Zarejestrował na siebie 2000 samochodów. Ukraińcy płacą po 400 euro

Rejestrują po kilka samochodów dziennie! Polacy pomagają Ukraińcom unikać opłacania cła za samochody sprowadzane z UE. Wysokość takiej opłaty często przewyższa wartość auta. Dlatego Polacy rejestrują pojazdy na siebie w Polsce. Koszt "usługi" wynosi 400 euro. Rekordziści mają nawet 2000 samochodów zarejestrowanych na siebie. Wszystkie jeżdżą po Ukrainie na polskich tablicach rejestracyjnych.

Krzysztof B., mieszkaniec wsi Tuczempy koło Jarosławia na Podkarpaciu rejestruje na siebie samochody, które są własnością obywateli Ukrainy. Pojazdy zakupione na terenie Unii Europejskiej na Ukrainie mają wysokie cło. A tak samochód przekracza granicę na polskich tablicach rejestracyjnych, mając dwóch współwłaścicieli Polaka i Ukraińca.

- On się tym zajmuje od 7-8 lat. Ukraińcy kupują samochody i przychodzą do niego. Umowę darowizny mu podpisują. Ma ponad 2 tysiące samochodów zarejestrowanych na siebie, bo część wyrejestrowuje. Jak ktoś nie zapłaci ubezpieczenia, to napisze sobie umowę i zgłosi zbycie w wydziale komunikacji. On nie płaci podatku, nie ma ewidencji. On dziennie 3-5 aut  rejestruje - opowiada pani Zuzanna, znajoma  Krzysztofa B. 

- Zgodnie z prawem ukraińskim, takie auto może znajdować się od 5 do 10 dni, potem trzeba wyjechać z Ukrainy. Przestrzegamy tego. Co 5 dni wyjeżdżamy przez lwowskie województwo, a 10 dni przez wołyńskie czy zakarpackie. Tylko, żeby wjechać na teren Unii i wyjechać - mówi pan Wasyl, który skorzystał z usług Krzysztofa B.

 

- Oni muszą przekraczać granicę co 5 dni i dlatego robią się kolejki na przejściach. To tworzy problem. Jak ktoś chce przekroczyć granicę, to musi czekać przez kilkanaście godzin w kolejce - dodaje Eugeniusz Sało, dziennikarz Kuriera Galicyjskiego we Lwowie.

Pan Wasyl ze Lwowa i pan Ivan z Tarnopola skorzystali z usług Krzysztofa B. Przyznają, że nie rozumieli dokumentów, które u niego podpisywali. Zależało im tylko na zarejestrowaniu samochodu w Polsce.

- Nie wiedziałem, co podpisuję. U nas na Ukrainie takie auto kosztuje 4-5 razy drożej. Kupiłem auto i pojechałem do pana Krzysztofa. Zarejestrował je na siebie, był wpisany w dowodzie. I za to zapłaciłem 400 euro.
Jak trzeba przegląd, to panu Krzysztofowi oddaje dowód rejestracyjny. Przegląd kosztuje 100 złotych plus 50 za "usługę bez auta". Ja nie zawożę samochodu na badania do Polski - mówi nam pan Wasyl. Mężczyzna dodaje, że pół Lwowa jeździ na polskich tablicach rejestracyjnych.

 

Pan Ivan kupił samochód we Włoszech. - Przyjechałem do Krzysztofa B., a on powiedział, że to załatwi. Zapłaciłem 400 euro - opowiada.


- Nie mam nic w tej sprawie do powiedzenia, pan mnie pomawia - stwierdził Krzysztof B. Mężczyznę w wydziale komunikacji jarosławskiego starostwa można spotkać niemal codziennie. Tamtejsi urzędnicy twierdzą, że nie są wstanie przeciwdziałać procederowi rejestracji samochodów na dwóch właścicieli - Polaka i Ukraińca. Zjawisko jest masowe. Podobnie jest w Przemyślu.

- Jest to uciążliwy problem, po pierwsze kolejki i utrudnienia dla urzędników - mówi Józef Szkoła, wicestarosta powiatu jarosławskiego.
Reporter: Wiemy, że samochody Krzysztofa B. nie liczą się w setki, ale tysiące.
Wicestarosta: To jest nie tylko jedna osoba. Nasze radczynie prawne uznały, że to jest dopuszczalne.

- To problem ogólnopolski, zwłaszcza ściany wschodniej. W Przemyślu są dwa wydziały komunikacje. W urzędzie miejskim jest zarejestrowanych 4500 samochodów, a  jedna osoba ma ich 1600. Jest szara strefa - tłumaczy Andrzej Stasicki, naczelnik Wydziału Komunikacji Urzędu Miasta w Przemyślu.

Na Ukrainie samochodów z polskimi tablicami rejestracyjnymi jest mnóstwo. Na parkingu pod jednym z bloków zauważyliśmy, że na osiem zaparkowanych tam samochodów, tylko jeden miał  ukraińskie tablice. Zdaniem dyrektora Lwowskiej Straży Celnej - te samochody należą do Ukraińców. 

- Przeprowadziliśmy w styczniu eksperyment na przejściach granicznych z Polską. 65 procent samochodów przekraczających granicę posiadało polskie rejestracje, ale tylko 10 procent kierowców tych  samochodów to byli Polacy. Resztę samochodów z polskimi rejestracjami prowadzili obywatele Ukrainy - informuje Levko Prokipczuk, dyrektor Lwowskiej Straży Celnej.    

Wiele wydziałów komunikacji już dawno rozwiązało ten problem. Na przykład w Rzeszowie obywatele krajów spoza Unii Europejskiej nie mają możliwości swobodnego zarejestrowania samochodu, jako współwłaściciel.

- Egzekwujemy przepis o obowiązku meldunkowym lub prawie pobytu. Współwłaścicielem samochodu może być tylko osoba, która ma stały pobyt, czasowy pobyt udokumentowany przez wojewodę  albo pozwolenie na pracę - tłumaczy Krzysztof Wadiak, dyrektor Wydziału Komunikacji Urzędu Miasta Rzeszowa.*

* skrót materiału

Reporter: Artur Borzęcki

aborzecki@polsat.com.pl