Topola runęła na dom. Pieniądze są, remont wstrzymuje… urzędnik
Kiedy na dom ośmioosobowej rodziny Giełdoniów runęła 30-letnia topola, ludzie dobrego serca, w tym widzowie Interwencji, ruszyli z pomocą. W dwa miesiące udało się zebrać materiały budowlane i pieniądze na odbudowę domu. Wtedy do akcji wkroczył jednak powiatowy inspektor nadzoru budowlanego, który w nakazie odbudowy domu nie ujął remontu drewnianego stropu, który zniszczyło drzewo. Bez tego żaden kierownik budowy nie podejmie się prac remontowych.
- Inspektor jest uparty, myśli, że mu wolno wszystko – komentuje Andrzej Giełdoń.
Dramat państwa Giełdoniów z małej miejscowości Barwałt Średni niedaleko Wadowic pokazywaliśmy w lipcu ubiegłego roku. Na ich rodzinny dom runęła stara topola. Mieli pozwolenie na jej wycięcie, ale nie mieli pieniędzy, żeby prywatnie opłacić firmę, która by to zrobiła. Dwukrotnie prosili o pomoc straż pożarną. Odmówiono im. Zostali bez dachu nad głową z sześciorgiem dzieci.
- Chciałabym spojrzeć w twarz strażakowi, który powiedział, że to drzewo jest bezpieczne. Topola stała przy płocie. Uderzyła przez cały dach, a wierzchołek był za płotem, bardzo daleko za płotem – mówiła Zofia Giełdoń, gdy pierwszy raz opowiadaliśmy tę historię.
Po nagłośnieniu tej tragedii pomoc ruszyła lawinowo. Na konto Fundacji Kawałek Nieba wpływały pieniądze, pomogła też finansowo gmina i od razu dała rodzinie lokal zastępczy. W ciągu dwóch miesięcy udało się zebrać materiały budowlane i pieniądze na odbudowę domu. Niestety, radość Giełdoniów nie trwała długo.
- Po zawaleniu się drzewa na nasz dom przyjechał pan z Nadzoru Budowlanego. Nakazał wykonać opinię techniczną budynku. Przekazaliśmy ją do Powiatowego Nadzoru Budowlanego, który na jej podstawie wydał nakaz odbudowy domu. Inspektor Władysław Gwiazdowski w swoim nakazie nie uwzględnił stropu – opowiada Zofia Giełdoń.
- Strop drewniany ma zostać, a ściany mają być wyburzone. Nie wiem, na czym ten strop ma się utrzymać – dodaje Andrzej Giełdoń.
- Byliśmy przekonani, że ten dom będzie już odbudowany. Niestety, państwo Giełdoniowie nie mogą znaleźć kierownika budowy. Nikt nie chce się podjąć napraw ujętych w decyzji Nadzoru Budowlanego. To jest wielki problem. Nie da się wybudować nowych ścian nie ruszając stropu. To jest niemożliwością – ocenia Sławomir Gołota z Urzędu Miasta Kalwaria Zebrzydowska.
Sprawę próbowaliśmy wyjaśnić z Władysławem Gwiazdowskim, Powiatowym Inspektorem Nadzoru Budowlanego w Wadowicach:
Reporter: Jak to jest możliwe, że oni mają ten dom pana nakazem odbudować nie ruszając stropu?
Inspektor: Proszę panią, proszę przeczytać moją decyzje.
Reporter: Czytałam, nie ma nic o stropie.
Inspektor: Proszę przeczytać również opinię pana eksperta, specjalisty.
Reporter: Czytałam, jest strop. Ekspert jasno i wyraźnie wskazał, że strop jest do wymiany ze względu na groźbę jego zawalenia.
Inspektor: Proszę mi pokazać, gdzie jest mowa w tych zaleceniach o stropie...
Zadzwoniliśmy do autora ekspertyzy dotyczącej stanu technicznego budynku. - W opinii strop oczywiście jest. Trzeba go bezwzględnie wymienić. Nie ma o czym gadać – powiedział dr inż. Marcin Dyba.
Wszystkie środki na odbudowę domu zostały wstrzymane, bo warunkiem ich uruchomienia jest rozpoczęta budowa. Od 9 miesięcy pani Zofia walczy o zmianę absurdalnej decyzji Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego. W styczniu tego roku wysłała zaskarżenie do Małopolskiego Wojewódzkiego Inspektora Nadzoru Budowlanego w Krakowie.
- Wczoraj żeśmy zakończyli postępowanie. Na dzień dzisiejszy stwierdziliśmy nieważność decyzji Powiatowego Inspektora ze względu na rażące naruszenie przepisów prawa – powiedział Artur Kania, zastępca Małopolskiego Wojewódzkiego Inspektora Nadzoru Budowlanego w Krakowie.
- Przeszczęśliwa jestem, wreszcie mam to, o co walczyłam. Wreszcie wyższy urząd przyznał mi rację. Za mną 9 miesięcy walki, ale warto było – ucieszyła się Zofia Giełdoń.*
* skrót materiału
Reporter: Małgorzata Frydrych
mfrydrych@polsat.com.pl