Czołgając się do domu… Dramat niepełnosprawnej

Pani Elżbieta nie ma nóg, nie widzi i ma słabe nerki. Choruje na cukrzycę. Trzy razy w tygodniu musi wypełzać po stromych schodach ze swojego mieszkania, by dostać się na dializy, a później wrócić. Bez nich kobieta umrze. Pani Elżbieta od 6 lat prosi urzędników z Myśliborza o zamianę lokalu na parterowy. Miasto wolnych mieszkań dla niepełnosprawnych nie ma. W niektórych mieszkają osoby zdrowe.

- Można powiedzieć, że na pośladkach schodzę, a wchodzę na kolanach. Czołgam się jak piesek - w taki sposób 49-letnia pani Elżbieta z Myśliborza w województwie zachodniopomorskim pokonuje kilkadziesiąt schodów wiodących do jej mieszkania.

Kobieta od 27 lat choruje na cukrzycę. Choroba zabrała jej praktycznie wszystko.  

- Można powiedzieć, że mnie zniszczyła – opowiada kobieta - widzę tylko kontury, nie mam ostrości. Cukrzyca zniszczyła mi nerki i serce, jestem po trzech zawałach.

- U pani Elżbiety spowodowało to konieczność amputacji jednej kończyny prawie w całości, a drugiej stopy, co uniemożliwia jej samodzielne poruszanie się – dodaje prof. Jacek Różanski z Centrum Dializ Fresenius w Szczecinie.

By żyć, pani Elżbieta musi trzy razy w tygodniu dojeżdżać do oddalonego o 85 kilometrów Szczecina na dializy. Ale by na nie dotrzeć, musi najpierw pokonać… schody.

- To jest męczarnia, nic więcej. Listonoszka boi schodzić, bo spadnie, a co dopiero kobieta bez nóg – mówi o żonie Marian Strączyński.

- Specyfika tej choroby jest taka, że bez dializ pani Elżbieta umrze w ciągu kilku dni – wyjaśnia prof. Jacek Różanski z Centrum Dializ Fresenius w Szczecinie.

Panią Elżbietą opiekuje się mąż. Wielokrotnie prosił gminę o zamianę mieszkania. Prośby pisali także lekarze, którzy widzą, jak kobieta się męczy. Bez skutku. Gmina na wołanie niepełnosprawnej kobiety pozostaje od 6 lat głucha.

Reporter: Czy to fair, że od 6 lat gminie nie udało się zamienić mieszkania?
Piotr Sobolewski, burmistrz Myśliborza: Oczywiście, że nie fair. Natomiast problem polega na tym, że nie na wszystko mamy wpływ. Od 15 lat w tym mieście i w tej gminie nie buduje się nic. Stąd problem, jak znaleźć mieszkanie zastępcze.

Pani Elżbieta twierdzi, że gmina ma specjalne mieszkania przystosowane dla osób niepełnosprawnych. Ale kobieta nie może tam mieszkać.

- Tam mieszkają ludzie, którzy mieli kiedyś osobę chorą i ta osoba zmarła. Oni dalej sobie mieszkają i nikt nie ma na to wpływu – opowiada pani Elżbieta.

- Prawo lokatorów jest tak sformułowane, że siłą mieszkańca nie możemy wyciągnąć z tego mieszkania. Natomiast proszę mi wierzyć, że osobiście rozmawiałam z dwoma lokatorami, którzy zajmują takie mieszkania. Nie wiem, jakich argumentów używać, żeby przekonać ich do tego, żeby pochylili się nad tym problemem – mówi Piotr Sobolewski, burmistrz Myśliborza.

- Problem jest taki, że urzędnicy, jak podpisywali z nimi umowę, nie dopisali punktu, że po śmierci osoby niepełnosprawnej mieszkania zostaną przeznaczone dla innych osób niepełnosprawnych – dodaje Marian Strączyński, mąż pani Elżbiety.

Obecny burmistrz jest już trzecim, do którego zwracają się państwo Strączyńscy. W czasie naszej rozmowy z nowym burmistrzem Myśliborza stał się jednak cud. To, co było niemożliwe przez 6 lat, nagle stało się wykonalne. Włodarz
pokazał nam budynek, który miasto zamierza przejąć i zaadaptować na mieszkania.

- Na pewno znajdzie się tu miejsce dla pani Elżbiety – obiecał burmistrz Piotr Sobolewski. Dodając, że to sprawa honoru.*

* skrót materiału

PS. Obietnica padła, a my oczywiście sprawdzimy, czy za kilka miesięcy pani Elżbieta faktycznie nie będzie musiała czołgać się do własnego domu.

Reporter: Irmina Brachacz-Przesmycka

ibrachacz@polsat.com.pl