Zaradna księgowa... Zamiast do banku, przelewy do rodziny

Nowa księgowa tak skutecznie zajęła się finansami firmy budowlanej państwa Gawrysiaków, że stanęli oni na skraju bankructwa. Anna J. pracowała u nich od 2010 roku do czerwca 2013 roku. W tym czasie przelała z firmowego konta na rachunki rodziny ponad 900 tys. zł. Prokuratura sprawę umorzyła.

Marian Gawrysiak wraz z żoną prowadził dużą firmę budowlaną. Mieli roczne obroty handlowe rzędu około miliona złotych. W 2010 roku firma zatrudniła nową księgową. Kobieta sprawiała bardzo dobre wrażenie i budziła zaufanie.

– Z ogłoszenia przyszła. Mówiła, że rozkręci naszą firmę, postawi na nogi. Była bardzo przekonująca. Mąż dość wcześnie zaczął podejrzewać, że coś jest nie tak. Denerwował się, że tak ciężko pracuje i tak małe są dochody. Jeszcze wziął kredyty, żeby to wszystko jakoś wyciągnąć, a tu wciąż brak i brak – opowiada Teresa Gawrysiak, żona pana Mariana.

- Jak bywałem w szpitalach czy w sanatorium, to przychodziły do mnie smsy, że jest niezpłacone. Dzwoniłem do domu, a ona mówiła: A skąd! Wszystko płacimy. To u nich jest bałagan i ja to wszystko szefowi wyjaśnię. Nie musi się szef obawiać – wspomina pan Marian.         

W czerwcu 2013 roku księgowa Anna J. nagle zniknęła. Zatrudniona w jej miejsce inna kobieta bardzo szybko odkryła przyczynę bankowych upomnień.

– Pan Gawrysiak powiedział mi, że poszukują go leasingodawcy, poszukują go banki, bo nie spłaca kredytów. Wpadłam na pomysł, żeby udał się do banku i poprosił o całą historię rachunków, które miał od początku założenia działalności gospodarczej. I od tego się zaczęło. Miałam numery rachunków do spłacania kredytów i leasingów.
Rachunki się sprawdziło i wyszło, czyje to rachunki. Męża pani J. i teściowej pani J. – mówi księgowa, która odkryła nieprawidłowości.

- W sumie Anna J. przelała w ten sposób ponad 900 tys. zł – dodaje Marian Gawrysiak.

Mężczyzna zdecydował się zgłosić sprawę prokuraturze. Jednak śledczy umorzyli postępowanie, ponieważ uwierzyli w zeznania Anny J. Kobieta tłumaczyła, że przelewała pieniądze na konta swojej rodziny, ponieważ przedsiębiorca był u niej zadłużony.

- W lutym 2013 roku ten pan był mi winien 50 tysięcy złotych - opowiada nam Anna J. Księgowa twierdzi, że pożyczyła pieniądze z dobrego serca: Jeżeli ktoś płacze cały czas, że jeden syn go okradł, drugi syn, że jest bez środków do życia, to co ja teraz mam powiedzieć, że głupia jestem, że chciałam pomóc?

Pan Marian zaskarżył do sądu decyzję o umorzeniu śledztwa. Jednak Sąd Okręgowy w Łodzi utrzymał w mocy decyzję prokuratury. Według pana Mariana wymiar sprawiedliwości nie zbadał sprawy należycie. Rozmawiamy z Pawłem Urbaniakiem z Sądu Okręgowego w Łodzi.

Reporter: Prokuratura nie badała statusu materialnego osób, od których pan Marian miał rzekomo pożyczać pieniądze, członków rodziny tej kobiety. Czy sąd to badał?
Sędzia: Nie, nie badano tego. W tej sprawie Sąd Okręgowy w Łodzi utrzymał w mocy postanowienie prokuratora. W ten sposób umorzono postępowanie w sprawie dotyczącej zawiadomienia o kradzieży.

W tej chwili przeciwko Marianowi Gawrysiakowi toczy się postępowanie w związku z niespłacanymi leasingami.*

* skrót materiału

Reporter: Jan Kasia

jkasia@polsat.com.pl