Słyszy głosy i może "ich" zabić

Pan Tomasz z Malborka cierpi na schizofrenię paranoidalną. 34-letni mężczyzna od lat jest, delikatnie mówiąc, uciążliwy dla sąsiadów i 21-letniego brata Rafała. Nie rozstaje się z nożem, groził wysadzeniem bloku, potwornie hałasuje w nocy, ma omamy. Ludzie się boją i domagają pomocy. - To nienormalne, że mężczyzna z taką chorobą jest zostawiony sam sobie - słyszymy od jednej z sąsiadek.

- Najgroźniejsze są jego napady. Mieszkałem z nim miesiąc, żeby zobaczyć jak to wygląda. Jak jest po alkoholu czy używkach, to jest na tyle agresywny, że nawet na mnie się rzuca - mówi pan Rafał.

- Groził, że wysadzi blok w powietrze, że podpali. Moją żonę, jak była w ciąży, to zepchnął ze schodów, dobrze, że jej się nic nie stało. Chodzi z nożem non stop. Otwiera nim drzwi, gdy nie ma klucza - mówią sąsiedzi pana Tomasza.

Pan Tomasz, mimo stwierdzonej choroby i wielokrotnych nakazów przymusowego leczenia w zakładzie psychiatrycznym, po 30 dniach wychodzi na własne żądanie i odmawia dalszego leczenia. Jego brat nie chce go ubezwłasnowolnić.

- Nie chcę brać takiego ciężaru na siebie, chcę sobie jakoś życie ułożyć, rodziców nie mam.
Nie jestem w stanie go upilnować. Jakiś młody łepek go zaczepi i on mu przyłoży kosą czy pałką, a ja będę odpowiadał za to, bo sprawowałem nad nim opiekę - wyjaśnia pan Rafał.

- Nie da się tu mieszkać! Muszę mieszkać gdzie indziej. Boję się, zresztą nie da się tutaj wytrzymać ze względu na hałasy, krzyki, nocne stukania. On skacze po nocach, wszystko się trzęsie - mówi pan Piotr, sąsiad pana Tomasza.

Pan Tomasz: Zdarza się, że o późnej godzinie po prostu mi ubliżają.
Reporter: Kto?
- Te osoby!
- Te, które pana nawiedzają?
- Atakują niewinnego człowieka, krzywdząc go we własnym domu. Osoby, które mówią, że moi rodzice po śmierci trafili do nich i są zamordowani bestialsko, to niespecjalnie są zdrowe osoby.

O skierowanie pana Tomasza do domu pomocy społecznej walczy jego brat wraz z Ośrodkiem Pomocy Społecznej. Niestety, sprawa w sądzie ciągnie się już od 2 lat i z miesiąca na miesiąc jest odraczana.

- Dużo informacji dopływało do nas ze środowiska sąsiedzkiego i członków rodziny, ale tu zachowanie samego zainteresowanego spowodowało to,  że musieliśmy zainterweniować i zabezpieczyć przede wszystkim jego zdrowie. Wniosek był złożony w lutym 2014 r. Były wyznaczane kolejne terminy rozpraw, jednak były odraczane z przyczyn wiadomych sądowi - mówi Jacek Wojtuszkiewicz, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Malborku.

- Uważam, że to nienormalne, że mężczyzna z taką chorobą jest sam sobie zostawiony, on jest zagrożeniem dla całego bloku - mówi pani Dorota, sąsiadka pana Tomasza.*

* skrót materiału

Reporter: Dominika Grabowska

dgrabowska@polsat.com.pl