„Nowa lichwa” - ekspresowa utrata domu

Szybka pożyczka i ekspresowa utrata domu. Kilka znajdujących się w trudnej sytuacji finansowej rodzin z okolic Radomia pożyczyło pieniądze od prywatnego inwestora Adama D. Mężczyzna obiecał załatwienie kredytów w bankach, dzięki którym rodziny miały spłacić swoje długi. Ludzie zaufali inwestorowi i podpisali akt notarialny z przewłaszczeniem mieszkania lub domu. Teraz zostali z długami u biznesmena i wizją utraty nieruchomości.

- Każdy, kto się do nich zgłasza ma naprawdę patową sytuację życiową. Ja na świat patrzyłam oczami matki, która codziennie oprócz opłat, musiała dać dzieciom jeść, a nie miałam na to – mówi Elżbieta Urbańska, która straciła dom warty ponad 600 tys. zł.

„Szybka gotówka, pożyczka bez sprawdzania w bik”. Podobne ogłoszenie w lokalnej gazecie z anonsami znalazła pani Barbara, pan Paweł i pani Elżbieta mieszkający w okolicy Radomia. Razem z rodzinami znaleźli się w trudnej sytuacji życiowej. Potrzebowali gotówki.

- W Warszawie zrobiłem deweloperowi dwa mieszkania i nie zapłacił mi za to. Miałem zaległości w bankach, dlatego szukałem jakiegoś rozwiązania – wspomina Paweł Chołuj, który stracił dom wart ponad 400 tys. zł.

- Wtedy mi się wydawało, że to są bardzo uczciwi ludzie, którzy faktycznie chcą pomóc. Obiecywali mi, że dostanę kredyt w ciągu trzech miesięcy, bo mają znajomego kierownika w SKOK-u – mówi Elżbieta Urbańska, która straciła dom warty ponad 600 tys. zł.

Wszyscy troje zdecydowali się na zaciągnięcie pożyczki od prywatnego inwestora Adama D. Zaufali obcym ludziom, inwestorom, którzy obiecywali załatwić kredyt w banku w ciągu 3 miesięcy. Za pieniądze z kredytu mieli spłacić prywatnego pożyczkodawcę. Podpisanie aktu notarialnego z przewłaszczeniem mieszkania przypieczętowało ich los.

- Żadnej, podkreślam żadnej umowy wstępnej nie dostaliśmy, żebyśmy mogli ją przeanalizować – mówi Barbara Szczepanowska, która straciła dom wart pół miliona zł.
 - Notariusz powiedział, żebym się niczego nie bała, bo w akcie notarialnym będę zabezpieczona. Zabezpieczeniem miał być wpis, że w przypadku, gdyby pan Adam zechciał wziąć moją nieruchomość, ma mi oddać kwotę 470 tys. zł, bo wartość nieruchomości jest 750 tys. zł - opowiada Elżbieta Urbańska.

Po sfinalizowaniu transakcji Adam D. od razu wpisywał się w księgę wieczystą domu. Obiecane kredyty nigdy nie zostały załatwione, co utrudniało oddanie długu inwestorowi. I tym sposobem Adam D. stawał się właścicielem nieruchomości wartych kilkaset tysięcy złotych.

- My mieliśmy być właścicielami, a Adam D. miał być tylko wpisany w księgę wieczystą, żebyśmy na tę nieruchomość nie wzięli jakiś kredytów, czy nie mogli tego sprzedać. Po podpisaniu tego wszystkiego okazało się, że my już nie jesteśmy właścicielami, właścicielem jest on – mówi Paweł Chołuj.

- Póki co, to my mieszkamy u niego. Nie wiadomo jak to się skończy i co będzie – mówi Barbara Szczepanowska.

- Jest to zjawisko tak zwanej nowej lichwy, ponieważ lichwa, jako czyn zabroniony i naganny moralnie została ograniczona. Takie osoby bazują na osobach, które nie mają zdolności kredytowej – uważa Lech Obara, pełnomocnik rodzin, które czują się poszkodowane przez Adama D.

Adama D. nie zastaliśmy pod wskazanym w akcie notarialnym adresem. Udało nam się z nim skontaktować telefonicznie.

- Nie mogę wypowiadać się w tym momencie, bo sprawa jeszcze się toczy – powiedział Adam D.
Udało nam się porozmawiać z notariuszem, który poświadczał wszystkie trzy umowy:

Reporter: Pan powinien ich uświadomić, że ta umowa jest niekorzystna.
Notariusz: Ja twierdzę, że wiedzieli, co robią.
- Ale te umowy są niekorzystne.
- Taka jest niestety istota tych umów. To jest pod zastaw.
- Pan, jako notariusz, zawód zaufania publicznego, powinien powiedzieć: jest to niekorzystne, po co wy to podpisujecie?
- To niech ich pani zapyta dlaczego oni... Ja nie sądzę, że to była pierwsza pożyczka tych ludzi.
- Umowa tak rażąco sprzeczna z zasadami współżycia społecznego może być uznana za nieważną – uważa Lech Obara, pełnomocnik rodzin, które czują się poszkodowane przez Adama D.

Pani Elżbieta, pan Paweł i pani Barbara twierdzą, że chcieli się dogadać z Adamem D. Bezskutecznie. Schematem działania prywatnego inwestora zajęła się prokuratura w Warszawie. Okazało się, że osób, które czują się oszukane przez Adama D. może być znacznie więcej. Prokuratura informuje, że w samych Suwałkach zgłosiło się już 40 osób.

- Badamy stan faktyczny pod kątem przestępstwa z artykuły 304 - tak zwanego wyzysku. To przestępstwo, które przewiduje odpowiedzialność karną za zawarcie wyjątkowo niekorzystnej umowy z drugą stroną przy wykorzystaniu jej krytycznego położenia – informuje Przemysław Nowak z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

- Wierzyłam, że ludzie są też uczciwi. Byłam głupia, bo nawet notariuszom nie wolno wierzyć – podsumowuje Elżbieta Urbańska, która straciła dom warty ponad 600 tysięcy złotych.*

* skrót materiału

Reporter: Klaudia Szumielewicz

kszumielewicz@polsat.com.pl