Słoweniec porwał dziecko w Krakowie. Bił je i gryzł!

Sceny grozy w Krakowie. Słoweniec Martin L. na oczach matki porwał jej 4-letniego syna. Zarzucił go sobie na ramię, uciekał i jednocześnie bił. Płaczące dziecko ugryzł w policzek, a później wrzucił je głową w dół do kontenera na śmieci. Napastnika zatrzymali przechodnie. Początkowo nie można było się z nim porozumieć. W jego krwi wykryto śladowe ilości tabletki gwałtu oraz płynu do chłodnic.

We wtorek 2 lutego na osiedlu Grzegórzki w Krakowie doszło do dramatycznych wydarzeń. Pani Małgorzata spacerowała ze swoim czteroletnim synkiem. W pewnym momencie do chłopca podbiegł młody mężczyzna i go porwał.

- Nagle nieznany matce mężczyzna podbiegł i porwał dziecko. Przełożył je przez ramię, następnie kijem, który trzymał w drugiej ręce, zaczął je bić i biec. Jednocześnie też w tym momencie te dziecko zaczęło się szarpać i dlatego mężczyzna ugryzł je dosyć dotkliwie w policzek – opowiada Mariusz Ciarka, rzecznik prasowy Komendanta Wojewódzkiego Policji w Krakowie. - Następnie mężczyzna wrzucił dziecko do pobliskiego, dużego kontenera na śmieci i zaczął kijem je ubijać, jak nieraz ubija się śmieci – dodaje rzecznik.

Napastnika ujęli przechodnie. Został przewieziony do komisariatu policji. Tam jednak nie udało się ani ustalić kim jest, ani go przesłuchać. Policjanci twierdzą, że mężczyzna posługiwał się niezrozumiałym dialektem.

- Jego słów nie można było przypisać do żadnego ze znanych języków, stwierdzić czy jest to język znany ludziom – mówi rzecznik Mariusz Ciarka.

Na razie nie wiadomo, co mogło być przyczyną ataku na chłopczyka. Wiadomo jednak, że we krwi mężczyzny wykryto śladowe ilości tabletki gwałtu oraz płynu do chłodnic. Decyzją sądu porywacz został aresztowany na trzy miesiące. Mały Julek przebywa w szpitalu. Jego rodzice odmawiają komentowania sprawy.

- Dziecko jest w stanie dobrym. W tym momencie jest pod opieką psychologów - powiedziała Natalia Adamska-Golińska, rzecznik Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie.

- Prokurator przedstawił  zarzuty uprowadzenia małoletniego dziecka, usiłowania spowodowania u niego ciężkiego uszczerbku na zdrowiu z uwagi na fakt, że dziecko zostało wrzucone głową w dół do kontenera na śmieci. W czasie tego przesłuchania mężczyzna nie odniósł się do przedstawionych mu zarzutów. Na pytanie czy wie, dlaczego znajduje się szpitalu, odpowiedział, że powiedziano mu, że naruszył prawo i brał narkotyki. Podał również, że jest zmęczony i ma mętlik w głowie - dodała Bogusława Marcinkowska z Prokuratury Okręgowej w Krakowie.

Dopiero po kilku dniach udało się ustalić, że tajemniczym napastnikiem jest obywatel Słowenii - Martin L. Okazało się również, że był on poszukiwany przez policję w swoim kraju jako zaginiony, ponieważ tydzień wcześniej wyszedł i nie wrócił do swojego domu w Ljubljanie. W potwierdzeniu tożsamości mężczyzny pomógł jego ojciec, który specjalnie po to przyjechał do Polski.*

* skrót materiału

Reporter: Jan Kasia 

jkasia@polsat.com.pl