Dom pęknięty. Kopalnia i PZU umywają ręce
Jerzy Krawet z Oświęcimia czuje się bezradny w walce o odszkodowanie za popękany dom. Jego zdaniem to efekt wstrząsów w oddalonej o 5 km Kopalni Janina. Ta przytacza opinie swoich ekspertów, że to niemożliwe. Rzeczoznawcy z PZU, w którym dom jest ubezpieczony, winią za to kopalnię. Efekt jest taki, że żadna ze stron nie chce wypłacić pieniędzy.
-Zauważyłem pęknięcia ścian w mieszkaniu oraz nadproży wejścia na podwórko - mówi pan Jerzy. A jego sąsiad, Robert Bozdoń dodaje: W centrum Oświęcimia we wrześniu i listopadzie były odczuwalne wstrząsy, zwłaszcza w nocy. Były tak silne, że z łóżka można było spaść, szklanki przewracały się.
W piętrowym domu pana Jerzego są trzy pokoje, łazienka i mała kuchnia. Na parterze znajduje się pomieszczenie, w którym kiedyś działał sklep. Mężczyzna zgłosił szkodę do PZU, gdzie miał ubezpieczony dom. Rzeczoznawca wycenił stary na 11 tys. zł. Zaznaczył, że przyczyną uszkodzeń są szkody górnicze.
- Później dostałem pismo, że PZU nie ponosi odpowiedzialności za szkody górnicze. A jest takie zagrożenie nad nadprożami, że może się zawalić - mówi pan Jerzy.
Udaliśmy się z mężczyzną do siedziby PZU.
Reporter: Co ten pan ma zrobić?
Pracownik ubezpieczyciela: Firma odpowiada za szkody, które są wymienione w ogólnych warunkach ubezpieczenia. Skoro szkoda nie jest wyrządzona przez lawinę, ogień, pożar, powódź, upadek statków, śnieg, lód, grad, zalanie, osuwanie się ziemi, zapadanie ziemi, upadku drzew, masztów, trzęsienia ziemi...
Reporter: Tsunami i tak dalej.... Kto ma rację: wy czy kopalnia?
Pracownik ubezpieczyciela: Nie odpowiem na to pytanie.
Kiedy PZU odmówił wypłaty odszkodowania, mężczyzna złożył wniosek do Kopalni Janina. Ta jednak, powołując się na opinie swoich ekspertów, nie poczuwa się do odpowiedzialności. I nie uznaje roszczeń mieszkańca.
- Zwróciłem się do kopalni, ta dwa razy mi odmówiła, to zwróciłem się do mediów. Bo ja tego nie podaruję, czy wam, czy kopalni. Myślicie, że normalnego człowieka możecie zdeptać, zniszczyć, bo wam wszystko wolno? Brać pieniądze za ubezpieczenie, ale nie odpowiadać za nic - mówił pan Jerzy do pracownika PZU.
Przez kilka dni prosiliśmy o możliwość spotkania z przedstawicielami kopalni lub firmą Tauron Wydobycie, która zarządza zakładami górniczymi m.in. w Małopolsce. Przesłano nam jedynie krótkie oświadczenie. To jego fragment:
"Informujemy, że nieruchomość, której dotyczy zgłoszenie znajduje się poza wpływem eksploatacji górniczej Zakładu Górniczego Janina."
Reporter: Kopalnia twierdzi, że ma swoje ekspertyzy Instytutu Górnictwa z Katowic i Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, które potwierdzają, że wstrząsy nie obejmowały centrum miasta.
Izabela Dzierwa-Pabin, adwokat: Takie ekspertyzy są zawsze traktowane jako opinie prywatne, dlatego że jest to na zlecenie jednej ze stron. Nie wiadomo czy jest obiektywne. Musi wypowiedzieć się biegły sądowy.
Ze stanowiskiem władz kopalni nie zgadzają się inni mieszkańcy centrum Oświęcimia. Według nich, wstrząsy były nie tylko odczuwalne, ale na tyle silne, że wyrządziły szkody. W rodzinnej kamienicy Krystiana Surmy pojawiły się pęknięcia.
- W tym samym czasie, co u sąsiada były wstrząsy, zauważyłem na budynku pęknięcie, a następne na garażu. To było odczuwalne w centrum miasta - twierdzi pan Krystian.
- Jedynym rozwiązaniem będzie skierowanie sprawy do sądu i powołanie biegłego do spraw szacowania strat górniczych. Wtedy uzyskamy odpowiedz, co było przyczyną powstania tych szkód. Niestety, taka sprawa może trwać latami - ocenia adwokat Izabela Dzierwa-Pabin.
- To banda oszustów, którzy myślą, że zniszczą normalnego człowieka. Ja walczę o swoje, bo widać te pęknięcia. Ktoś mi musi zapłacić, nie popuszczę - podsumowuje Jerzy Krawet.*
* skrót materiału
Reporter: Artur Borzęcki
aborzecki@polsat.com.pl