Okradł 5 stacji w tydzień. Dla policji… wykroczenie
Białorusin Artur S. tankował na stacjach benzynowych i odjeżdżał nie płacąc. Wpadł, kiedy po raz drugi pojawił się na stacji Jana Jurkiewicza. Ku zdumieniu wszystkich, policja nie połączyła wcześniejszych jego kradzieży w jedną sprawę. Nieudaną próbę ucieczki z paliwem uznała za wykroczenie, za co grozi mandat lub grzywna.
12 września ze stacji paliw w miejscowości Zaścianki koło Białegostoku należącej do pana Jana Jurkiewicza kierowca
ukradł paliwo. Zatankował samochód na kwotę ponad 260 złotych i odjechał.
- Czapka bejsbolówka, okulary, rękawiczki na rękach. Bał się zostawić odciski palców. Wiedział, że jest
monitoring, stawał tyłem do kamer - opowiada pan Jan.
Jakież było zdziwienie przedsiębiorcy, kiedy trzy dni później na swojej stacji zobaczył, że z jednego z
dystrybutorów znów paliwo kradnie ten sam mężczyzna. Przyjechał tym samym samochodem i był tak samo ubrany. Syn
właściciela stacji podszedł do niego z kilkoma pracownikami.
- Przerwaliśmy to tankowanie i czekaliśmy na policję, W tym czasie wyjął telefon, najnowszego smartfona, i przez
kilka minut rozmawiał, jak ma się zachowywać i co tłumaczyć, gdy przyjedzie policja, bo został przyłapany -
opowiada Jan Jurkiewicz.
Oszustem okazał się 24-letni Białorusin studiujący na jednej z białostockich prywatnych uczelni. Policja
zatrzymała go. Tablice rejestracyjne znajdujące się na samochodzie złodzieja okazały się kradzione. Mimo to
śledczy uznali, że popełnił on tylko wykroczenie i wypuścili go na wolność.
- O tym czy dany czyn będzie stanowił wykroczenie czy przestępstwo stanowi kwota ukradzionego mienia. Kwota
rozgraniczająca to 437 zł, 50 gr. Jest to ¼ minimalnego wynagrodzenia - informuje Andrzej Baranowski z Komendy
Wojewódzkiej Policji w Białymstoku.
Oburzony pan Jan zatelefonował do innych właścicieli białostockich stacji paliw i ustalił, że Białorusin dokonał
kradzieży także w innych miejscach. Pan Jan powiadomił media i złożył do prokuratury wniosek o połączenie tych
spraw w jedną i potraktowanie ich jak przestępstwo. Ponieważ łączna suma skradzionego paliwa to prawie 1200
złotych.
- W ciągu jednego tygodnia okradł 5 stacji. Wskazałem miejsca i kwoty wraz z datami. Policja powinna kompletować
pewne sprawy, łączyć je, nie powinien robić tego przedsiębiorca - uważa mówi pan Jan.
- Po zatrzymaniu sprawcy policjanci uzyskali od niego szczegółowe dane. Nie było podstaw do aresztu, tym bardziej
że w pierwszej fazie prowadzono to jako wykroczenie - twierdzi Andrzej Baranowski z Komendy Wojewódzkiej Policji w
Białymstoku.
Policjanci zmienili zdanie. Twierdzą, że była to ich niezależna decyzja. Połączyli sprawy, jednak zarzutów za
przestępstwo Białorusinowi do tej pory nie postawiono. Dlaczego? Bo 24-latek nie stawia się na wezwania
policjantów. A jako adres korespondencyjny podał… białostocki Konsulat Republiki Białorusi.
- W tym przypadku jest to Białorusin studiujący za nasze pieniądze. Ja sobie nie życzę, żeby te pieniądze były tak
wydawane. On nie rokuje dobrze na przyszłość. Powinien zostać wydalony z kraju, a wiza powinna zostać cofnięta.
Powinien ponieść konsekwencję - uważa Michał Jurkiewicz, syn właściciela stacji paliwowej.*
* skrót materiału
Reporter: Artur Borzęcki