Był miły i czarujący, później bezwzględny i groźny

Grzegorz A. z Krakowa przez lata rozkochiwał, a później miał okradać kobiety po przejściach. Twierdzą one, że 37-latek wyłudzał od nich pieniądze, namawiał do brania kredytów oraz do zawierania umów na abonament w sieciach komórkowych. Później porzucał. Kilka dni temu mężczyzna został zatrzymany przez policję, ale szybko odzyskał wolność. Kobiety boją się zemsty.

- Był miły, czarujący, ujmujący, a ja byłam po ciężkich przejściach małżeńskich, po separacji, w trakcie rozwodu. Czułam się kochana, doceniana – opowiada pani Izabela, oszukana na blisko 30 tys. zł.

Wykorzystywał moją ciężką sytuację, kiedy zmarła bliska mi osoba. Po trzech miesiącach stwierdził, że może już mi zaufać i powiedzieć, czym się faktycznie zajmuje. Powiedział, że jest policjantem. Pokazał mi broń, odznakę, takie rzeczy – mówi pani Milena, oszukana na około 60 tys. zł.

- Wszedł w posiadanie informacji na temat moich długów. Zażądał spłaty 12 tys. zł przy manipulacji moją koleżanką, której byłam winna inną kwotę. Przyniosłam pieniądze, ale w ostatniej chwili, pod wpływem impulsu, stwierdziłam, że mu ich nie przekażę. Wtedy Grzegorz oddał dwa strzały z groźbą, że następne będą w moim kierunku – mówi dodaje pani Katarzyna, oszukana na 12 tys. zł.

Mężczyzna jest dobrze znany policji w Krakowie, ale też w okolicach Torunia, skąd pochodzi. Kilka miesięcy temu Grzegorz A. legalnie zmienił imię i nazwisko na Robert W. Wybór takich danych być może nie jest przypadkowy. Mężczyzna o takim nazwisku rzeczywiście istnieje i jest znanym biznesmenem z okolic Krakowa.  

- Nie należy patrzeć na tę sprawę, jak na oszustwa matrymonialne, bo Grzegorz oszukuje również mężczyzn, biznesmenów, którym obiecuje lukratywne interesy. Zgłaszają się oni na policję, więc to nie jest tak, że ofiarami są tylko biedne kobietki, zdesperowane, szukające partnera – mówi pani Katarzyna, oszukana na 12 tys. zł.

- Głównie chodzi o oszustwa, wyłudzenia, ale też przestępstwa przeciwko mieniu. Badamy wątki podszywania się pod biznesmenów, a z tym wiążą się takie przestępstwa, jak poświadczenia nieprawdy czy fałszowanie dokumentów – wylicza Mariusz Ciarka, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie.

Kilka dni temu Grzegorz A. został zatrzymany przez krakowską policję. Jego ofiary odetchnęły z ulgą, ale tylko na chwilę. Po 48 godzinach Prokuratura Okręgowa w Krakowie wypuściła mężczyznę na wolność stosując wobec niego jedynie poręczenie majątkowe i dozór policji.

- Jest na wolności z uwagi na zarzuty i czas, którego dotyczą. Oszustwa miały miejsce w 2012 roku, on sam przyznał się do ich popełnienia, kwestionował jedynie kwotę i ilość zagarniętych telefonów – tłumaczy Janusz Hnatko z Prokuratury Okręgowej w Krakowie.

- Ja w tym momencie obawiam się o swoje życie. Może przyjść do mojej pracy, bo wie gdzie pracuję i nikt mi tam nie zapewni bezpieczeństwa. A wiem, że jest zdolny do różnych rzeczy. Nie cofnie się przed niczym, bo nie ma sumienia – mówi pani Milena, oszukana na około 60 tys. zł.

Udało nam się porozmawiać z Grzegorzem A.:

Reporter: Wypuścili pana, ale nie każdy się zgadza, że tak powinno być.
Grzegorz A.: Takie prawo.
- Kartotekę ma pan dość bogatą.
- Jakie to ma znaczenie?
- Takie, że kilka zarzutów tutaj się powiela: wyłudzenia, groźby karalne, oszustwa?
- Tak, ale przed sądem będę udowadniał swoja niewinność. Z mojej strony mogę zapewnić, że nie będzie agresji, nie będzie żadnego matactwa w sprawie.
- Tego nie wiem. Jest pan na wolności, nikt nie wie, jakie kroki pan podejmie.
- Myślę, że prokuratura wie, skoro dała mi dozór i poręczenie majątkowe.

Odkąd mężczyzna jest na wolności, kolejne ofiary Grzegorza A. boją zgłaszać się na policję. Dlatego część kobiet, te które już złożyły zeznania, wzięły sprawy w swoje ręce i na portalach społecznościowych zorganizowały akcję poszukującą ofiar mężczyzny. Złożyły również do sądu wniosek o tymczasowego aresztowania Grzegorza A.

- To pokazuje, że nie ma prawa. Prawo jest dla bandytów i przestępców, nie dla normalnych ludzi. Bandyta może chodzić z bronią, napadać, zastraszać i wyłudzać, manipulować, a my się musimy bać i po kątach chować – podsumowuje pani Milena, oszukana na około 60 tys. zł. *

* skrót materiału

Reporter: Agnieszka Zalewska

azalewska@polsat.com.pl