17 tys. zł kary za zerwanie… podrobionej umowy!

Pani Krystyna wychowuje niepełnosprawną córkę. Dla niej nauczyła się rehabilitacji i otworzyła prywatną przychodnię. Dziś boi się, że będzie musiała ją zamknąć. Wszystko dlatego, że ma zapłacić ponad 17 tys. zł kary za zerwanie umowy o sprzedaży prądu. Sęk w tym, że pani Krystyna nigdy takiej umowy nie podpisywała.

Krystyna Kobiela mieszka w Sieradzu. Ma 18-letnią córkę, która urodziła się z porażeniem mózgowym. Wtedy kobieta postanowiła nauczyć się rehabilitacji i otworzyć własny zakład zdrowotny.

- Nie chcę stracić dorobku życia. Sama mam córkę niepełnosprawną. Chcę i będą walczyła, nie pozwolę na to – mówi pani Krystyna.

Kobieta ma o co walczyć. Pod koniec zeszłego roku zaczęły się jej problemy. Kilka razy odwiedził ją przedstawiciel firmy AMB Energia, która pośredniczy w sprzedaży prądu od spółki RWE.

- Trzykrotnie przychodził pan z AMB Energia, który namawiał mnie na podpisanie umowy.  Nie wyraziłam zgody. W 2014 roku mój mąż przyniósł umowę podpisaną nie przeze mnie. W tym samym dniu byłam na posterunku policji zgłosić przestępstwo – opowiada pani Krystyna. 

- Pracownik firmy potwierdził, że był u właścicielki i próbował ją przekonać do zmiany dostawcy, jednak pani ta ewidentnie odmawiała. Następnie stwierdził, że jego pracownik jednak nakłonił ją do zmiany, więc wypełnił część dokumentów, dał temu pracownikowi do ręki, żeby właścicielka tej firmy podpisała tę umowę. Po otrzymaniu dokumentów przesłał je do firmy – opowiada Paweł Chojnowski z Komendy Powiatowej Policji w Sieradzu i dodaje:
Biegły wykluczył, że podpis nakreśliła właścicielka firmy. Postępowanie umorzono z powodu niewykrycia sprawcy.
Udało nam się porozmawiać z Łukaszem Sz., który nakłaniał panią Krystynę do zmiany operatora.

Reporter: Są ludzie, którzy twierdzą, że pojawiał się pan u nich i mimo że nie chcieli zmieniać operatora, później okazywało się, że dostawali podpisaną umowę.
Łukasz Sz.: Zdarzyła się taka sytuacja, ale ja tej umowy nie podpisywałem, mój były pracownik. Aktualnie jest on w Stanach Zjednoczonych.

Prokuratura Rejonowa w Sieradzu przesłała do RWE pismo, w którym potwierdzono, że podpis na umowie nie należy do pani Krystyny Kobieli. To powinno wystarczyć do unieważnienia umowy. Faktycznie, RWE zerwało ją. Firma nałożyła na kobietę również karę finansową – ponad 17 tys. zł.

- Pani z RWE powiedziała, że nie będzie ze mną rozmawiać, bo nie ona podpisywała ze mną umowę. Odesłała mnie do AMB Energia. Oni twierdzą, że nie muszą sprawdzać, czyj to jest podpis, bo nie są w stanie tego sprawdzić. Albo będę płacić albo umowa wchodzi w życie. Oni mogą mi wejść na konto. Wtedy moi pracownicy zostaną bez pensji, a my bez środków do życia – opowiada pani Krystyna.

- Oburzające jest to, że pani Kobiela dostała pismo, że nie stwierdzono żadnych nieprawidłowości przy zawieraniu umowy. Jest to oburzające, bo firma ta otrzymała postanowienie z prokuratury, że podpisy zostały sfałszowane – mówi Józef Mizerski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Sieradzu.

Skontaktowaliśmy się z firmą RWE. Oto treść maila, którego otrzymaliśmy.

„W związku z tym, że aż do dzisiaj nie otrzymaliśmy żadnych dowodów potwierdzających nieprawidłowość związaną z zawarciem umowy, podjęliśmy decyzję o naliczeniu kary. Oczywiście jeśli otrzymamy dowody potwierdzające faktyczne niezgodności, o których mowa powyżej, anulujemy naliczoną kwotę.”*

* skrót materiału

Reporter: Marcin Łukasik

mlukasik@polsat.com.pl