Dzień i noc pracował dla dzieci. W efekcie zabrali alimenty

Zbigniew Kowalski z Częstochowy samotnie wychowuje dwoje nastoletnich dzieci. Chciał, by miały jak najlepiej, dlatego pracował po 300 godzin w miesiącu jako ochroniarz. I za to jego dzieci spotkała kara! Odebrano im pieniądze z funduszu alimentacyjnego, bo rodzina przekroczyła kryterium dochodowe o 64 zł! Teraz przez rok Kowalscy nie będą dostawać 750 zł miesięcznie.

- To nie jest okradanie mnie, tylko dzieci. Te alimenty były przeznaczone dla nich – komentuje pan Zbigniew. Mężczyźnie nie jest w życiu łatwo, ale radzi sobie jak może. Jego małżeństwo przestało istnieć 5 lat temu.

- Żona w ogóle się nie interesuje. Czasami, jak wypije, to dzwoni do dzieci i wtedy mówi, że je kocha – mówi pan Zbigniew, a córka Daria dodaje: Mama poszła odwyk, ale niestety nie zadziałał i tata w końcu rozwiódł się.

Zgodnie z wyrokiem mama Darii i Jordana ma na nich płacić alimenty. Łącznie 750 zł miesięcznie. Ponieważ do tej pory nie zapłaciła ani złotówki, świadczenie wypłaca za nią fundusz alimentacyjny. Pan Zbigniew nie chce jednak liczyć tylko na państwo. Dlatego ile tylko może, pracuje.

- Pracuje do 300 godzin w miesiącu w agencji ochrony w Częstochowie.  To bardzo dużo, ale muszę pracować, żeby lepszy byt dzieciom zapewnić. Do tej pory na przykład nie mają komputera, chciałem im kupić teraz na święta  - opowiada pan Zbigniew.

Razem z nadgodzinami mężczyzna miesięcznie zarabia około 2300 zł. We wrześniu pan Zbigniew przeżył szok.
Alimenty nagle zostały mu odebrane, bo okazało się, że przekroczył próg dochodowy. O 64 zł. Czyli o tyle, ile
wynosi jedna jego dniówka…

- Poczułem się tak, jakbym dostał w twarz. Tyle godzin pracuję, a tu odmówili mi alimentów przyznanych sądownie na dzieci – mówi pani Zbigniew.

- Załamałem się, tyle pieniędzy nie będzie – opowiada Jordan Kowalski, syn pana Zbigniewa.

Pan Zbigniew nie miał o tym pojęcia, że biorąc nadgodziny, działa na swoją szkodę. Jak twierdzi, nigdy nikt mu nie powiedział, że nie może zarobić więcej niż 725 zł na osobę

- Ta informacja jest powszechnie dostępna. Jest na przykład na naszej stronie internetowej. Nasi pracownicy również o tym informują. To nie my karzemy pana za to, że chciał pracować. Jako pracownicy MOPS-u, musimy kierować się ustawą i prawem – tłumaczy Olga Dargiel z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Częstochowie.

- Gdybym znał się na prawie, to bym był prawnikiem, a nie pracował w ochronie – komentuje pan Zbigniew.

Mężczyzna próbował się odwołać od krzywdzącej decyzji. Nic to nie dało, bo takie jest prawo. Dla rodziców takich jak on pojawił się jednak promyk nadziei…

- Wychodząc naprzeciw oczekiwaniom rodziców dzieci dotkniętych niealimentacją, Rzecznik Praw Obywatelskich podjął już działania generalne w tym zakresie. Chodzi o zwiększenie kryterium dochodowego. Skierował w tej sprawie wystąpienie do pani premier – mówi Agnieszka Jarzębska z Biura Rzecznika Praw Obywatelskich.

- Po rozliczeniu wszystkich wydatków zostanie mi jakieś 900-1000 zł na miesiąc na życie. Z tego będę musiał odłożyć jakieś 2000 zł na opał plus 1200 zł na artykuły szkolne – wylicza pan Zbigniew.*

* skrót materiału

Reporter: Irmina Brachacz-Przesmycka

ibrachacz@polsat.com.pl