Gmina zmienia zdanie. Domki nad jeziorem równane z ziemią!
Kupili działki rolne nad jeziorem, bo gmina na piśmie obiecała im, że przekształci teren w działki rekreacyjne. A kiedy się urządzili, kazano im wszystko zrównać z ziemią! Ponad 200 rodzin jest wściekłych na włodarzy gminy Przemęt w Wielkopolsce. Urzędnicy w 2003 roku obiecywali przekształcenia, a dwa lata później stwierdzi, że to niemożliwe. Na działkach rolnych nie wolno nic budować.
Janusz Kufel, działkowiec: Ja chcę tu odpocząć na stare lata, a co ze mną gmina robi? Cały czas depcze, łeb wkręca w ziemię, w moją prywatną ziemię!
Dorota Gorzelniak, wójt gminy Przemęt: Pan kupił działkę rolną.
Janusz Kufel, działkowiec: W dobrej wierze, że będę miał wypoczynek na stare lata.
Dorota Gorzelniak, wójt gminy Przemęt: Dzisiaj ta działka jest dalej działką rolną i myśmy panu nic nie zabrali.
Takie emocje towarzyszyły działkowcom, którzy czują się oszukani przez wielkopolską gminę Przemęt. Kilkaset osób kupiło działki, z którymi nie może nic zrobić. Wszystko zaczęło się w 2003 roku, gdy w prasie ukazało się ogłoszenie, że rolnicza spółdzielnia produkcyjna sprzedaje działki nad Jeziorem Błotnickim. Nim działkowcy podpisali akty notarialne, rozmawiali w gminie o przyszłości tej ziemi. Dostali wówczas zapewnienie, że będą to działki rekreacyjne.
- Pani wójt napisała porozumienie o przekształceniu tych działek w zamian za dokonanie pewnej opłaty. Wychodziło 1 zł za metr kwadratowy – opowiada Zenon Jach, działkowiec.
Działkowcy podpisali akty notarialne, są zapisani jako właściciele w księgach wieczystych, a nawet wpłacili pieniądze na przekształcenie działek. Zaczęli się urządzać, a gmina podjęła uchwałę o sporządzeniu stosownego planu zagospodarowania przestrzennego. Ale w 2005 roku czekała ich niemiła niespodzianka. Gmina zmieniła zdanie uznając, że działek nie da się przekształcić!
Dorota Gorzelniak, wójt gminy Przemęt: Te działki były sprzedane przez osoby prywatne. Nie wiem, dlaczego państwo dali się nabrać osobom prywatnym kilka lat przed zamiarem sporządzenia planów.
Reporter: Ale podpisując takie porozumienie w 2003 roku , pani wiedziała, jak wyglądają te działki, gdzie są, w jakiej formie, w jakim kształcie.
Wójt: Oczywiście, natomiast zapewnienia, które uzyskaliśmy w momencie realizacji planu, do końca nie były nam znane.
Reporter: Czyli państwo daliście ludziom porozumienie, gmina zobowiązała się nie wiedząc, czy może to zrobić?
Wójt: Rzeczywiście dawaliśmy ludziom nadzieję, natomiast nie możemy tego zrobić, bo realizując plan miejscowy, zadowolilibyśmy tylko część właścicieli.
- Jakby nie patrzeć, to gmina nas wprowadziła w te maliny. Gdybyśmy od początku nie byli zapewnieni w to, co powstało, to nie byłoby tego spotkania, nie byłoby tych wszystkich problemów – skomentował działkowiec Sławomir Wiśniewski.
Dziś gmina twierdzi, że podzielonych, małych działek nie da się przekształcić na rekreacyjne. Trzeba by je scalić, a wtedy wielu działkowców straciłoby swoją własność!
Do akcji wkroczył nadzór budowlany. Jako że na działkach rolnych nie wolno budować… nakazał rozbiórkę wszystkiego, co mają działkowcy!
- Decyzje dotyczą nakazu rozbiórki budynków letniskowych, kontenerów, studni, szamba, ustępów. Wszystkie te obiekty powstały nielegalnie i ich legalizacja jest niemożliwa – informuje Andrzej Omieczyński, Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Wolsztynie.
- Ja już mam tytuł wykonawczy, już szambo rozebrałem i studnie zlikwidowałem. Biorę się za likwidację budynku, ponieważ mi powiedziano, że jeżeli nie zacznę, zostanę ukarany 20 000 zł kary, na początek, później może to być 40 000 zł – mówi działkowiec Leszek Soliwoda.
- Wójt mówiła, bym się nie martwiła, bo nie pierwsza jestem i nie ostatnia, że wszyscy to porozwalają. Powiedziała, że tam będzie ugór – opowiada Alicja Kufel, która czuje się oszukana przez gminę.*
* skrót materiału
Reporter: Irmina Brachacz-Przesmycka