Żyje w biedzie. Na spadek czeka od 56 lat!

Kazimierz Banaś z Trzcianki w Wielkopolsce razem z żoną i czworgiem dzieci zajmuje lokal socjalny. Ściany pokrywa grzyb, a łazienka i kuchnia nie mają ogrzewania. Pan Kazimierz zarabia niewiele będąc kierownikiem lokalnej drużyny piłkarskiej. Jego sytuację mogłoby poprawić odzyskanie spadku, o który walczy od lat. Ma korzystne rozstrzygnięcie Sądu Najwyższego. Domaga się około 500 tys. zł. Na przeszkodzie stoi Starostwo Powiatowe w Czarnkowie.

- Rodzice mieli ziemię, dom mieszkalny, oborę z cegły murowaną, inwentarz i maszyny. Testament został otwarty w 1960 roku. Nieprawidłowo, bo ja miałem 16 lat – mówi 69-letni pan Kazimierz. 

- On był wtedy osobą niepełnoletnią, nie miał takiego rozeznania, wszystko się działo za jego plecami – dodaje Anna Błaszczyk-Miężalska, pełnomocnik pana Kazimierza.

Ojciec pana Banasia testamentem podzielił majątek pomiędzy syna i swojego sąsiada
– Józefa W., który zaopiekował się panem Kazimierzem. W 1968 roku sąd uznał, że spadek odziedziczył tylko Józef W. Mężczyzna przekazał działkę Skarbowi Państwa w zamian za rentę – o czym nie poinformował pana Kazimierza.

- Tej decyzji nikt nie zaskarżał. Dopiero gdy pan Banaś rozeznał się w swojej sytuacji prawnej, zaczął interesować się sprawą, znalazły się podstawy do tego, aby odwoływać się – tłumaczy Anna Błaszczyk-Miężalska, pełnomocnik pana Kazimierza.

- Poszło to do sądu. Ten dopatrzył się, że nie tak to jest zrobione, wydał postanowienie w 1990 roku przywracając mi 3/4 spadku – opowiada Kazimierz Banaś.

Ostatecznie postanowienie dotyczące prawa pana Banasia do spadku zapadło w 1998 roku. Sąd Najwyższy nie miał wątpliwości, że decyzja sprzed 30 lat o przekazaniu majątku wyłącznie Józefowi W. zapadła z naruszeniem prawa.

- Oznacza to, że zapis dotyczący spadku po połowie jest uchylony i wyłącznie będzie dziedziczył pan Banaś – mówi Anna Błaszczyk-Miężalska, pełnomocnik pana Kazimierza.

Rozpoczęły się negocjacje. Starostwo zaproponowało panu Kazimierzowi grunty w miejscowości Stobno jako część rekompensaty za utracone gospodarstwo w Runowie. Później ofertę wycofano.

- Były konkretne nieruchomości, pan Banaś je zaakceptował, chciał je przejąć w ramach rozliczenia. Byliśmy pewni, że dojdzie do ugody – mówi Anna Błaszczyk-Miężalska.

Pojechaliśmy do starostwa w Czarnkowie, aby omówić sytuację pana Kazimierza. Przedstawiciele urzędu nie zgodzili się na udział pana Banasia w rozmowie. 

Reporter: Dlaczego państwo po prostu nie wykonacie decyzji?
Aldona Kujawska-Rakowicz, radca Starostwa Powiatowego w Czarnkowie: O tej decyzji dowiedzieliśmy się w 2011 roku. My tej decyzji nie kwestionujemy, my ją szanujmy. Pan Banaś nalegał, aby rozliczyć się w naturze.
Reporter: Tyle, że wartość działek, które państwo oferujecie, była znacznie niższa.
Aldona Kujawska-Rakowicz: Tak, bo uznajemy roszczenia pana Banasia tylko w połowie.

- Chodzi o 220 tys. zł, nie licząc maszyn i inwentarza, W sumie to jest ponad pół miliona. Teraz domagam się odszkodowania pieniężnego za to. Chciałbym kupić sobie domek. Moja sytuacja jest zła. Żona zachorowała, miała udar z wylewem. Brakuje podstawowych rzeczy, nawet do jedzenia – mówi pan Kazimierz.*

* skrót materiału

Reporter: Marcin Łukasik

mlukasik@polsat.com.com.pl