Pożyczyła 5000 zł - odda milion!

61-letnia Elżbieta Dachowska z Gryfina 16 lat temu pożyczyła w szczecińskim lombardzie 5 tys. zł. Brat i mąż podżyrowali pożyczkę. Dzisiaj kobieta ma do spłacenia milion złotych odsetek oraz sam dług. Kiedy pani Elżbieta nie zdążyła na czas spłacić pożyczki, zaczęła się jej gehenna.

- Sama wyznaczyłam ten dwutygodniowy termin spłaty, ale przeliczyłam się. Miałam dostać w pracy pożyczkę, ale nie dostałam w tym terminie. Wtedy wszystko się rypło – opowiada pani Elżbieta. Kobieta twierdzi, że Wiesław B. zaczął nachodzić ją w pracy, domagając się zwrotu pieniędzy.

- Przyjeżdżał co najmniej raz w tygodniu. Kiedy miałam, to mu zanosiłam, były to kwoty od 300 do 500 zł. Widział, że ja się boję. Co mogłam, to mu dawałam, ale to się wyczerpało. Wtedy zaczęłam kombinować w pracy i źle się to dla mnie skończyło. Miałam stanowisko kierownicze, więc mogłam pobrać pieniądze z kasy. W efekcie mnie zwolniono. Odpokutowałam, zapłaciłam bardzo dużą grzywnę – mówi pani Elżbieta.

Pani Maria Garnuszewska ze Szczecina ma u lombardzisty do zapłacenia blisko 400 tys. zł odsetek. Lichwiarz twierdzi, że pożyczył jej 2 tys. zł. Nie ma na to wprawdzie żadnej umowy, ale sąd przyznał mu rację i zasądził kobiecie spłatę długu wraz z odsetkami.

- Popadliśmy w tarapaty, byliśmy wtedy w trakcie remontu domu i ja chciałam to ratować. Dopóki można było, ratowaliśmy się pożyczkami z banku, później już nie było takiej możliwości. Potrzebne były pieniądze na już. Dlatego pod zastaw nieruchomości pożyczyliśmy 5 tys. zł – mówi pani Maria.
- W chwili obecnej Prokuratura Rejonowa w Gryfinie prowadzi postępowanie sprawdzające w związku z uzyskaniem danych trzech pokrzywdzonych - informuje Jacek Powalski z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.

- Nasz dług nie został spłacony. Mąż zniknął i zaczęły się cotygodniowe wizyty wierzyciela. Zażądał, żebym się natychmiast stamtąd wyprowadziła. Dostałam na wyprowadzkę 2000 zł, żeby mógł sprzedać nieruchomość. Nie podpisywałam żadnej umowy pożyczki – kontynuuje opowieść pani Maria.

60-letni Wiesław B. ze Szczecina lombard prowadzi od 1991 roku. Nie tylko pani Elżbieta i pani Maria mają u niego tak kolosalne długi. Chcieliśmy porozmawiać z Wiesławem B., ale okazało się, że jest nieuchwytny. W lombardzie, który mieści się w centrum miasta, spotkaliśmy jego syna.

- Mam zadzwonić po ochronę, żeby państwa wyprowadzili? Ja nie chcę z wami rozmawiać. Nauczcie się być szczerzy i obiektywni - powiedział Krystian B.

- Sprawy powinny być rozstrzygane tak, żeby społeczeństwo miało poczucie, że
wymiar sprawiedliwości działa w celu rozstrzygnięć, które są po prostu sprawiedliwe – mówi adwokat Paweł Mucha.

- Chciałabym, żeby więcej ludzi odważyło się powiedzieć, że zostało przez niego oszukanych i żebyśmy kiedyś w sądzie usłyszeli, że został ukarany – podsumowuje pani Maria.*

* skrót materiału

Reporter: Małgorzata Pietkiewicz

mpietkiewicz@polsat.com.pl