Okradzeni na własnym weselu
Zuchwała kradzież na weselnych poprawinach. Złodzieje ukradli Joannie i Adamowi Markowiakom z Poznania 20 tys. zł, jakie otrzymali w kopertach od gości. Policja ma odcisk palca potencjalnego złodzieja, listę gości oraz nagrania z monitoringu na zewnątrz sali. I mimo to jest bezradna.
Ślub, wesele, poprawiny. Te dwa czerwcowe dni państwo Joanna i Adam Markowiakowie z Poznania mieli z radością wspominać do końca życia. Mieli, ale z pewnością nie będą.
- To nie my zostaliśmy okradzeni, tylko nasi goście, którzy nam dobrze życzyli i dawali pieniądze, a ktoś po prostu sobie je wziął – mówi Joanna Markowiak.
28 czerwca ubiegłego roku w sali przy ogródkach działkowych w Poznaniu odbywały się poprawiny wesela państwa Markowiaków. Było na nich około 40 gości. Po ich zakończeniu młodzi mieli zapłacić obsłudze i zespołowi, dlatego mieli ze sobą zebrane pieniądze.
- Miałam pieniądze w torebce, które były rozdzielone na dwie koperty, w jednej kopercie było 10 000 zł a w drugiej 9 500. Mąż trochę sobie wypił i w trakcie trwania zabawy poległ. Położyliśmy go na materacu – mówi Joanna Markowiak.
- Pieniądze były w torebce żony, a torebka była schowana pod moją głową, jak spałem – opowiada Adam Markowiak.
- Na drugi dzień się zorientowałam, że moja torebka stoi na balustradzie. Zauważyłam, że mam pustą kopertę, a druga została skradziona – dodaje Joanna Markowiak.
W poniedziałek rano nowożeńcy poszli na policję. Śledztwo ruszyło. Państwo Markowiakowie byli przekonani, że znalezienie sprawców to formalność. Mieli przecież kopertę z odciskiem palca i monitoring z zewnątrz sali. A zginęły nie tylko pieniądze…
- Ukradziono nam wódkę, kiełbasy, szynki, nawet krawat mężowi – mówi Joanna Markowiak.
- Mamy monitoring, na którym widać podejrzane osoby, które kradną nam jedzenie. Jedna z tych osób może być sprawcą kradzieży pieniędzy. Nagranie dostarczyliśmy policji, bo oczywiście sami nie wyszli z inicjatywą, żeby tam pojechać. Jak zaczęli się tą sprawą zajmować, to już dawno było po tym monitoringu – mówi pan Adam.
Największe nadzieję państwo Markowiakowie wiązali jednak z odciskiem na kopercie. Dlatego przeżyli szok, kiedy się okazało, że po ośmiu miesiącach policja sprawę umorzyła - z powodu niewykrycia sprawcy. Odciski, jak się okazuje, pobrano, ale nie od wszystkich.
Reporter: Na poprawinach było mniej więcej 40 osób, od ilu pobrano odciski?
Joanna Markowiak: Od dwóch.
- Dlaczego nie pobrano od wszystkich?
- Pani prowadząca dochodzenie mówiła, że policja nie ma na to pieniędzy.
- Tymi odciskami zajmowali się specjaliści od daktyloskopii. Były one porównywane z odciskami palców osób, które wstępnie były wytypowane jako te, które mogły mieć związek z kradzieżą. Niestety, ten wątek się nie potwierdził. Musimy pamiętać o tym, że sam fakt, że na kopercie znajduje się odcisk palca, to nie wskazuje automatycznie na sprawcę – informuje Maciej Święcichowski z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu.
Młode małżeństwo ma swoich podejrzanych. Wraz z nim dotarliśmy do widocznych na monitoringu osób. Uwiecznieni na monitoringu stanowczo zaprzeczają, by mieli ze sprawą cokolwiek wspólnego.
Fragment rozmowy z kobietą, którą podejrzewa para młoda:
Reporter: Jest monitoring, na którym widać, że są jakieś rzeczy wkładane do pani samochodu.
- Czy ja po pół roku mam pamiętać każdy szczegół, co ja niosłam, gdzie ja niosłam, co ja zrobiłam? Ja się zaraz zrzygam! Ja stąd idę! (wychodzi)
Fragment rozmowy z mężczyzną, którego podejrzewa para młoda:
- Ten monitoring pan widział?
- Jeden czy dwa filmy tak.
- I nie widział pan siebie na nim?
- Widziałem.
- I co pan tam robi na tym nagraniu?
- Chowam coś do auta.
- O czym to może świadczyć?
- Ja wiem dobrze, o czym to może świadczyć, tylko ja jestem święcie przekonany, że tam nie było pieniędzy.
- Ale ukradł pan coś, bo nosił pan coś do tego samochodu?
- Wódkę.
- Ukradł pan?
- Nie, dostaliśmy pozwolenie od panny młodej.
- Te osoby zasłaniają się na policji tym, że ja im to dałam, że mąż im to dał. Tylko że jak bym im to dała, to bym nie robiła takiego cyrku. Wzięliśmy kredyt na ten ślub. W tym momencie jesteśmy zadłużeni na 39 000 zł – mówi Joanna Markowiak.*
* skrót materiału
Reporter: Irmina Brachacz-Przesmycka
ibrachacz@polsat.com.pl