Od 5 lat nie może jeździć swoim autem

Wioletta Chrostowska w 2009 roku kupiła w komisie używany samochód i do dziś nie może nim jeździć. Auto jest sprawne, ma jednak sfałszowany dowód rejestracyjny i przebite numery VIN. Najdziwniejsze jest jednak to, że nigdy nie było skradzione. Tak sytuacja przerasta urzędników w Szczecinie.

- Samochód był na tablicach niemieckich, miał wtedy 4 lata, zapłaciłam 48 000 zł. Został zarejestrowany w urzędzie. Jeździłam nim 14 miesięcy, do dnia kiedy przejechało do mnie dwóch policjantów i powiedzieli, że samochód najprawdopodobniej pochodzi z kradzieży, ponieważ ma fałszywy dowód rejestracyjny i przebity numer VIN – opowiada pani Wioletta.

Po dwóch miesiącach od zatrzymania zawrócono pani Wiolecie samochód, ale bez dowodu rejestracyjnego . Kobieta miała samochodem się opiekować aż do wyjaśnienia sprawy. I tak pani Wioletta opiekuje się autem od ponad 5 lat. Sądy i urzędy odmawiały ponownej jego rejestracji.

- Wszyscy popełnili ten sam błąd: pomyśleli, że jeżeli auto miało przebity numer VIN, to pochodzi z kradzieży. Postanowiłam sama poszukać właściciela i zidentyfikować ten samochód. Okazało się, że auto nigdy nie było kradzione, nigdy nie było poszukiwane – mówi pani Wioletta.

Po 5 latach oczekiwania aż polskie urzędy sprawę wyjaśnią, pani Wioletta skontaktowała się z niemieckim dealerem
Toyoty. W  trzy miesiące  w Niemczech ustalono, że owszem samochód ma przebity numer VIN i fałszywy dowód rejestracyjny ale… nie był kradziony. Co więcej, niemiecki dealer po innych specjalnych numerach samochodu stwierdził, że jest to toyota pani Claudii z Niemiec.

- Pani Claudia istniała w fałszywym dowodzie rejestracyjnym. Ona zostawiła ten samochód w niemieckim salonie w rozliczeniu, kupując  nowy – mówi pani Wioletta.

W sądzie pani Wioletta i była niemiecka właścicielka feralnego samochodu podpisały ugodę. Niemka nie miała żadnych roszczeń do samochodu. Pani Wioletta myślała, że bez problemu zarejestruje zatem samochód. Niestety myliła się.

- My dalej uważamy, że to nie jest ten samochód, że Niemka miała inny samochód, a pani Wioletta w Szczecinie kupiła inny samochód, w którym przeniesiono numery identyfikacyjne z samochodu pani z Niemiec – mówi Piotr Gonerko z Urzędu Miasta w Szczecinie.

Urzędnicy samochodu zarejestrować nie chcą, bo potrzebują kolejnych dowodów na to, że Toyota pani Wioletty była kiedyś… samochodem kobiety z Niemiec. Pani Wioletta odwołała się od decyzji urzędu i czeka na opinię Samorządowego Kolegium Odwoławczego.*

* skrót materiału

PS. Jest już decyzja samorządowego kolegium odwoławczego, które cofnęło decyzję wydziału komunikacji o odmowie zarejestrowania samochodu. Urząd Miasta w Szczecinie ma miesiąc na wydanie decyzji. 

Reporter: Aneta Krajewska

akrajewska@polsat.com.pl