była prowadzona podobna działalność.
- Tutaj bodajże od 40 lat, jak słyszałem, był skład węgla, nawozów, cementu, innych towarów i nikomu to nie przeszkadzało – mówi pan Eugeniusz.
- To nie jest jedyny punkt handlu węglem i opałem w Mońkach, natomiast w żadnej mierze nie występuje segregowanie i zagrożenie tym pyłem węglowym. To jest zupełnie co innego – przekonuje Zbigniew Karwowski, burmistrz Moniek.
Wygląda na to, że problemem jest brak komunikacji między właścicielem firmy a mieszkańcami i władzami miasta. Teraz firmę ma skontrolować policja.
- Funkcjonariusze weryfikują materiały, szczegółowo je analizują i sprawdzają czy doszło do złamania prawa. Przesłuchamy świadków i zwrócimy się do instytucji zajmujących się ochroną środowiska o zajęcie stanowiska w przedmiotowej sprawie – zapowiada Izabela Malinowska, rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Mońkach.*
* skrót materiału
Reporter: Agnieszka Zalewska
azalewska@polsat.com.pl