Dostał gazem i pałką. Policjant bił czy się bronił?
Andrzej Turowski wyszedł z domu, by sprawdzić, dlaczego w pobliżu interweniuje policja. Wylądował w szpitalu z uszkodzoną nerką i siniakami na ciele. Policjanci twierdzą, że mężczyzna był pijany i agresywny, dlatego użyto pałki i gazu. Pan Andrzej i jego żona winią funkcjonariuszy.
59-letni Andrzej Turowski mieszka w małej wsi Liszkowo w województwie zachodniopomorskim. W sobotę 7 listopada około godz. 22 jego żona Danuta zauważyła przed domem światła radiowozu. Turowski wyszedł sprawdzić, co się dzieje. Myślał, że jest włamanie do kościoła.
- Policjant otworzył okno w samochodzie i spytał się w czym może pomóc. Odpowiedziałem, że w niczym. Wtedy on do mnie: s..., buraku. Mówię: policjant tak się odzywa do obywatela? Wtedy wyskoczył, dał mi gazem po oczach i zaczął pałą bić. Zacząłem uciekać, zgubiłem klapki, a on mnie okładał tą pałą. Trzy piwa wypiłem, nie ukrywam - opowiada pani Andrzej.
- Sytuacja była dynamiczna. Jeszcze przyspieszyła w momencie, kiedy funkcjonariusz został przez tego mężczyznę zaatakowany. Policjant użył gazu łzawiącego, to nie poskutkowało na tego mężczyznę, nie wykonywał poleceń. Zresztą policjant został zaatakowany – twierdzi Przemysław Kimon z Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie.
- Policjant przewrócił męża i tłukł go na leżąco. Po wszystkim oddał mi te klapki, pytam go, jak mąż wróci do domu? Zamknął radiowóz, zdążyłam otworzyć drzwi i wrzucić te klapki do środka, to potraktował mnie gazem i przytrzasną mi buzię drzwiami – mówi Danuta Turowska.
Nocną awanturę i państwo Turowscy, i policjanci oceniają zgoła inaczej. Różnią się we wszystkim. Także w przebiegu późniejszych zdarzeń na komisariacie w Bornem Sulinowie, dokąd zabrano pana Andrzeja. W celi mężczyzna stracił przytomność. Nie wie na jak długo. W związku z tym został przewieziony do szpitala.
- Byłem tydzień czasu po tym w domu. Nie mogłem się ruszyć. Zrobiłem usg i okazało się, że jest krwiak na nerce i nerka jest pęknięta – mówi Andrzej Turowski.
Sprawą interwencji przed kościołem w Liszkowie zajęła się Prokuratura Rejonowa w Szczecinku. Prowadzi dwa postępowania: jedno dotyczy naruszenia nietykalności i znieważenia policjanta przez Andrzeja Turowskiego; drugie zbada czy policjant nie przekroczył swoich uprawnień podczas interwencji.
- Tutaj zwyczajem jest, że jeżeli ktoś się skarży na funkcjonariusza, to się odwraca kota ogonem, że była czynna napaść na funkcjonariusza, ubliżanie, znieważanie. To jest standard. Dla przejrzystości tego postępowania, sprawa powinna trafić do prokuratury równorzędnej w Pile, w Poznaniu albo Bydgoszczy – opowiada Rafał Krzyształowski z portalu „Barwy Bezprawia”.
- Policjant ma prawo użyć środków przymusu bezpośredniego w sytuacji, kiedy jest atakowany. Policjant też ma obrażenia w związku z tą sytuacją – informuje Przemysław Kimon z Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie.
Andrzej Turowski zarzeka się, że ani razu nie uderzył funkcjonariusza.
* skrót materiału
Reporter: Małgorzata Pietkiewicz
mpietkiewicz@polsat.com.pl