20 tys. zł na leczenie córki, komornik chce zlicytować dom
Komornik chce zlicytować dom małżeństwa z dwojgiem dzieci. Mazanowscy pożyczyli ponad 20 tys. zł na leczenie córki. Kiedy nie byli w stanie spłacać rat, bank zażądał zwrotu długu. Mazanowscy negocjowali z bankiem i sądzili, że dostali jeszcze jedną szansę. Teraz czują się oszukani, bo choć zaczęli regularnie płacić raty, do ich drzwi zapukał komornik.
Małgorzata i Andrzej Mazanowscy mieszkają w Czyżowie w województwie kujawsko–pomorskim. Mają dwie córki: 13-letnią Klaudię oraz 10-letnią Karolinę. Małżeństwo marzyło o własnym domu. Osiem lat temu marzenie spełniło się. Niestety za kilka dni dom może stracić.
- Człowiek coś znaczy tylko, jak podpisuje umowę i jest 30 dni na odstąpienie, wtedy jest najwspanialszym klientem banku. Jak wpłaci pierwsza ratę, to jest dłużnikiem, a jak ma problemy, to złodziejem, tak jest traktowany - mówi pani Małgorzata.
Starsza córka państwa Mazanowskich, Klaudia urodziła się z wadą serca. Kilka lat temu jej stan zdrowia pogorszył się. Mazanowscy potrzebowali pieniędzy na leczenie dziecka. Zaciągnęli kredyt - niewiele ponad 20 tysięcy złotych.
- Raty były takie, że się zmniejszały. Początkowa była 490 zł, a obecna 390 złotych - mówi pani Małogrzata.
Niestety pracuje jedynie pan Andrzej. Trudna sytuacja rodzinna doprowadziła do tego, że po kilku miesiącach kredyt przestali spłacać. Bank umowę wypowiedział i zażądał spłaty całego długu.
- Nie byłem w stanie zapłacić, chyba żebym okradł inny bank. Zimni są, chyba bez serca. Szary człowiek ich nie obchodzi - komentuje Andrzej Mazanowski.
- Pisaliśmy, że mamy dziecko, że taka sytuacja... Niestety, banku to nie wzruszyło - dodaje pani Małgorzata.
Mazanowscy nie mieli ponad 20 tys. zł, by natychmiast zwrócić bankowi dług. Postanowili więc się porozumieć. Jak twierdzą Mazanowscy, bank telefonicznie zapewniał, że jeśli będą spłacać ustalone raty, może zawrzeć z rodziną ugodę pisemną.
- Bank dzwonił co miesiąc, ustalali ratę, na którą przystawaliśmy i zawsze wpłacaliśmy w terminie. Telefonicznie nas informowali, że ugoda zostanie podpisana, tylko musimy się uwiarygodnić jako klienci - mówi pani Małgorzata.
Jak twierdzą Mazanowscy, choć umowy ustnej dotrzymywali i raty regularnie wpłacali, kilka miesięcy temu komornik poinformował ich, iż dom musi zlicytować.
- Wpłacaliśmy u wierzyciela, a komornik przyjechał i powiedział, że nic o tym nie wie, że wpłaty powinny być tylko u niego - opowiada pani Małgorzata.
Reporter: Nie łatwiej byłoby powiedzieć ze strony banku: wpłacać sobie możecie, ale to niczego nie zatrzyma?
Andrzej Kulągowski, Izba Komornicza w Warszawie: To powinno być pierwsze przy takiej rozmowie.
Reporter: Nawet jeśli ten dług będzie spłacany, to egzekucja będzie się toczyć, dopóki wierzyciel go nie zatrzyma. Czy przeciętny człowiek ma tego świadomość?
Andrzej Kulągowski: Nie, nie ma.
Rodzina czuje się oszukana przez bank. Umowy dotrzymywała wierząc, że jej tragiczna sytuacja się zmieni. Jednak za kilka dni może stracić dorobek życia. Bank odmówił komentarza przed kamerą. Otrzymaliśmy jedynie maila:
„Kredyt był spłacany terminowo przez pierwsze 9 miesięcy. Kolejne wpłaty pojawiały się nieregularnie, a ich wysokość była niższa, niż uzgodniona w umowie. We wrześniu 2013 roku Klient przestał spłacać kredyt zgodnie z obowiązującym harmonogramem. Z uwagi na zaprzestanie spłaty i niedotrzymanie przez Klienta warunków umowy kredytowej, Bank wypowiedział kredyt 21 marca 2014 roku.”
- Kiedy dłużnicy regularnie spłacają raty, zawarli porozumienie z bankiem, nawet ustne, to bank powinien zawiadomić komornika, a nawet odstąpić od licytacji. Ona powinna być ostatecznością - uważa Przemysław Ligęzowski, radca prawny.
- Chcieli wyciągnąć od nas jak najwięcej pieniędzy, a i tak mieli w głowie licytację - podsumowuje pani Małgorzata.*
* skrót materiału
Reporter: Żanetta Kołodziejczyk-Tymochowicz
interwencja@polsat.com.pl