Wakacyjny apartament widmo

Zamiast udanych wakacji nad morzem, nerwy i godziny spędzone na komisariacie. Pani Małgorzata Hałaj i pan Adam Groberek z Łodzi znaleźli w internecie ogłoszenie o wynajmie dwupokojowego apartamentu w Sopocie. Za dziesięć dni zapłacili 1000 zł. Na miejscu okazało się, że wakacyjnego apartamentu… nie ma.

- Cena i lokal były dosyć atrakcyjne, ponieważ było blisko do morza. Nic nam się nie wydawało podejrzanego. Była to dosyć miła osoba, konkretna, obiecywała, że będzie na miejscu, że da nam klucze do tego mieszkania – opowiada pani Małgorzata.

Kobieta, która oferowała mieszkanie, zapewniała przez telefon, że to warunki idealne dla młodych rodziców. Pani Małgorzata i pan Adam planowali dziesięciodniowy urlop. Kobieta wynajmująca mieszkanie postawiła tylko jeden warunek: przelew połowy lub najlepiej całej kwoty za wynajem. Narzeczeni wybrali drugą możliwość.

- Były podane tylko dane do przelewu: imię, nazwisko i informacja, że jest to konto w mBanku. Około 6.30 dojechaliśmy na dworzec w Sopocie. W międzyczasie wysłałem tej pani smsa, że dojeżdżamy, potem na miejscu, że już jesteśmy. Nie było już odpowiedzi – opowiada  Adam Groberek. Mężczyzna zgłosił sprawę policji.

- Nic mi nie wiadomo, że taka sytuacja nastąpiła, jeżeli chodzi o tych oszustów. Ale zdarzało się w okresie letnim, że przychodzili do nas jacyś ludzie, którzy twierdzili, że przelali nam pieniądze i pod tym adresem jest lokal wynajmowany – mówi nam właścicielka mieszkania pod adresem wskazanym przez oszustów.

Gdyby nie wsparcie finansowe rodziny, pani Małgorzata i pan Adam musieliby tego samego dnia wracać do Łodzi. Próbowali nawiązać kontakt z oszustką i przekonać, by zwróciła zabrane pieniądze. Bezskutecznie.

- Napisaliśmy do tej pani maila, że jeżeli odda nam te pieniądze, zrobi przelew na moje konto, to będziemy w stanie wycofać zeznania z policji. Po dobie czy dwóch dostałam przelew na konto, ale to nie była kwota 1000 zł, tylko 1 grosz - pani Małgorzata.

Pani Małgorzata i pan Adam poprosili redakcję Interwencji o pomoc w odnalezieniu oszustów. Z Łodzi pojechaliśmy w okolice Brodnicy, by znaleźć osobę, na którą było zarejestrowane konto bankowe. Drzwi otworzyła nam Magdalena Aleksandrowicz.

Reporter: Dostaliśmy taką informację, że na konto pani Magdy Aleksandrowicz zostały wpłacone pieniądze za lokal widmo w Sopocie.
Pani Magdalena: Co? Nie!
- Ale to jest pani adres.
- Ale to nie moje, Boże… 
- A policja była już u pani?
- Nie.
- Ja nic nie wzięłam, ja mieszkam tu cały czas z rodziną. Ja żadnych mieszkań w Sopocie nie wynajmowałam. Ja nie mam żadnych mieszkań w Sopocie! 

Pani Magdalena jest rencistką. Kobieta na początku września próbowała wziąć prywatną pożyczkę przez internet. Wysłała przez email skan swojego dowodu osobistego. Pożyczki nie dostała, ale ktoś wykorzystał jej dane.
Reporter: Pani przelała im jeden grosz i wysłała swoje dane?
Pani Magdalena: Tak, bo tak chcieli. To było z miesiąc temu.*

* skrót materiału

Reporter: Milena Sławińska

mslawinska@polsat.com.pl