Ma obdukcję, zdjęcia i opinie biegłych. Sprawa o pobicie umorzona

Pani Barbara twierdzi, że jej mąż, emerytowany stołeczny policjant w domu jest katem. Oskarża go o znęcanie psychiczne i fizyczne. Po wydarzeniach z 19 lutego 2014 roku kobieta złożyła zawiadomienie na policji. Ma obdukcję, zdjęcia posiniaczonego ciała i opinie biegłych o możliwym pobiciu. Dlaczego więc prokurator umorzył postępowanie?

Pani Barbara ma 55 lat. Mieszka w Warszawie. Od 35 lat jest żoną i matką. Jej mąż to stołeczny policjant. Doświadczony funkcjonariusz prewencji, który 10 lat temu, po długiej służbie, przeszedł na emeryturę.
To zapis fragmentu  nagrania dokonanego przez panią Barbarę:

- Jak jesteś w toalecie, to powinieneś sprzątnąć.
- Ja się będę zachowywał po swojemu, a tobie, jak, k…, nie pasuje, to idź zatrudnij się w szalecie miejskim i będziesz sprzątała. (…)
- Ty w niczym mi nie pomagasz, nie robisz nic.
- Oczywiście, że nie pomagam. I nie będę pomagał.
- I to jest normalne, myślisz?
- Sprzątaczki nie będzie, to wtedy będę sprzątał.

Kobieta twierdzi, że podobnych nagrań ma kilkanaście…

- Moja klientka została pobita przez swojego męża. Pokrzywdzona podaje 3 takie zdarzenia bądź 2 – informuje Marcin Frelek, pełnomocnik pani Barbary.

Kolejny fragmenty nagrania pani Barbary:

- Ja choruję na nogi tyle lat…
- Mnie to gówno obchodzi, że ty chorujesz. (…) Mogą ci up… przy samej dupie.
- Ale wiesz, że mi grozi amputacja nogi?
- Ale to jest twoja sprawa, twoja noga, twoja choroba.

19 listopada 2014 roku między panią Barbarą a jej mężem doszło do awantury. Oprócz słów pojawiły się rękoczyny. Nie było żadnych świadków. Nikogo, kto zażegnałby konflikt. Wszystko działo się w czterech ścianach.

- Było zdarzenie z 19 listopada, zainicjowane przez żonę. Pracowałem na laptopie. Żona wpadła do pokoju. Kątem oka zauważyłem, że chce mnie zaatakować z kopa, ja się uchyliłem. Nie było żadnego bicia, ja się broniłem, przytrzymywałem – twierdzi mąż pani Barbary.

- Była taka sytuacja, że rzeczywiście ojciec podniósł na matkę rękę, byłem mały, ale pamiętam, że na pewno coś takiego było – mówi syn pani Barbary.

Zaraz po awanturze pani Barbara zgłosiła się na policję. Rozpoczęło się dochodzenie. Jej mąż nie przyznał się do pobicia. Oprócz niego, śledczy przesłuchali też dzieci pani Barbary. Mimo że nie widziały, co wydarzyło się w domu, w swoich zeznaniach… stanęły po stronie ojca.

- Według córki, to jest samookaleczenie – mówi pani Barbara.

- Jeśli chodzi o te wszystkie ślady, to nie byłem, nie widziałem tego zajścia, ale też wiem, że ślady mogą być wynikiem tego, że mama jest chora i delikatna – twierdzi syn kobiety.

- Ona ma taką chorobę, ja ją za ręce potrafiłem przytrzymać czy córka, a na drugi dzień były siniaki – dodaje mąż pani Barbary.

W sprawie powołano dwóch niezależnych biegłych. Obaj stwierdzili, że obrażenia na ciele pani Barbary mogły powstać w wyniku pobicia. Mimo to, w grudniu zeszłego roku prokurator postanowił… umorzyć dochodzenie. Jeśli pani Barbara nadal chce dochodzić swych praw, musi więc skierować do sądu prywatny akt oskarżenia.

- Ma obdukcję, zdjęcia, nagrania, wydawałoby się, że sprawa jest ewidentna. Nie chciałbym tej kobiety odwiedzać w więzieniu, bo kiedyś nie wytrzyma… ani tym bardziej na cmentarzu – mówi Marek Łagodziński z Fundacji Sławek.

Przedstawiciele prokuratury nie zgodzili się na wypowiedź. Pani Barbara zwróciła się o pomoc do Ośrodka Pomocy Społecznej. Dzięki temu, niebawem będzie mogła przeprowadzić się do hostelu. Zacznie układać sobie życie na nowo.

- Nie muszę panu mówić, co to jest socjopatka, nie? To jest osoba, która lubi krzywdzić najbliższe osoby! – mówi o pani Barbarze jej mąż.

- Będzie coraz gorzej. To jest cisza przed burzą. On coś zrobi, coś knuje. Do końca życia nie zapomnę uśmiechu i satysfakcji mojego męża, jak mnie bił. A ja go prosiłam o życie  – opowiada pani Barbara.*

* skrót materiału

Reporter: Rafał Zalewski

rzalewski@polsat.com.pl