Najpierw podpalił, teraz zastrzelił. Wszystkim mówił, że „dokończy dzieła"
Rodzinna tragedia w Raciborzu. Rankiem 15 lutego Ryszard K. przyszedł do domu córki, wyjął broń i zaczął strzelać. Zabił zięcia i ranił córkę. Później wszedł do drugiego domu na posesji i zabił się strzałem w głowę. Według wstępnych ustaleń, rodzina kłóciła się o majątek.
- Wszystkim mówił na mieście, że dokończy dzieła, wszystkim to mówił! Mówił, że powybija ich wszystkich - mówi pan Michał, wnuk Ryszarda K.
- To wynik nieporozumień rodzinnych na tle finansowym - uważa sąsiad rodziny.
15 lutego, poniedziałek, Racibórz w województwie śląskim. Około godziny 10 rano w domu przy ulicy Skłodowskiej-Curie dochodzi do tragedii. Okoliczni mieszkańcy nie mogą uwierzyć w to, co się stało.
- Żona była, strzały słyszała i wybicie szyby. Do tego drugiego domu wszedł przez okno, wybił szybę, tam się zastrzelił - opowiada sąsiad rodziny.
- Wszystkich znałam, przecież my tu za długo mieszkamy, żebyśmy się nie znali. Nie mogę złego słowa powiedzieć na starego K. Nie mogę złego słowa powiedzieć na Elkę, na Jarka… naprawdę nie mam o czym mówić - dodaje sąsiadka.
76-letni Ryszard K. zapukał do drzwi swojej córki. Oddał kilka strzałów. Zabił swojego zięcia - 52-letniego Jarosława S. i ranił córkę - 53-letnią Elżbietę S. To ona wezwała policję.
- Już po kilku minutach w budynku znajdującym się obok na tej samej posesji policjanci odnaleźli ciało 76-latka, który najprawdopodobniej popełnił samobójstwo - informuje Mirosław Szymański, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Raciborzu.
- On od dzieciństwa maltretował matkę. Mama była za słaba, żeby cokolwiek z tym zrobić i właśnie do tego doprowadza. Niech nikt nie mówi, że o tym nie wiedział, albo że to był biedny człowiek. To nie był biedny człowiek, miał dwie emerytury - mówi pan Michał, wnuk Ryszarda K.
- Wyjechał do USA, przez 15 lat ciągnął półtusze świńskie w chłodni, czyli pracował ciężko. Finansował jeden dom, drugi dom. One, jak był w Stanach Zjednoczonych, były na córkę. Wrócił i nie miał mieszkania praktycznie, ale to po czasie. Z 10 lat tu mieszkali, pięknie wszystko i po prostu został bez środków - mówi sąsiad rodziny.
Okazuje się, że Ryszard K. w 2014 roku podpalił swój dom i dom córki, następnie próbował popełnić samobójstwo. Prokuratura kilka tygodni temu skierowała przeciwko niemu akt oskarżenia.
- To akt oskarżenia o sprowadzenie pożaru dwóch budynków. W jednym mieszkał sprawca, w drugim jego córka z zięciem. Mężczyzna nie przyznał się do winy - informuje Danuta Kozakiewicz z Prokuratury Rejonowej w Raciborzu.
- Podpalacz usiłował na koniec popełnić samobójstwo, poderżnąć się. Odratowali go. Po pobycie w szpitalu psychiatrycznym w Rybniku wyjechał do Stanów, gdzie ma siostrę. Teraz wrócił, ale nawet o tym nie wiedzieliśmy - mówi sąsiad rodziny.
Elżbieta S. przeżyła strzelaninę. Obecnie przebywa w szpitalu. Sąsiedzi nadal są w szoku. Twierdzą, że to była spokojna rodzina i nic nie zapowiadało tej tragedii. Skąd 76-latek miał broń i jaki był powód jego działania - wyjaśnia prokuratura.*
* skrót materiału
Reporter: Angelika Trela
atrela@polsat.com.pl