Zapomniani przez gminę
Od lat niewypompowywane szambo, wszędobylska wilgoć i szczury, które biegają nawet po mieszkaniach. To ponura rzeczywistość mieszkańców jednego z budynków komunalnych w Bystrzycy Kłodzkiej. Przez nieudolność tamtejszych władz lokatorzy nie mają nawet drogi dojazdowej. „Gospodarz lepiej dba o bydło niż urzędnicy o nasz dom” - mówią mieszkańcy.
Chodzi o budynek przy ulicy Górnej. Jego mieszkańcy od kilkunastu lat skazani są na tragiczne warunki. Popękane mury, woda w piwnicy, to tylko niektóre problemy, z którymi muszą zmagać się na co dzień.
- Chodzimy od 10 lat, jak nie dłużej, żeby nam naprawić ten budynek, bo jest popękany, a oni nie remontują, nie robią tu - żali się lokatorka Irena Mozgiel.
- „Nie mamy pieniędzy” to jest odpowiedź, którą słyszymy przez całe życie ze wszystkich instytucji - mówi Stanisław Kicka, który również mieszka w budynku.
Gmina, która jest zarządcą budynku, kilkanaście lat temu sprzedała działkę z dojazdem do tego domu. Brak drogi uniemożliwia wywóz szamba, więc ścieki trafiają do pobliskiej rzeki.
Reporter: Gmina sprzedała drogę, która umożliwiała wywożenie szamba, czy tak można?
Beata Hucaluk, zastępca burmistrza Bystrzycy Kłodzkiej: Dlatego konieczne jest zbudowanie przepompowni, podłączenie do kanalizacji miejskiej.
- A przez 15 lat to nie było konieczne?
- Ja rozumiem, że w samorządzie jest ciągłość zarządzania gminą, ale poprzedni włodarze załatwiali te sprawy w uproszczeniu.
Okazuje się, że błąd można było naprawić, kiedy całą ulicę Górną podłączano do kanalizacji. Pominięto jednak ten jeden budynek.
Reporter: Czyli wszystkie domy na tej ulicy są podłączone?
Stanisława Dudek, mieszkanka: Tak podłączone, tylko my nie.
- Zadaliście to pytanie w gminie?
- Tak, cały czas mówią, że pieniędzy nie ma.
Kilka miesięcy temu w budynku pojawiły się szczury. Dwukrotna deratyzacja nic nie dała, a mieszkańcy zostali pozostawieni przez gminę samym sobie. Zarówno gmina, jak i zarząd usług komunalnych zdają się problemu nie widzieć.
- Pod koniec lipca w moim mieszkaniu wyskoczył szczur zza łóżka i uciekł za szafkę koło zlewozmywaka - mówi Stanisława Dudek.
- Raz są, raz ich nie ma, tłuką się najczęściej w nocy – dodaje Stanisław Kicka.
- Jak znaleźliśmy padniętego, to zadzwoniłam do zarządu usług komunalnych. Przysłali dwóch ludzi i na łopacie go wyrzucili do rzeki, tak że tu wszystko do rzeki idzie - dodaje Agnieszka Buczkowska.
Mimo że mieszkańcy od lat sygnalizowali swoje problemy, gmina twierdzi, że nie ma mieszkań, do których mogłaby ich przeprowadzić. Jednak po naszej wizycie w gminie okazało się, że być może mieszkania się znajdą.
- Zwolniły nam się mieszkania - mówi Beata Hucaluk, zastępca burmistrza Bystrzycy Kłodzkiej.
Reporter: Ale ci mieszkańcy dzisiaj dostali odpowiedź od gminy, że tych mieszkań nie ma dla nich.
- Te mieszkania dopiero “spłynęły”. One muszą być przygotowane, wymagają drobnych remontów. Myślę, że za kilka dni będą zasiedlone.
- To jest ich taka odpowiedź. W ten sposób jesteśmy odsyłani od Annasza do Kajfasza. Tu słyszymy, że nie ma pieniędzy, tam słyszymy, że są. Tu słyszymy, że mają nam dać mieszkania, a gdzie indziej, że mieszkań dla nas nie ma. Jesteśmy tak zbywani przez 10 lat - nie wierzy w zapewnienia urzędników Agnieszka Buczkowska, mieszkanka budynku przy ulicy Górnej.*
* skrót materiału
Reporter: Dominika Grabowska
dgrabowska@polsat.com.pl