Zapłacili 440 tys. zł – do domu nie wejdą

Iwona i Robert Klockowie zapłacili Joannie J. 440 tys. zł za dom w Ruszczy (woj. świętokrzyskie). Od trzech lat walczą o to, by wprowadzić się do nieruchomości. Okazało się, że była właścicielka, miesiąc przed sprzedażą, wydzierżawiła nieruchomość na 30 lat mężczyźnie z Warszawy. Ten założył kłódki i wynajął ochronę. Klockowie zostali z kredytem i domem, który mogą oglądać jedynie zza bramy.

Państwo Iwona i Robert Klockowie w marcu 2013 roku kupili dom od Joanny J., w którym chcieli stworzyć rodzinny dom dziecka. Za nieruchomość zapłacili 440 tysięcy zł. Przed notariuszem Joanna J. oświadczyła, że dom nie jest obciążony żadnymi zobowiązaniami.

- Dwa tygodnie przed wypłaceniem kredytu sprawdzałam i księga wieczysta nieruchomości była czysta – opowiada Iwona Klocko.

Po 2 miesiącach od kupna Klockowie przyjechali z meblami do Ruszczy. Małżeństwo nie zostało wpuszczone do domu, który kupiło, bo rodzina byłej właścicielki Joanny J. go nie wpuściła. Okazało się, że była właścicielka miesiąc przed sprzedażą wydzierżawiła nieruchomość na 30 lat mężczyźnie z Warszawy.

- Pokazałam mu, że mam akt własności. Choć oni nie mają prawa przebywać na tej nieruchomości, w ogóle mnie nie słuchali. Musiałam zabrać meble i dać na przechowanie rodzinie w tej wsi. Na samym początku żeśmy interweniowali, żeby odcięto im dostęp wody, energii. Odmówiono mi. Nie wiem, czy to opłacają – mówi pani Iwona.

- Dzierżawca nie pozwala nikomu wejść na tę nieruchomość. Powiedzieli, że muszą pilnować tej nieruchomości podczas nieobecności Joanny J. – dodaje pan Robert.

Mimo że Klockowie są właścicielami domu, od 3 lat nie mogą do niego wejść ani wymeldować byłej właścicielki, bo ta zostawiła tam meble. Nie pomagają również interwencje policji. Próbowaliśmy się skontaktować z Joanną J., ta jednak, według ustaleń prokuratury, przebywa w Kanadzie.

- Od wielu miesięcy trwają czynności zmierzające do ustalenia jej miejsca pobytu. W tym celu zwróciliśmy się do odpowiednich organów Kanady – informuje Przemysław Nowak z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

- Tej pani nie można wymeldować. Takie mamy prawo. W toku postępowania administracyjnego wyszło nam, że ta pani ma w tym budynku swoje osobiste rzeczy – oświadczył sekretarz gminy Połaniec.

- Pani J. jest łatwowierna i po prostu nie zabezpieczyła się odpowiednio podpisując ten akt notarialny. Jedyną formą zabezpieczenia jest ta umowa. My sobie zdajemy sprawę, że to jest do obalenia – powiedział dzierżawca domu.

- Dom ma w dzierżawie jakiś pan z Warszawy – mówi krewny Joanny J.
Reporter: Ale dzierżawa została wpisana już po akcie notarialnym.
Krewny: Ja tam nie wiem.
Reporter: Państwo Klockowie mają akt notarialny. Złożyli do sądu wniosek o usunięcie tej dzierżawy. Chcą tu mieszkać i nie mogą wejść.
Krewny: Bo chcą pieniędzy. Mówili, że będą pieniądze, to oni wszystko odstąpią, a pieniędzy nie dostają, to ich szukają.

Dzierżawca dał pełnomocnictwo rodzinie Joanny J. do zarządzania nieruchomością, a ta nie pozwala wejść na teren nieruchomości. Na bramie powieszono kłódki oraz wynajęto ochronę. Klockowie czekają na wykreślenie dzierżawy z księgi wieczystej domu oraz posiadają nakaz zapłaty od dzierżawcy prawie 40 tysięcy zł.

- Dzierżawca ani myśli wypisać się z księgi wieczystej. On mnie nie wpuszcza do domu, za dzierżawę mi nie płaci. Praktycznie mam tylko kredyt do spłaty. Nie mam domu, nie mam nic – mówi pani Iwona.

- W wyniku rozpoznania skargi właściciela o oddaleniu wniosku o wpis umowy dzierżawy, nastąpi wykreślenie wpisu. Jednak dopiero po uprawomocnieniu tego postanowienia – informuje Monika Gądek-Tamborska z Sądu Okręgowego w Kielcach.

Prokuratura w Warszawie bada sprawę dzierżawy nieruchomości w kierunku oszustwa. Jak na razie prokurator nie postawił Joannie J. żadnych zarzutów.

- Zostałam celowo oszukana przez nią. Dała się poznać z takiej dobrej strony, a później się to zmieniło. Wystarczy, że odebrała kredyt – stwierdziła pani Iwona.*

* skrót materiału

Reporter: Klaudia Szumielewicz

kszumielewicz@polsat.com.pl