Łapał we wnyki i odcinał głowy
Od dwóch lat Straż Leśna z Łomży tropiła kłusownika, który rozstawiał na terenie miejscowych lasów charakterystyczne wnyki na jelenie. Przy okazji ginęły inne zwierzęta. Konały w męczarniach nawet przez 2 tygodnie bez jedzenia i picia. Kłusownika nie interesowało mięso, ale poroża. Odcinał głowę i znikał. Na czarnym rynku takie poroże warte jest około 1000 zł.
Strażnicy leśni co pewien czas natrafiali na ślady martwych jeleni. We wnyki wpadały też sarny, które ginęły przez przypadek.
- W tym roku tego typu pułapek zdjęliśmy cztery, a w jednych wnykach leśniczy znalazł byka, czyli było ich pięć – informuje Kazimierz Muczyński, komendant Straży Leśnej w Łomży.
W październiku zeszłego roku leśniczy uwolnił z pułapki młodego jelenia, który wpadł w charakterystyczne wnyki. Niestety zwierzę było tak wycieńczone walką o życie, że mimo ratunku kilka dni później i tak padło. Dwa miesiące temu straż leśna ponownie natrafiła na rozstawione obok siebie kolejne wnyki.
- Wnyki unieszkodliwiliśmy, zostawiliśmy urządzenie, które pozwoliło zarejestrować twarz sprawcy - mówi Kazimierz Muczyński, komendant Straży Leśnej w Łomży.
Fotopułapka kłusownika zarejestrowała dwukrotnie - 7 i 23 lutego. Straż Leśna natychmiast zawiadomiła policję. Osobą przyłapaną na gorącym uczynku okazał się rolnik z podlaskiej miejscowości Duchny Młode – Henryk T.
- Na terenie posesji tego mężczyzny funkcjonariusze odnaleźli 3 poroża jelenia szlachetnego, jak również 6 odciętych szpiców takiego poroża. Usłyszał on zarzuty usiłowania kłusownictwa, jak również posiadania w miejscu zamieszkania bezprawnie zdobytych trofeów zwierzęcych - informuje Andrzej Baranowski z Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku.
- On przyznaje się do przedstawionego mu czynu, jak twierdzi, interesowały go tylko poroża, a nie mięso - dodaje Marek Mioduszewski z Prokuratury Rejonowej w Zambrowie.
Okazuje się, że nie każdy może posiadać w swoim domu trofea zwierzęce takie jak poroża, kły czy skóry zwierząt. Można je legalnie nabyć, ale w razie kontroli należy udowodnić, że kupiło się je w sklepie lub od myśliwego, który powinien ten fakt potwierdzić.
Henryk T. nie potrafił udowodnić, jak znalazły się w jego domu.
- Nie robił tego z głodu, tylko z dla zdobycia poroża i sprzedaży go - mówi Dariusz Godlewski, nadleśniczy z Nadleśnictwa Łomża.*
* skrót materiału
Reporter: Artur Borzęcki
aborzecki@polsat.com.pl