Bił, dusił, ciała wrzucał do rzeki

Policjanci z Archiwum X próbują ustalić, kto brutalnie zamordował dwie 18-latki z Bełchatowa. Edyta i Kamila zostały zaatakowane w drodze na dyskotekę w październiku 2001 roku. Sprawca nie miał skrupułów. Bestialsko bił każdą z nich ciężkim narzędziem po głowie i reszcie ciała. Na koniec udusił je sznurkiem, a ciała wrzucił do rzeki. Rok wcześniej podobny los spotkał 16-latkę z okolic Bełchatowa. Niewykluczone więc, że mamy do czynienia z seryjnym zabójcą.

Edyta i Kamila miały 18 lat. Mieszkały w Bełchatowie. Przyjaźniły się od dzieciństwa, chodziły do jednej klasy, były wręcz nierozłączne. 27 października 2001 roku razem postanowiły wybrać się na dyskotekę. Zaginęły.

- Spytałam, z kim jedzie, ale mi powiedziała, że ich nie znam. Na ulicy Pabianickiej podobno ktoś widział, jak stały na przystanku  autobusowym – opowiada Wiesława Piotrowska, matka zamordowanej Kamili.

- Miały autobusem przyjechać, czekałem na nie pod kościołem na przystanku. Nie dotarły - mówi znajomy Kamili i Edyty.

Kilka dni po zaginięciu, 80 kilometrów od Bełchatowa wędkarze odnajdują w Warcie ciało młodej kobiety. To Edyta. Dziewczyna ma na sobie liczne obrażenia. Już na pierwszy rzut oka widać, że została bestialsko zamordowana.

- Edyta miała na głowie pięć ran tłuczonych, zadanych przedmiotem tępokrawędziastym. Najprawdopodobniej w grę wchodził młotek albo obuch siekiery. Założono jej na szyję pętlę i zaciskano. Przyjęto, że los Kamili jest identyczny jak Edyty, czekaliśmy tylko na ewentualne wypłynięcie zwłok – informuje Józef Mizerski z Prokuratury Okręgowej w Sieradzu.

- To budowanie koncepcji: co mogło być, że nagle dwie ofiary? Dwóch sprawców? Czy jakiś jeden szaleniec, zboczeniec? Wiosną w rozlewisku Warty wypłynęło też ciało Kamili. Została zamordowana w ten sam sposób i nie ma wątpliwości, że to jest ten sam albo ci sami sprawcy – mówi Michał Fajbusiewicz, autor programu „997. Fajbusiewicz Na Tropie”

- Miała żebra złamane, chyba nogę złamaną i była uduszona – dodaje Wiesława Piotrowska, matka Kamili.

Na szyi Kamili morderca zawiązał pętlę ze sznurka. Zrobił to dokładnie w taki sam sposób jak u Edyty. Dziewczyna miała też identyczne obrażenia na głowie i żebrach. Dla śledczych stało się jasne, że obydwu zbrodni dokonał ten sam człowiek.

- W torbie wszystko miały, nic nie poginęło. Edyta miała złoty łańcuszek na nodze i też nie został zabrany – opowiada Wiesława Piotrowska, matka zamordowanej Kamili.

- Prokuratura zwróciła się  o stworzenie portretu psychologicznego sprawcy. W grę wchodzi najprawdopodobniej mężczyzna w wieku około 30 lat, zajmujący się rolnictwem i, co charakterystyczne, pod przemożnym wpływem matki. Zwłoki były ubrane, w całości. Pokrzywdzona nie musiała być fizycznym obiektem seksualnym. Mogło się to odbywać w jej obecności. Być może była już nawet nieprzytomna w tym czasie – mówi Józef Mizerski z Prokuratury Okręgowej w Sieradzu.

Zdaniem Jana Gołębiowskiego z Centrum Psychologii Kryminalnej mordercę podniecało, że kontrolował ofiary - Był panem sytuacji, panem ich życia i śmierci. Chodziło o poczucie władzy, absolutną kontrolę nad ofiarą, zrobienie z niej wręcz takiego manekina, który pomaga mu zrealizować swoje fantazje seksualne. Jest raczej sprawcą zorganizowanym, działającym dość metodycznie. Upatrywałbym psychopatologii w jego osobowości – stwierdził.

- To był dewiant! Nie wiem też, w jaki sposób, jeśli to był jeden sprawca, to dał sobie radę z takimi rosłymi dziewczynami. Musiał to być jakiś podstęp – uważa Michał Fajbusiewicz, prowadzący program „997. Fajbusiewicz Na Tropie”

Rok przed zabójstwem Edyty i Kamili w Bełchatowie ginie inna dziewczyna: 16-letnia Ania. Ona również znika na przystanku autobusowym. Miesiąc później jej ciało też zostaje odnalezione w rzece. Dziewczyna jest obnażona od pasa w dół.

- Zgon nastąpił w wyniku gwałtownego uduszenia, w wyniku zadzierzgnięcia. Można zakładać, że on ten teren znał. Natomiast jest też możliwe, że te zwłoki przemieściły się z nurtem rzeki – opowiada Sławomir Mamrot z Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie Trybunalskim.

- Można domniemywać że to jest ten sam sprawca. To się zdarza – mówi Michał Fajbusiewicz, autor programu „997. Fajbusiewicz Na Tropie”

- Wiem, że te zabójstwa były również porównywane z innymi zabójstwami na Pomorzu. Jeśli ma sznurek, to być może przewozi jakieś produkty, więc może być tylko kierowcą, hodowcą, a nie rolnikiem – dodaje Jan Gołębiowski z Centrum Psychologii Kryminalnej.

14 czerwca 1994 r. zaginęła 17-letnia Justyna. Mieszkała w Leźnie – małej miejscowości 30 kilometrów od Gdańska. Tego dnia miała pojechać autobusem do szkoły. Wcześniej na jej drodze stanął jednak morderca.

- Ofiara połknęła własny język i zadławiła się własnym językiem. Sprawca również zaciągnął na jej szyi sznur – opowiada Janusz Skosolas z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku.

- Zwłoki miały skrępowane nogi na wysokości kostek i ręce w nadgarstkach, złożone z tyłu ciała. Był również knebel i lina obwiązana dookoła szyi. Do tej liny przywiązana była płyta betonowa – mówi Joanna Kowalik-Kosińska z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku.

W maju 1995 roku znika kolejna dziewczyna, 16-letnia Ewa M. Wszystko odbywa się identycznie. W drodze do szkoły nastolatka łapie okazję. Później zaczyna się dramat.

Kilka tygodni temu sprawą Edyty i Kamili zajęło się policyjne Archiwum X. Woda zniszczyła jednak wszystkie ślady mordercy. Nie wiadomo, czy śledczym kiedykolwiek uda się więc go schwytać. Jeśli tak się nie stanie, bardzo możliwe, że uderzy ponownie.

- Nie chce mi się wierzyć, że jest to facet tak inteligentny, żeby popełnić zbrodnię doskonałą. Ona nie jest doskonałą, ale miał cholerne szczęście – uważa Artur Górski z Magazynu Focus Śledczy.*

* skrót materiału

Reporter: Rafał Zalewski

rzalewskki@polsat.com.pl