Ile może wójt?
Wójt Przechlewa na Kaszubach słynie z kontrowersyjnego zachowania. Kierował i uczestniczył w kolizji po alkoholu, później w stanie „wskazującym” został przyłapany w pracy, a ostatnio wszedł w konflikt z Ernestem Pretkielem. Mężczyzna twierdzi, że wójt zjawił się u rodziny znajomego lakiernika i, choć usługa nie została wykonana, zażądał dodatkowych pieniędzy za samochód, który pan Ernest wstawił do warsztatu.
Ernest Pretkiel zapłacił 2500 zł zaliczki i oddał zabytkowy samochód do lakiernika z Przechlewa na Kaszubach. Niestety, w listopadzie lakiernik popełnił samobójstwo. Pan Ernest wynajął lawetę i poprosił siostrę o odebranie niepolakierowanego samochodu. Wówczas w warsztacie pojawił się miejscowy wójt i, jak twierdzi pan Ernest, zażądał dodatkowych pieniędzy za niewykonaną usługę.
Ernest Pretkiel mieszka w Belgii. Polakierowanie samochodu zlecił we wrześniu zeszłego roku. Odebranie auta uzgodnił wcześniej z konkubiną nieżyjącego lakiernika.
- Przyjechali na miejsce, ale okazało się, że pani, która umówiła się ze mną, nie ma. Zamiast nie był wójt gminy Przechlewo, który zażądał od laweciarza jakichś pieniędzy – opowiada Ernest Pretkiel.
- Kiedy próbowałem załadować samochód na lawetę, pan wójt stwierdził, że auta nie wyda, bo trzeba dopłacić. Zapytałem, ile. Wójt nie był w stanie powiedzieć, jaka kwota go interesuje. Odpowiedział, że ile damy – relacjonuje Rafał Wożniak, właściciel lawety.
Pan Ernest twierdzi, że osoby które przyjechały po samochód, czyli jego siostra i właściciel lawety, mieli wszystkie upoważnienia i dokumenty potrzebne do odebrania pojazdu. Mężczyzna postanowił powiadomić policję.
- Ta pani mnie poprosiła, żebym za nią wydał ten samochód, bo to był mój kolega. Ja chciałem ratować rodzinę, zostało tam dwoje małych dzieci. Powiedziałem, że coś się należy, nie powiedziałem, że pieniążki – tłumaczy Andrzej Żmuda Trzebiatowski, wójt Przechlewa.
Reporter: A co się należy, jak nie pieniądze?
Wójt: Nie wiem… może coś moralnie, pochwała…
- To była próba wyłudzenia pieniędzy. Pan wójt zażądał pieniędzy za moje auto. A ja nie jestem za nie nic winny – mówi Ernest Pretkiel, właściciel samochodu.
Do naszej redakcji zgłosił się też Jan Załucki z Gdyni. Mężczyzna w lipcu 2014 roku, wracając znad jeziora, zderzył się z samochodem brawurowo prowadzonym przez wójta Przechlewa.
- Auto jechało z duża prędkością i wjechało w nas. Pan wójt stwierdził, że przestawi samochód, żeby udrożnić ruch. Wsiadł do auta i uciekł z miejsca zdarzenia. Na szczęście znajomi podążyli za wójtem. Został siłą przywieziony na miejsce zdarzenia. Chciał odkupić auto i żebyśmy „przyciszyli” tę sprawę. Nie zgodziłem się, wezwałem policję – opowiada Jan Załucki.
- Wójt jechał w stanie nietrzeźwości i spowodował kolizję . Nie miał uprawnień przy sobie do prowadzenia pojazdu. Stężenie alkoholu, jak ustalił sąd, wynosiło prawie 2 promile – informuje Jacek Żółć z Wydziału Karnego Sądu Okręgowego w Słupsku.
- Nie zgadzam z wyrokiem sądu, ale muszę go przyjąć – mówi wójt Andrzej Żmuda Trzebiatowski.
Reporter: Czy nie uważa pan, że powinienem zrezygnować?
Wójt: Proszę o inny zestaw pytań.
Wójta skazano za prowadzenie samochodu pod wpływem alkoholu, jednak osobno toczyło się postępowanie o spowodowanie kolizji. Policjanci z Kościerzyny wnioskowali o ukaranie go za stworzenie zagrożenia na drodze publicznej. Sąd w Człuchowie włodarza Przechlewa jednak nie ukarał. Dlatego pan Jan rozbity samochód musiał naprawić z własnych oszczędności.
- Doszło do umorzenia postepowania, bo sąd uznał, że kolizja nie była na drodze publicznej tylko wewnętrznej, gminnej – tłumaczy Jacek Żółć z Wydziału Karnego Sądu Okręgowego w Słupsku.
Sąd podczas rozprawy mógł zwrócić uwagę na błąd policjantów i ukarać wójta za kolizję na drodze niepublicznej. Jednak tego nie zrobił.
- Gdybym ja orzekał w tej sprawie, orzekł bym zupełnie inaczej, ale tamten sąd podjął taką decyzję – mówi Jacek Żółć z Wydziału Karnego Sądu Okręgowego w Słupsku.
- Naprawa samochodu kosztowała 10 tysięcy złotych. Muszę za ludzką głupotę płacić ze swoich pieniędzy – opowiada Jan Załucki, uczestnik kolizji w wójtem.
Incydentów z udziałem wójta Przechlewa jest o wiele więcej. Co chwilę pojawiają się kolejne doniesienia o jego kontrowersyjnym zachowaniu.
- W czerwcu 2015 roku dostaliśmy zgłoszenie, że wójt gminy jest w stanie nietrzeźwości w pracy. Policjanci z Człuchowa przebadali wójta i ukarali mandatem 300 zł – opowiada Sławomir Gradek z Komendy Powiatowej Policji w Człuchowie.
- Ja też miałem zdarzenie z wójtem. Wracałem z festynu. Wójt mnie zaatakował i zabrał mi telefon, bo rzekomo go nagrałem. Po zdarzeniu był badany. Miał 2 promile. Po dwóch dniach mój telefon znalazła pracownica gminnego ośrodka pomocy społecznej, odniosła go na policję. Sprawę umorzono ze względu na znikomą szkodliwość czynu – mówi Dariusz Lenc, mieszkaniec Przechlewa.*
* skrót materiału
Reporter: Artur Borzęcki
aborzecki@polsat.com.pl