Budowali market za darmo

Ryszard W. był głównym wykonawcą marketu znanej sieci handlowej w Drabinie na Mazowszu. Zawarł umowy z podwykonawcami, a gdy otrzymał od nich faktury, rozpłynął się w powietrzu. Miał oszukać co najmniej 10 firm na co najmniej 160 tys. zł. Prokuratura od ponad dwóch lat nie jest w stanie go nawet przesłuchać. Ryszard W. był podobno policjantem.

Sławomir Stawicki z Raciąża pod Drobinem na Mazowszu prowadzi firmę budowlaną. Produkuje beton. Wiosną 2013 roku podpisał umowę na dostarczenie surowca przy budowie marketu znanej sieci. Przy tej samej inwestycji pracował Adam Nowakowski, jego firma podpisała z kolei umowę na prace ziemne – miał zrobić wykop. Obaj przedsiębiorcy nigdy nie otrzymali należnych im pieniędzy.

- Nazwisko pana Ryszarda widniało na tablicy informacyjnej budowy, więc byłem pewny, że on rzeczywiście jest głównym wykonawcą dla sieci. Zostałem oszukany na 37 tys. zł - opowiada Sławomir Stawicki.

- Łączna suma strat moich klientów wynosi około 160 tys. zł, natomiast z tych innych firm może być jeszcze około 200 tys. zł - informuje Marek Kozłowski, pełnomocnik części firm pokrzywdzonych przy budowie marketu w Drobinie.

We wrześniu 2013 roku sprawą oszustwa zajęła się Prokuratura Rejonowa w Sierpcu. Wszczęła postępowanie w sprawie oszustwa. Główny podejrzany Ryszard W. z Wejherowa okazał się jednak nieosiągalny, dlatego też prokurator... zawiesił postępowanie.

- Sformułowano wobec pana Ryszarda W. zarzut popełnienia przestępstw oszustwa. Sądzę, że skorzystam możliwości wydania listu gończego, bo jak się wydaje, inne możliwości przesłuchania pana Ryszarda W. uległy wyczerpaniu na tym etapie - mówi Grzegorz Jędrzejewski z Prokuratury Rejonowej w Sierpcu.

- Prawo powinno być bardziej radykalne, żeby w końcu zostało uznane, że niezapłacenie faktury za materiał czy usługę jest zwykłym złodziejstwem. Powinno być karane jak kradzież - uważa Adam Nowakowski, przedsiębiorca oszukany na 50 tys. zł.

Ryszard W., który podpisywał umowy z przedsiębiorcami przy budowie marketu, według oficjalnych danych, ma siedzibę firmy w Wejherowie. Budynek stoi w bezpośrednim sąsiedztwie z miejscową prokuraturą. Jego właścicielką jest pani Katarzyna:

Reporter: Szukam Ryszarda W.
Pani Katarzyna: Nie mieszka tu od bardzo dawna. On wynajmował.
- A ile, dwa, trzy lata nie mieszka?
- Oj, więcej.
- Wie pani, że on wszędzie podaje pani adres.
- Jestem tego zupełnie nieświadoma. W momencie, kiedy przestali płacić, to im wypowiedziałam mieszkanie, wyprowadzili się i koniec. Pani go widziała w ogóle?
- Właśnie nie. Jak on wygląda?
- On jest niski, łysy, krzywe nogi. Takie typowe „karczycho” z siłowni.
- To podobno były policjant, to prawda?
- Tak. Był policjantem w Pucku. Jeszcze jak u mnie mieszkał, był tym policjantem, przechodził na wcześniejszą emeryturę, ale zdaje się były tam jakieś problemy, jakieś nadużycia w tej policji.

- Policja ani prokuratura nie reaguje na takie sprawy. Mówią, żeby pokrzywdzony szedł do sądu, a w sądach sprawy toczą się latami. Oszust ma czas na upłynnienie swojego majątku i jest bezkarny - opowiada Adam Nowakowski, pokrzywdzony przedsiębiorca.

Ryszard W. skutecznie zaciera za sobą ślady. Szyld znanej marki wystarczył, by przedsiębiorcy nie nabierali podejrzeń. Była dla nich gwarantem wypłat. Ryszard W. wykorzystał tę sytuację. Sam market w Drobinie dzisiaj się inaczej nazywa. Przedsiębiorcy zostali z niezapłaconymi rachunkami. Nie wiedzą, od kogo dochodzić należności.

- Tacy ludzie czują się bezkarni i jest to ich sposób na życie. Jestem przekonany, że w momencie zamawiania tej usługi, on miał świadomość, że nikomu nie zapłaci - podsumowuje Adam Nowakowski, pokrzywdzony przedsiębiorca.*

* skrót materiału

Reporter: Małgorzata Pietkiewicz

mpietkiewicz@polsat.com.pl