Gmina sprzedała jej działkę

70-letnia Maria Chilimoniuk z Narwi walczy o odzyskanie pieniędzy za działkę, którą kupiła w latach 70. Działka nie miała księgi wieczystej, więc gmina uznała ją za swoją i sprzedała w 2009 r. I choć później sąd zdecydował, że pani Maria była właścicielką działki w momencie jej sprzedaży, to nie przyznał jej odszkodowania. 70-latka na sprawiedliwość w Polsce już nie liczy. Oddała sprawę do Strasburga.

W latach 70. pani Maria Chilimoniuk i jej mąż kupili od sąsiadów działkę znajdującą się obok ich domu w Narwi. Umowy pisemnej już nie ma, spłonęła w czasie pożaru. Pozostały potwierdzenia wpłat podatków do gminy i słowa byłych właścicieli.

- My nie wnikali w to. Nasz ojciec to sprzedał, bo było jego, miał prawo. Myśmy do tego nie wnosili pretensji – opowiadają dawni właściciele działki.

Pani Maria nie potwierdziła zakupu działki u notariusza. - W tym czasie mąż zachorował, zostałam sama z czworgiem dzieci. Nie miałam jak mu zapłacić, nie było z czego żyć – mówi Maria Chilimoniuk.

Przez ponad 30 lat pani Maria użytkowała zakupioną działkę. Postawiła na niej budynki gospodarcze, posadziła drzewa owocowe. W 2009 roku kobieta dowiedziała się, że działka już nie należy do niej, bo gmina sprzedała ją w przetargu. Jak to możliwe?

Zdaniem wójta, urzędnicy mieli do tego prawo, bo na początku lat 90. w wyniku scalania gruntów ziemia przeszła na rzecz skarbu państwa. Działka nie miała założonej księgi wieczystej i dopiero gmina to zrobiła.

- Sprzedaż była ogłoszona w prasie lokalnej, na stronie internetowej urzędu oraz na tablicy ogłoszeń, więc zainteresowani kupnem mogli zgłosić się do urzędu, a ewentualne zastrzeżenia wstrzymałyby sprzedaż tej działki – mówi Andrzej Pleskowicz, wójt gminy Narew.

- Pani kochana, a kto te gazety kupuje? Ja nie kupuję gazet, a do gminy czego ja pójdę? To trzeba, żeby gmina powiadomiła swoich ludzi. Narew nie Białystok, można powiadomić ludzi – uważa pani Maria.

- Bardzo często zabierałem panią Marię spod domu na różne koncerty i świadom tego byłem, że ta działka była użytkowana. Był na niej opał składowany, był piesek z budką – mówi Andrzej Pleskowicz, wójt gminy Narew.

Pani Maria oddała sprawę do sądu. Ten stwierdził, że nawet jeśli kobieta nie ma umowy pisemnej kupna działki, to użytkowała ją ponad trzydzieści lat. W związku z tym w 2005 roku, czyli cztery lata przed przetargiem, kobieta stała się właścicielką działki przez zasiedzenie.

- Dostałam księgę wieczystą, zapłaciłam podatek od wzbogacenia. Urząd skarbowy naliczył 1200 zł – opowiada pani Maria.

Jednak sąd w kolejnym procesie odmówił pani Marii odszkodowania za zabraną działkę. Kolejną sprawę założyli nowi właściciele - na ich wniosek sąd kazał wykreślić panią Marię z księgi wieczystej i wpisać właśnie ich. Nowi właściciele sprawy komentować nie chcą.

Reporter: Co daje dawnej właścicielce to orzeczenie, że ona w czasie tego przetargu była właścicielem tej działki? Nic?
Wiesław Żuralewski, rzecznik Sądu Okręgowego w Białymstoku: Rzeczywiście nic. Wszystkie wnoszone przez nią sprawy są skutecznie oddalane. Pani Chilimoniuk nie może skutecznie domagać się odszkodowania, bo wszystkie procedury zostały wypełnione i nie doszło do popełnienia czynu zabronionego.

Pani Maria nie może się z tym pogodzić. Nowi właściciele postawili już dom, a ona nie ma ani działki, ani pieniędzy. Dlatego złożyła skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Trybunał sprawę przyjął. Działka warta jest około 11 tysięcy złotych.*

* skrót materiału

Reporter: Paulina Bąk

pbak@polsat.com.pl