Archiwum X: 15 miesięcy na złapanie zabójcy

Wszystko wskazuje na to, że 12-letnia Magda Florek z Kraśnika sama otworzyła drzwi mordercy. Udusił ją 18 lutego 1987 r., później okradł i podpalił mieszkanie. Wiedział gdzie i czego szukać. Od kilku tygodni zwyrodnialca tropi policyjne Archiwum X. Czasu jest niewiele. Za 15 miesięcy sprawa się przedawni.

Magda Florek mieszkała w Kraśniku razem z matką i starszą siostrą. 18 lutego 1987 roku jak co dzień miała pójść do szkoły. Pech chciał, że zachorowała. Matka pozwoliła jej zostać w domu.

- Wracaliśmy z miasta,  zobaczyliśmy, że przez drzwi wychodzi dym. Nie były zamknięte na zamek. Czuć było gaz - opowiadają Anna i Tomasz Ufniarzowie, sąsiedzi Magdy. Inny sąsiad dodaje: - Ja się tam wczołgałem. Na kuchence włączone były wszystkie kurki i piekarnik otworzony. Łóżko było rozesłane, a ona była przykryta poduszką, przyduszona była.

- Pożar zaczął się w pokoju, podpalony był fotel. Ogień podłożono też w szafie,  zginął z niej płaszcz. Ponadto zginęły dwa pierścionki i 5000 zł. Mnie się wydaje, że wiedział, gdzie i czego szukać - mówi Henryka Florek,  matka zamordowanej Magdy.

Morderca pojawił się prawdopodobnie około południa. Wszystko wskazuje na to, że Magda sama otworzyła mu drzwi. Rabując mieszkanie, na szafkach zostawił swoje odciski palców. Potem wyszedł przez nikogo niezauważony. Sekcja zwłok nie wykazała, by zgwałcił dziewczynkę.

Po śmierci Magdy w Kraśniku zatrzymany został Krzysztof R. Schwytano go, kiedy w pobliskim lesie molestował dziewięcioletnią dziewczynkę. Mógł znać Magdę. Wcześniej pracował w jednej firmie z jej matką. Przyznał się do morderstwa. Potem ze wszystkiego się jednak wycofał.

Reporter: Przygotowuję reportaż o śmierci Magdaleny Florek.
Krzysztof R.: Nie słyszałem.
- Pan przyznał się do tego zabójstwa.
- Jak mnie walili, to głupoty musiałem powiedzieć, wie pan.
- Kto pana walił?
- Policja.
- Bili pana?
- O! Głowa do tej pory..., tak mnie bili, że nie mogę robić.
- Pan był karany za molestowanie dzieci?
- To było dawno.
- A pan leczy się psychiatrycznie?
- Też. I neurologicznie.

- Jakaś wizja lokalna wtedy była, on podobno nie wiedział, gdzie my mieszkamy. Pod wpływem czyjegoś nacisku ludzie różnie reagują - mówi Agnieszka Nieradko, siostra zamordowanej Magdy.

Kilka dni po morderstwie podejrzewano Elżbietę D., 17–letnią wówczas kuzynkę Magdy. Dziewczyna miała problemy z prawem. Po zabójstwie jeden ze świadków widział ją na bazarze próbującą sprzedać skórzany płaszcz. Taki, jak ten, który zabrał ze sobą morderca.

- Znaleziono u niej w torebce 10 000 zł, to powiedziała, że była w hotelu z jakimś panem i za godzinę czasu ten pan jej zapłacił te pieniądze - opowiada Henryka Florek, matka Magdy.
Reporter: Morderca zostawił odciski palców. Ten odcisk był sprawdzany i nie należy do Elżbiety D.
- No, właśnie. Może ten ktoś z nią był. Ktoś z nią był i ktoś to zrobił.

- Kiedy nie mamy dowodów bezpośrednich na sprawstwo danej osoby, czy poszlak, które układają się w konsekwentną logiczną całość, nie możemy przedstawić zarzutu danej osobie - mówi Beata Syk-Jankowska z Prokuratury Okręgowej w Lublinie.

Kilka tygodni temu sprawą morderstwa Magdy na nowo zajęło się policyjne Archiwum X. Trwa wyścig z czasem. Na schwytanie zwyrodnialca śledczy mają bowiem tylko 15 miesięcy. Jeśli im się nie uda, sprawa ulegnie przedawnieniu, a morderca na zawsze już pozostanie bezkarny.

- Byśmy chciały wiedzieć, kto podniósł rękę na niewinne dziecko. Jeżeli ten człowiek ma sumienie, to będzie musiał z tym żyć do końca swoich dni. To powinna być dla niego największa kara - mówi Agnieszka Nieradko, siostra zamordowanej Magdy.*

* skrót materiału

Reporter: Rafał Zalewski

rzalewski@polsat.com.pl