Rzucili na ziemię i obezwładnili na oczach 4-letniej córki!

Pan Tomasz na oczach dziecka został rzucony na ziemię i obezwładniony przez strażników miejskich z Knurowa. Twierdzi, że tylko zwrócił im uwagę, że przechodzą przez ulicę w niedozwolonym miejscu. Jego czteroletnia córka czekała na chodniku bez opieki, płakała i wołała tatę, aż zainteresowała się nią obca kobieta. Strażnicy twierdzą, że dziecka nie było.

29-letni pan Tomasz z zawodu jest kurierem. Mieszka wraz z żoną i dwojgiem dzieci w Knurowie koło Gliwic. Codziennie rano zawozi swoją czteroletnią córkę do przedszkola w centrum miasta. Tak też było 9 lutego. Ponieważ przed przedszkolem nie miał gdzie zaparkować, zatrzymał się na chwilę w miejscu niedozwolonym.

- Tam jest bardzo mało miejsc parkingowych. Rodzice przyjeżdżają, celowo łamią przepisy, bo nie ma gdzie się zatrzymać, a strażnicy miejscy codziennie przez kilka dni czatowali na rodziców - opowiada Magdalena Warchala, dziennikarka Gazety Wyborczej w Katowicach.

- Kiedy wychodziłem, zauważyłem, że jeden z funkcjonariuszy spisuje moją tablicę rejestracyjną. Wsiadłem do samochodu, po czym jeden z funkcjonariuszy otworzył drzwi i wyszarpał mnie z tego samochodu twierdząc, że chcę odjechać. Powiedziałem, że naruszył moją nietykalność i wzywam policję - mówi Tomasz Kalinowski.

Mężczyzna odmówił wylegitymowania się straży miejskiej. Dokumenty pokazał dopiero policjantom, którzy przyjechali na miejsce. Strażnicy postanowili skierować wniosek o ukaranie go do sądu.  Dzień później pan Tomasz zaparkował samochód na drugim końcu ulicy i idąc z córką do przedszkola, zauważył przechodzących przez drogę dwóch strażników.

- Zauważyłem, że strażnicy przechodzą sobie frywolnie, gdzie 40 metrów dalej jest przejście dla pieszych. Zapytałem, czy tak wolno przechodzić. Jeden ze strażników powiedział, że tak i poprosił o moje dokumenty. Powiedziałem, że okażę te dokumenty, ale jest pięć po ósmej, a córka ma na ósmą do przedszkola. W tym momencie jeden z funkcjonariuszy złapał mnie za lewą rękę i zaczął ją wykręcać, chwilę później leżałem na ziemi - opowiada Tomasz Kalinowski.

Całe zdarzenie pan Tomasz zarejestrował telefonem komórkowym:

- Proszę mnie zostawić, (krzyczy) moja córka tu jest,  muszę ją do przedszkola zaprowadzić. Proszę mi ręki nie wykręcać, tam jest moja córka. Puść mnie, człowieku!

- Oni przechodzili w niedozwolonym miejscu. Zwrócił im uwagę że on dostałby mandat, a oni nie. On im grzecznie, a oni go w błoto wrzucili. Ten mężczyzna nie był agresywny, nie pchnął ich, nie uderzył. Nie był wulgarny - twierdzi świadek zdarzenia.

Komendant straży miejskiej w Knurowie Andrzej Daroń twierdzi, że strażnicy nie złamali prawa. Według niego przechodzili w miejscu dozwolonym, a interwencja jego funkcjonariuszy była uzasadniona.

Komendant: Ten pan zachowywał się trochę agresywnie.
Reporter: Co znaczy „trochę agresywnie”? Był agresywny czy nie?
- Był i używał słów, które są w kodeksie karnym określane jako  znieważenie funkcjonariuszy?
- Czyli?
- Sprawa jest w prokuraturze, nie chciałbym wnikać w szczegóły. (...) Obezwładnili go, bo chcieli ustalić tożsamość tego mężczyzny.
- Ale go znali, bo dzień wcześniej jeden z tych strażników go spisywał.
- Akurat funkcjonariusz, który podejmował interwencję, go nie znał.
- Ale ten drugi znał.
- Tak przebiegała interwencja, że drugi funkcjonariusz nie dostarczył tej wiedzy.

Komendant stwierdził również, że interwencja strażników nie miała miejsca w okolicy przedszkola, a dziecka nie było przy panu Tomaszu.

- Wychodząc z przedszkola zauważyłam leżącego człowieka na chodniku, chciałam podejść, ale w połowie drogi zobaczyłam dziecko, które wołało „tata” i płakało, a poszkodowany leżał.  Dziecko było samo. Zabrałam je, podeszłam i powiedziałam, że to jest chyba jego córka. Nie było żadnej reakcji. Wzięłam dziecko na ręce i zaprowadziłam do przedszkola - opowiada pani Iwona.

Film ze zdarzenia, do którego dotarła jedynie redakcja Interwencji, pokazaliśmy  komendantowi straży miejskiej i sekretarzowi miasta Knurowa. Na nagraniu widać, że w miejscu awantury nie tylko znajduje się córka pana Tomasza, ale także inne dzieci.

- Jeżeli faktycznie potwierdzi się, że było dziecko w obecności ojca podczas interwencji strażników, to poniosą oni konsekwencję - zapowiedział Andrzej Daroń, komendant Straży Miejskiej w Knurowie.

- Jestem niemile zaskoczony tym co zobaczyłem. Z filmu wynika, że dzieci tam były. To nie powinno mieć miejsca - uważa Piotr Dudło, sekretarz Miasta Knurowa.*

* skrót materiału

Reporter: Artur Borzęcki

aborzecki@polsat.com.pl