Julia normalnie chodzi! Cud z udziałem papieża

Julia urodziła się bez kości strzałkowych w nogach. Według polskich lekarzy najlepszym rozwiązaniem dla dziewczynki była ich amputacja , a potem dobre protezy. Rodzice dziewczynki nie chcieli o tym myśleć. Odkryli klinikę w USA, gdzie operuje się takie przypadki. Niestety, za około milion zł. Pomogli ludzie dobrej woli i papież Franciszek.

Zanim uśmiech pojawił się na twarzy 40-letniej pani Doroty z Lubartowa, upłynęło kilka lat. 2,5 roku temu kobieta przeżyła szok, kiedy urodziła się jej najmłodsza córka Julia.

- Od razu mój wzrok skierował się na jej nóżki. Zobaczyłam, że w jednej ma tylko 3 paluszki. Z drugą było podobnie. Julka urodziła się bez kości strzałkowych. Na pierwszej konsultacji poinformowano mnie, że najlepiej to Julka będzie chodzić na protezach, czyli trzeba amputować nogi. Cały czas miałam taką myśl, że nie dam jej tego zrobić, choćby nie wiem co, będę walczyć – wspomina Dorota Piskorska, mama Julki.

W Polsce lekarze nie dawali żadnych szans na to, aby mała Julia kiedykolwiek stanęła na własnych nóżkach. Zrozpaczona i zdesperowana pani Dorota wraz z mężem, zaczęła gorączkowo szukać w internecie pomocy. Ku ogromnemu jej zaskoczeniu, pojawiła się nadzieja.

- Znaleźliśmy rodziców dziewczynki z taką samą wadą, którzy już przygotowywali się na wylot do Stanów Zjednoczonych do doktora Paleya. Wysłaliśmy mu prześwietlenie. Odpisał, że jak najbardziej podejmie się operacji Julki, bo wada jest do zoperowania. Napisał, że w przyszłości będzie biegać, skakać jak normalne dziecko. Kolejnym szokiem był kosztorys, jaki nam przysłał – opowiada Dorota Piskorska, mama Julki.

Klinika, w której Julia miała być operowana, jest na Florydzie. Finansowy mur dla zrozpaczonych rodziców dziewczynki wydawał się nie do przeskoczenia. Nie mieli zupełnie pomysłu od czego zacząć.  Osobą, której pomoc okazała się bezcenna, była wychowawczyni drugiej córki pani Doroty.

- Przyszła porozmawiać, co dalej zrobić, tym bardziej, że wiedziałam, że mama nie chce pokazywać Julki. To był dla niej szok. Pierwsze, co powiedziałam to, że musi ją pokazać światu, bo inaczej nie ruszymy z pomocą. I tak się zaczęło – opowiada Marzena Łukasiewicz, wychowawczyni drugiej córki pani Doroty ze Szkoły Podstawowej Nr 3 w Lubartowie.

- Ona wpadła na pomysł, to akurat było przed świętami wielkanocnymi, że może w szkole zorganizuje jakiś kiermasz dla Julki. To była pierwsza zbiórka – mówi mama Julki.

- Była zbiórka przy kościele w Niedzielę Palmową. Poszedł cały Lubartów. Później wszystkie imprezy w mieście były dla Julci – dodaje Aleksandra Mirosław, babcia dziewczynki.

Jednak cały czas do uzbierania miliona złotych było daleko. Najistotniejszy był wyścig z czasem, bo dziewczynka musiała być zoperowana przed ukończeniem 2 lat. Pani Dorota do tej pory sama nie wierzy, co zrobiła. Napisała błagalny list z prośbą o pomoc do papieża Franciszka.

- Z Nuncjatury Apostolskiej przyszło do nas zapytanie, czy faktycznie jest taka Julka i czy potrzebuje takiej pomocy. Oczywiście potwierdziliśmy wszystkie te informacje i za pośrednictwem Jałmużnika Papieskiego
Arcybiskupa Konrada Krajewskiego otrzymaliśmy informację, że sam papież zdecydował się włączyć w pomoc Julce, przekazując dużą kwotę pieniędzy – powiedział Mateusz Jocek, rzecznik prasowy Caritasu Archidiecezji Lubelskiej.

W maju ubiegłego roku Julia wraz z rodzicami poleciała na Florydę do kliniki doktora Drora Paleya. Miała wtedy rok i 10 miesięcy. Rodzice wiedzieli, że ich córkę czeka szereg skomplikowanych operacji, ale ani przez moment nie tracili nadziei, że ich córka będzie chodzić.

- Byliśmy tam w sumie ponad 8 miesięcy. Pierwsza, najważniejsza operacja była 27 maja. Trwała 10 godzin. Wszystko się udało. Lekarz wyszedł zadowolony. Później zaczęliśmy rehabilitację. Codziennie podkręcaliśmy jej śruby, które w sumie wydłużyły jej nóżki o 5 cm. 2,5  roku czekaliśmy na to, żeby Julka stanęła i zaczęła chodzić. Łzy pociekły po policzkach. Na pewno będę pamiętać to do końca życia - opowiada Dorota Piskorska, mama Julki.

Pod koniec stycznia tego roku szczęśliwa rodzina wróciła do rodzinnego Lubartowa. Były transparenty i gorące powitania. Wdzięczność tym wszystkim, którzy pomogli, aby Julia mogła samodzielnie chodzić, jest ogromna.

- Mamy w planach, żeby pojechać do Ojca Świętego i mu podziękować osobiście – mówi mama Julki.*

* skrót materiału

Reporter: Małgorzata Frydrych

mfrydrych@polsat.com.pl