Nocne prawo strażników miejskich

Złamany ząb, poparzone gazem oko, wybity bark, a także wywiezienie do lasu i grożenie śmiercią - tak nocną interwencję warszawskiej straży miejskiej opisał na jednym z portali społecznościach Paweł Surgiel. Mężczyzna twierdzi, że 15 lutego zauważył pod swoim blokiem busa straży miejskiej, który zablokował aż trzy miejsca parkingowe. Jego dramat zaczął się, gdy zwrócił strażnikom uwagę.

- Parking na osiedlu, bardzo deficytowe miejsce, więc poprosiłem, żeby inaczej zaparkował. Odpowiedzieli, żebym wyp... Mnie to dotknęło. Wyjąłem telefon i zacząłem nagrywać - opowiada Paweł Surgiel.

Mężczyzna twierdzi, że strażnicy nie chcieli czekać na przyjazd policji. Kiedy stojący przy radiowozie pan Paweł uniemożliwił im odjazd, funkcjonariusze wysiedli z busa i zażądali skasowania nagrania.

- To było po pierwszej w nocy.  Zaczęła się szarpanina. Zostatałem rzucony na ziemię, byłem bity i kopany, wykręcono mi rękę. W samochodzie straży miejskiej pięścią uderzyli mnie w twarz. Chcieli skasować nagranie - twierdzi pan Paweł.

Następnie mężczyzna skuty kajdankami został przewieziony do oddalonego o kilka kilometrów lasu. Tam, według jego relacji, strażnicy mieli grozić mu śmiercią. 

- Moje oczy zostały sparaliżowane gazem. Psikał mi w twarz i około przez 30 sekund ciągłą wiązką . Powiedzieli, że jeżeli nie udostępnię im kodu do odblokowania telefonu, to mnie zakopią. Zostanę zabity i nikt się nie dowie - opowiada zaatakowany mężczyzna.

Pan Paweł twierdzi, że kiedy obiecał, że nie upubliczni nagrania, to zmuszono go do podpisania mandatu in blanco. Kilka minut później zaczął  symulować atak astmy. Wówczas funkcjonariusze straży miejskiej odwieźli go pod blok i wypuścili.

- Obaj strażnicy usłyszeli ten sam zarzut działania wspólnie. On obejmuje trzy czyny. Wymuszanie przez funkcjonariusza publicznego oświadczenia, przekroczenia uprawnień przez tych mężczyzn, jako strażników miejskich i pozbawienia wolności. Za ten czyn grozi im do 10 lat pozbawienia wolności. Obaj podejrzani nie przyznają się do winy - informuje Renata Mazur z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.

Poszkodowany warszawiak sugeruje, że brutalni strażnicy okradli go. Podczas zatrzymania z portfela zginęło mu 400 złotych. Jak ustaliliśmy, jeden z funkcjonariuszy w straży miejskiej pracował od 9 lat, a drugi od 4.  We wtorek obaj zostali dyscyplinarnie zwolnieni z pracy.*

* skrót materiału

Reporter: Artur Borzęcki

aborzecki@Polsat.com.pl