11 lat stara się o mieszkanie – nie jest nawet na liście oczekujących!
Matka samotnie wychowująca dwie córki od 11 lat prosi władze Dzierzgonia koło Malborka o komunalne mieszkanie. Przez ten czas nawet nie znalazła się na liście oczekujących. Zdaniem gminy lokal nie należy jej się w pierwszej kolejności, bo wielkość wynajmowanego przez nią mieszkania jest za duża o 2 metry na osobę. Do końca stycznia kobieta musi opuścić lokal, który teraz zajmuje.
Małgorzata Skwierczyńska ma 37 lat. Wraz z dwiema córkami mieszka w Dzierzgoniu nieopodal Malborka. Robi co może, by zapewnić dziewczynkom spokojne życie. Ale za chwilę staną się… bezdomne.
Pani Małgorzata w 2004 roku odeszła od męża. Tak jak stała. Zaczęła tułaczkę po stancjach. Od 8 lat mieszka w wynajętym okazyjnie mieszkaniu. Powierzchnia mieszkalna to niecałe 22 metry kwadratowe.
- Mieszkałyśmy tutaj w zamian za opiekę. Trzeba było remontować to mieszkanie, zimową porą palić – opowiada pani Małgorzata.
Kobieta radzi sobie jak może. Nie korzysta z pomocy społecznej, ale nie stać jej ani na kredyt, ani wynajem na wolnym rynku. Dlatego od 11 lat prosi gminę od mieszkanie komunalne. Bezskutecznie. Dlaczego? Bo wynajmowane przez nią mieszkanie jest, zdaniem gminy, o 2 metry na osobę za duże!
- Nie mogę zrozumieć, jak można wliczyć metry kwadratowe, które nie należą do mnie, których ja w ogóle nie posiadam! To jest jakaś parodia, paranoja. Poza tym, nie wiem, kto wymyślił taką ustawę. Pięć metrów na osobę?
Ja sobie nie wyobrażam życia na 15 metrach kwadratowych – mówi pani Małgorzata.
- Potrzeb jest bardzo dużo. W uchwale jest zapisane, że w pierwszej kolejności komisja przyznaje mieszkania osobom, gdzie metraż nie przekracza 5 metrów kwadratowych -tłumaczy Elżbieta Domańska, burmistrz Dzierzgonia.
Pani Małgorzata chętnie przyjęłaby mieszkanie do remontu. Mogłaby sama je odnowić. Jest budowlańcem, pracuje sezonowo i za zarobione pieniądze kupiła już niezbędne do remontu materiały.
- Od trzech lat gromadzimy materiały budowlane na remont naszego mieszkania. Posiadamy farby, grunty, tynki, kafle, gładź szpachlową. Na co dzień maluję ściany, szpachluję, kładę tapety, więc nie będzie to żadnym problemem - mówi pani Małgorzata. Kobieta pierwszy wniosek o mieszkanie złożyła w 2004 roku. Do tej pory nawet nie znalazłam się na liście oczekujących. A czas goni.
Właściciel mieszkania, które wynajmuje pani Małgorzata wypowiedział jej umowę i do końca stycznia kobieta musi bezwzględnie opuścić mieszkanie. Nie ma dokąd pójść.
- Nie radzę sobie z tym w ogóle, cały czas myślę, co będzie w styczniu. Jestem jednym wielkim kłębkiem nerwów – rozpacza pani Małgorzata.*
* skrót materiału
Reporter: Irmina Brachacz-Przesmycka
ibrachacz@polsat.com.pl