Polska kradzież stulecia. Gdzie jest 8 mln zł?

Policja zatrzymała fałszywego konwojenta agencji ochrony, który w lipcu 2015 roku uciekł furgonem z ponad 8 mln zł. Krzysztof W. to 46-letni krawiec. Mężczyzna ukrywał się w swoim domu w Łodzi. Schudł i zgolił brodę. Zupełnie nie przypominał mężczyzny z wizerunku, jaki upubliczniła policja. To jednak nie koniec sprawy. Wciąż nie odnaleziono pieniędzy. Poszukiwani są kolejni związani ze sprawą przestępcy.

Jest 10 lipca tego roku. Piątek. Około południa prywatna agencja ochrony rozwozi pieniądze do bankomatów. Gotówkę eskortuje trzech uzbrojonych mężczyzn. Ich pierwszy przystanek to Swarzędz. W samochodzie mają ponad 8 milionów złotych.

- Samochód podjechał pod placówkę banku, wyszło z niego dwóch ochroniarzy. Kiedy byli w placówce, trzeci z konwojentów odpalił samochód i odjechał w nieznanym kierunku – opowiada Marcin Święcichowski z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu.

Odjeżdżając sprzed banku, konwojent miał przy sobie specjalne urządzenie. Przy jego pomocy zagłuszył umieszczony w furgonie nadajnik GPS. Potem porzucił samochód w lesie i zniknął razem z gotówką. Wcześniej wyczyścił auto używając do tego ciekłego chloru. Psy tropiące były bez szans.

Mężczyzna zatrudnił się w agencji ponad rok temu. Nie rzucał się w oczy. Przez cały czas sumiennie wykonywał swoje obowiązki. W dniu kradzieży, oprócz auta, wyczyścił też swoją pracowniczą szafkę. Kiedy policja pojawiła się w firmie, okazało się, że nikt nie wie o nim kompletnie nic.

- Ustalono, że poszukujemy mężczyzny, który miał nazywać się Mieczysław Duda. Taki mężczyzna po prostu nie istnieje – opowiada Magdalena Mazur-Prus z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.

- Przez cały czas swojej pracy nosił rękawiczki. Nie zostawił żadnych odcisków palców ani żadnego śladu DNA – mówi Artur Górski z Magazynu Focus Śledczy.

- Miał zgolone włosy, zapuścił w międzyczasie długą brodę, nosił okulary korekcyjne, a przede wszystkim przytył bardzo na wadze, przyjmując różnego rodzaju suplementy – dodaje Andrzej Borowiak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu.

Kilka dni po kradzieży policja opublikowała zdjęcia przestępcy. Mimo to nie zgłosił się nikt, kto zdradziłby jego prawdziwą tożsamość.  We wrześniu zeszłego roku misterny plan zaczął jednak się sypać. Wpadł pierwszy z jego wspólników: 39-letni Andrzej W., łódzki policjant.

- To funkcjonariusz z 20-letnim stażem, właściwie od początku swojej ścieżki zawodowej w pionie prewencji, ostatnie 2 lata w pionie kryminalnym w jednym z łódzkich komisariatów. Szeregowy funkcjonariusz – opowiada Joanna Kącka z Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi.

Kilka dni później wpada kolejny przestępca: były policjant, 43-letni Andrzej K. Śledczy namierzają go po tym, jak wpłaca na konto swoją część łupu. W grudniu prokuratura wystawia list gończy za Grzegorzem Łuczakiem – wiceprezesem firmy, w której pracował fałszywy konwojent. Łuczak to były policjant.

- Ze służby odszedł ponad 10 lat temu. Myślę, że to zbyt odległy okres, żeby łączyć jego pracę w policji z tą konkretną sytuacją – mówi Joanna Kącka z Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi.

- Przesympatyczny, inteligentny człowiek, w życiu nie miałem z nim żadnych zatargów - opowiada sąsiad Grzegorza Łuczaka.

Kilka dni temu w sprawie skoku stulecia nastąpił kolejny zwrot. Po długich miesiącach pracy, policjantom udało się wreszcie ustalić, kim jest fałszywy konwojent. To Krzysztof W., 46-letni krawiec, mieszkaniec Łodzi. Kiedy śledczy zapukali do jego drzwi, zupełnie nie przypominał mężczyzny, którego twarz publikowano w policyjnym komunikacie.

- Ma włosy zapuszczone na głowie, nie ma brody, nie nosi okularów i jest zdecydowanie szczuplejszy. Nie był nigdy karany prawomocnym wyrokiem sądowym, nigdy nie był też związany ze służbami mundurowymi – poinformował Andrzej Borowiak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu.

- Złożył bardzo krótkie wyjaśnienia, w których zaprzeczył, że ma w ogóle cokolwiek wspólnego z tym zdarzeniem – dodała Magdalena Mazur-Prus z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.

W domu Krzysztofa W. nie znaleziono skradzionej gotówki. Być może ma ją przy sobie Grzegorz Łuczak. Oprócz niego śledczy szukają jeszcze co najmniej dwóch członków złodziejskiej szajki. Jeśli wpadną, grozi im 10 lat więzienia.*

* skrót materiału


Reporter: Rafał Zalewski

rzalewski@polsat.com.pl