Podszywa się pod radcę prawną. Ulotki przed sądem
Sławomir Trzybiński z Warszawy dostał przed sądem ulotkę kancelarii prawnej Magdaleny R. Mężczyzna w ciągu dwóch lat zapłacił jej za prowadzenie swoich spraw prawie 8 tys. zł, ale nie doczekał się nawet rozprawy sądowej. Magdalena R. nie mogła złożyć w jego imieniu żadnego pozwu, bo nie jest radcą prawną, za którą się podaje.
52-letni Sławomir Trzybiński z Warszawy otrzymał ulotkę kancelarii prawnej mieszczącej się przy Alei Solidarności. Zwrócił się do Magdaleny R. o poprowadzenie dwóch spraw w sądzie: o obniżenie alimentów i eksmitowanie byłej żony z mieszkania.
- Powiedziała mi, że osobiście będzie mnie reprezentować, a w sądzie może nawet mnie nie być. Czekaliśmy iczekaliśmy. Najpierw dowiadywałem się od od rzekomej pani mecenas, że sprawa się przeciąga ze względów proceduralnych. Sądy są zawalone pracą - opowiada pan Sławomir.
- Są przed sądami rozdawane ulotki. Jest ich coraz więcej. To już pierwsza rzecz, kiedy powinna zapalić się czerwona lampka, ponieważ adwokaci i radcowie nie mogą się reklamować. Etyka zawodowa nam zabrania reklamy - mówi Aleksandra Walkiewicz, pełnomocnik pana Sławomira.
Pan Sławomir czekał na rozpoczęcie rozpraw. Czekał dwa lata. Rzekoma radca prawna Magdalena R. zapewniała mężczyznę o zbliżającym się terminie rozprawy. Prawda okazała się inna.
- Okazało się, że sprawy wniesionej przeze mnie nie ma. W ogóle nie ma mojego nazwiska i nazwiska pozwanej. Sąd nic nie wie o takich osobach, o takiej sprawie - opowiada pan Sławomir.
Idziemy do kancelarii Magdaleny R. po poradę prawną. Nasza reporterka podaje się za potencjalną klientkę. Magdalena R. tytułuje się radcą prawnym. Twierdzi, że ma doktorat z zakresu prawa, który daje jej uprawnienia do wykonywania zawodu.
Magdalena R.: Koszt obsługi to jest około 2 000 zł, w tym jest przygotowanie pani pozwu, reprezentacja pani przed sądem, aż do uzyskania orzeczenia.
Reporterka: Czy pani by ze mną chodziła, czy...
- Ja z panią albo koleżanka moja. Często wysyłamy ją na sprawy naszych klientów albo ja ewentualnie chodzę.
- Pani jest adwokatem czy radcą prawnym?
- Radcą prawnym. My mamy te same uprawnienia, co adwokaci.
- A jakąś legitymację pani ma może?
- Zaraz zobaczę czy mam tutaj, ale chyba nie. Nie, to nie ten portfel. Nie mam, niestety. Ja w chwili obecnej jestem we wpisach do radców prawnych, bo jestem po doktoracie.
Sprawdziliśmy. Magdalena R. nie jest wpisana na żadną listę: ani radców prawnych, ani też adwokatów. Nie posiada uprawnień. Kobieta twierdzi, że rzekomo robiła doktorat na Uniwersytecie Warszawskim albo w Wyższej Szkole Bankowej w Gdańsku. Żadna z tych informacji nie jest prawdziwa.
"Jako uczelnia nie prowadzimy studiów doktoranckich, tak więc nie mogła u nas studiować ta osoba, natomiast kierunek prawo mamy zaledwie od 3 lat."
Mirka Siergiej, rzecznik prasowy Wyższej Szkoły Bankowej w Gdańsku.
- Powiedziano mi, że ona ma skończone studia prawnicze, ale nie zrobiła aplikacji. Aplikację robiła w radzie adwokackiej i tej aplikacji nie zrobiła - mówi pan Sławomir. To fragment jego rozmowy z Magdaleną R.:
Pan Sławomir: Pani nie jest adwokatem.
Magdalena R: Nie, nie jestem.
- Radcą pani też nie jest.
- Jeszcze nie jestem.
- Ja też jeszcze nie jestem. Mam uprawnienia do prowadzenia psa na smyczy, ale do prowadzenia procesów nie mam. I pani ma podobne. (...) Nie ma pani żadnych uprawnień. Ja mam przynajmniej skończone studia zootechniczne.
- Ja mam skończone studia prawnicze. Jeżeli pan twierdzi, że ja nie mam żadnych predyspozycji, to nie mamy o czym rozmawiać.
- Miała pani dobre predyspozycje do oszukania mnie.
Pan Sławomir zgłosił sprawę do prokuratury. Magdalena R. nie widzi problemu w tym, że wzięła pieniądze za prowadzenie dwóch spraw, z których się nie wywiązała. Twierdzi, że pieniądze panu Sławomirowi w końcu odda. Pozostaje tylko pytanie, ile jeszcze potencjalnych klientów wprowadziła w błąd?
- Na skutek nieprzeprowadzenia tych procesów sprawy zaszły bardzo daleko, ja popadłem w poważne tarapaty finansowe, z których trudno będzie mi wybrnąć. Popadłem również w tarapaty natury prawnej i poniosę tego konsekwencje - podsumowuje pan Sławomir.*
* skrót materiału
Reporter: Klaudia Szumielewicz
kszumielewicz@polsat.com.pl