Walczy o każdy dzień życia

Łukasz Cichosz z Gdańska ma na szyi krwawiący guz, większy niż jego głowa. 22-letni mężczyzna od 7 lat toczy nierówną walkę z czerniakiem. Pod koniec roku guz urósł do niewyobrażalnych rozmiarów, a lekarze przygotowali rodzinę na najgorsze. Pan Łukasz nie poddaje się. Jest szansa, że lek, który może uratować mu życie będzie refundowany, ale jeszcze nie jest. Jedna dawka leku kosztuje 50 000 zł, a pan Łukasz musi go brać co 3 tygodnie.

Cierpienia, które od kilku miesięcy towarzyszy Łukaszowi Cichoszowi nie da się opisać… Jeszcze rok temu był szczęśliwy i zakochany. Dziś z pomocą swej żony i rodziny walczy o każdy kolejny dzień życia.

- Nie może kichnąć, nie może prostych czynności wykonywać, bo każde napięcie powoduje krwotok tętniczy.  Jeśli nie jest odpowiednio zatamowany, może skończyć się tragicznie – opowiada Paulina Herholc-Cichosz, żona pana Łukasza.

Reporter: Jak pan sobie z tym wszystkim radzi?
Łukasz Cichosz: Żyję…

Dramat zaczął się na pozór niewinne. Pan Łukasz od dzieciństwa miał niewielkie znamię na głowie. Mimo regularnych badań i obserwacji, w 2009 roku znamię dało o sobie znać.

- Któregoś dnia zostało to naruszone i zaczęło rosnąć. Okazało się, że to czerniak przerzutowy – wspomina pan Łukasz.

- Wycięcie dało mu chwilę oddechu, do 2011 roku. Wtedy zaczęły się pojawiać przerzuty, w miejscach wycinanych guzów pojawiały sie następne. Łukasz przeszedł ponad 20 operacji, w rejonie szyi i węzłów chłonnych – mówi Barbara Pepke z fundacji Gwiazda Nadziei.

- Zdołałem się zakwalifikować do amerykańskiego badania klinicznego prowadzonego przez niemiecki koncern. Od 2012 roku do 2014 stycznia nie miałem żadnych przerzutów – dodaje pan Łukasz.

Radość nie trwała jednak długo. Badanie kliniczne się skończyło, a rozpoczął horror. Guz zaczął rosnąć w zastraszającym tempie. Jest nieoperacyjny i w każdej minucie może pozbawić pana Łukasza życia.

- W sierpniu zrobił się naprawdę duży, zaczął pękać, otwierać się, do połowy listopada osiągnął rozmiar prawie wielkości głowy. 12 listopada dostał takiego krwotoku, że ledwo dojechało pogotowie. Jak jechał do szpitala, to już nie do końca był świadomy tego, co się dzieje. Wszystko było zalane krwią, łącznie ze mną i babcią, która pomagała mi tamować – opowiada Paulina Herholc-Cichosz, żona pana Łukasza.

Mężczyzna od listopada do grudnia przeszedł 30 transfuzji krwi. - Lekarze mówili, że mamy nie spodziewać się, że dożyje nowego roku – wspomina jego żona.

Ale pan Łukasz wciąż żyje. Dwa miesiące temu wziął z panią Pauliną ślub. Mężczyzna wie, że jest dla niego ratunek. To nowoczesne leczenie zaawansowanych czerniaków stosowane w Europie. Teoretycznie w Polsce jest ono dostępne, ale… bardzo kosztowne i nierefundowane. Jedna dawka leki kosztuje 50 000 zł, a pan Łukasz musi go dostawać co trzy tygodnie.

- To są leki dedykowane właśnie dla pacjentów z największym zaawansowaniem tej choroby, dla pacjentów, którzy mają złe rokowania. Wykazano, że są one skuteczne – informuje Monika Słowińska,  dermatolog z Kliniki Dermatologii CSK MSW w Warszawie.

- On cały czas jest świadomy tego, co się z nim dzieje i tak na to liczy. Mam mu powiedzieć, że nic z niego już nie będzie? Nie można w ten sposób – mówi Teresa Korycka, babcia pani Pauliny.

W Polsce lek otrzymał pozytywną rekomendację Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji. To daje szanse, by za kilka miesięcy mógł być refundowany. Czy tak się stanie? Zapytaliśmy urzędników Ministerstwa Zdrowia.

„Obecnie wniosek o objęcie refundacją leku stanowił przedmiot negocjacji Komisji Ekonomicznej z Wnioskodawcą. Po zajęciu stanowiska przez Komisję Ekonomiczną, Minister Zdrowia w oparciu o wypełnienie kryteriów ustawy o refundacji podejmie decyzję w przedmiotowej sprawie.” – odpowiedzieli.

Pan Łukasz nie może czekać. Całym jego oparciem jest dziś pani Paulina. To ona dwa razy dziennie zmienia opatrunki, które pochłaniają całe oszczędności.

- Jeden opatrunek wytrzymuje średnio 12 godzin. Przecieka chłonką z martwicą na wszystkie strony. Po 12 godzinach waży średnio 2 kg. I tak dwa razy dziennie – opowiada pani Paulina.

- Dochody Łukasza to niska renta socjalna, a same opatrunki kosztują 4000 zł miesięcznie – mówi Barbara Pepke z fundacji Gwiazda Nadziei.

- Walczę już siedem lat. Nadzieja umiera ostatnia. Jakbym miał się teraz poddać, na samym końcu, to byłoby głupie - podsumowuje pan Łukasz.*

* skrót materiału

Jeżeli chcą Państwo pomóc panu Łukaszowi, prosimy o kontakt z reporterem: ibrachacz@polsat.com.pl lub redakcją: interwencja@polsat.com.pl, tel. 22 514 41 26

Reporter: Irmina Brachacz-Przesmycka