Śmiertelnie groźna ścieżka rowerowa
Andrzej Steaven wieczorem 11 lutego br. miał groźny wypadek na ścieżce rowerowej w Warszawie. Z mocno rozbitą głową trafił na stół operacyjny. Skąd takie obrażenia? Rodzina podejrzewa, że mężczyzna uderzył w słupek, które blokuje samochody przez wjazdem na ścieżkę. W chwili wypadku słupki były ciemne, następnego dnia pomalowano je odblaskową farbą.
32-letni Andrzej Steaven z Warszawy pamięta, że wracał późnym wieczorem z kina. Padał ulewny deszcz. Jechał ścieżką rowerową. Potem już nic nie pamięta. Miał ciężki uraz głowy – rozległy krwiak i krwotok podczaszkowy, niedowład lewej części ciała. Przeszedł trepanację czaszki.
- Zadzwonił jakiś człowiek o godz. 22.01 i powiedział, że na skrzyżowaniu ulicy Gagarina i Spacerowej leży człowiek, który spadł z roweru – opowiada Elżbieta Weinzieher, koordynator Zespołów Ratownictwa Medycznego w Warszawie.
Dotarliśmy do nagrania z pogotowia:
„Rowerzysta się przewrócił na ścieżce rowerowej, o taki słupek wystający, chyba rozbił sobie głowę.”
- Czekaliśmy do piątej rano, trzy godziny operowali. Wyszedł pan doktor i powiedział, że operacja przebiegła pomyślnie, aczkolwiek barkowo 15, 20 minut i syn by zmarł – opowiada Witold Staeven, ojciec pana Andrzeja.
Policję powiadomili rodzice pana Andrzeja. Chcieli się dowiedzieć, jak doszło do wypadku. Sprawa wydawała się prosta, wystarczy tylko przejrzeć miejski monitoring i wszystko będzie wiadome. Minął miesiąc, a wypadek nadal pozostaje zagadką.
- Próbowałem się dowiedzieć, co będzie z monitoringiem, to pani powiedziała, że muszę poczekać, ponieważ mają tysiące takich wniosków o monitoring i to może jeszcze potrwać – opowiada Andrzej Staeven, ofiara wypadku. Policja nawet nie zabezpieczyła jego roweru. - Mam nadzieje, że jakiś technik, ktoś z policji, przyjdzie i go obejrzy, jakkolwiek nie bardzo wierzę, że ktoś tym się zainteresuje – mówi.
Rozmawiamy z Joanną Banaszewską z Komendy Rejonowej Policji Warszawa-Mokotów.
Reporter: Dlaczego dopiero po trzech tygodniach jest przeglądany monitoring, jest zabezpieczony rower? Dlaczego tak długo?
Policjantka: W pierwszej kolejności zabezpieczyliśmy przede wszystkim monitoring, ale również przesłuchaliśmy świadków, zwróciliśmy się do pogotowia o ustalenia, ale również został zabezpieczony rower.
Feralna ścieżka rowerowa znajduje się w jednym z najbardziej ruchliwych węzłów komunikacyjnych w Warszawie. Podlega Zarządowi Dróg Miejskich, który ma obowiązek dbać o jej stan techniczny i bezpieczeństwo. Okazuje się, że w dniu wypadku słupki nie były oznakowane odblaskową farbą.
- W niedzielę były ciemne, a w poniedziałek już były pomalowane. Pan policjant, ten technik podszedł do tego, tak ręką dotknął i mówi, no świeżutkie. Czy to bieg okoliczności? Faktem jest, że w niedzielę były czarne, w poniedziałek były pomalowane i to tylko te dwa, co stały na ścieżce, bo te boczne już nie. Przeszkoda na środku ścieżki, taka przeszkoda, która jest twardym, żeliwnym słupem, jest nie do przyjęcia – opowiada Witold Staeven, ojciec pana Andrzeja.
- Często jest tak, że te żółte plamy na słupkach są malowane jak gdyby w kolejnym etapie. Słupek fabrycznie przychodzi czarny, dodatkowe oznakowanie jest wykonywane w trakcie eksploatacji – mówi Tomasz Kunert z wydziału prasowego Urzędu Miasta st. Warszawy.
- Ścieżka jest dla rowerów, a nie żeby zablokować wszystko słupkami, tylko dlatego, że oni nie mogą sobie poradzić z kierowcami – uważa Andrzej Staeven.*
* skrót materiału
Reporter: Małgorzata Pietkiewicz
mpietkiewicz@polsat.com.pl