Uwięził, brał rentę i zaciągał kredyty
Łukasz K. przez pół roku przetrzymywał niepełnosprawnego intelektualnie mężczyznę w mieszkaniu w Poniatowej na Lubelszczyźnie. Przez ten czas pobierał za niego 600 zł renty i zaciągną dwa kredyty. Przetrzymywany Krzysztof Witek twierdzi, że był zastraszany i bity. Uratowali go policjanci, którzy w innej sprawie interweniowali w mieszkaniu Łukasza K. Mężczyzna usłyszał zarzut znęcania nad panem Krzysztofem.
- Przyszedł, skarżył się, płakał. Buzię miał pobitą, aż mnie serce ścisnęło - opowiada Maria Zachariasz, matka pana Krzysztofa.
46–letni Krzysztof Witek z miejscowości Elżbieta na Lubelszczyźnie jest osobą niepełnosprawną intelektualnie. Razem ze swoją matką, panią Marią, mieszka w bardzo skromnych warunkach, bez prądu i bieżącej wody. Niespełna rok temu w ich gospodarstwie pojawił się 26–letni, Łukasz K. z Poniatowej.
– Ja go przypadkowo poznałam. Miałam trochę roboty w domu i pomagał mi trochę. Miał mieszkanie umalować i w sieni. Jeszcze nie skończył. Komin na dachu miał zrobić. K. wziął syna do roboty i tak go przetrzymywał - opowiada Maria Zachariasz, matka pana Krzysztofa.
Łukasz K., pod pretekstem zatrudnienia, zabrał pana Krzysztofa do swojego mieszkania w Poniatowej. Tam właśnie zaczął się koszmar niepełnosprawnego 46-latka.
- Nie pracowałem, w mieszkaniu byłem. A to trzeba było ziemniaki obrać, sprzątać, takie domowe rzeczy - powiedział Krzysztof Witek. Mężczyzna twierdzi , że żadnych pieniędzy nie dostał.
– Sprawca przyjął do siebie do mieszkania osobę pokrzywdzoną i w trakcie tego pobytu miało dojść do znęcania. Jednym z elementów tego znęcania, było przetrzymywanie w domu, zakaz wychodzenia na zewnątrz - informuje Agnieszka Kępka z Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
- Trzeba było z psem wychodzić, ale tylko tyle. Tak, to cały czas trzeba było siedzieć - mówi Krzysztof Witek.
- Nikt go nie zastraszał. Dostał tylko lekko ode mnie z otwartej ręki - powiedział nam Łukasz K., który miał przetrzymywać Krzysztofa Witka.
Łukasz K. przetrzymywał pana Krzysztofa w swoim mieszkaniu przez ponad pół roku. Jak wynika z ustaleń prokuratury, przez cały ten czas zabierał jego rentę w wysokości 600 zł oraz zaciągnął dwa kredyty, wykorzystując dane niepełnosprawnego intelektualnie mężczyzny.
To fragment rozmowy telefonicznej z Łukaszem K.:
- To jest prawda? Pan go zastraszał, czy nie?
- Proszę pana nikt go nie zastraszał. Dostał tylko lekko. Lekko dostał…
- Od kogo dostał?
- Ode mnie dostał, wie pan jak się bierze… z otwartej ręki.
- Wzięli 2 tys. zł kredytu i później 1,5 tys. zł. Nie wiem dokładnie gdzie, w Poniatowej czy gdzieś. Ile razy ja mu gadałam: Łukasz, przywieź go, bo Krzysiek chce do domu przyjść. Nie chciał go przywieźć - opowiada pani Maria, matka przetrzymywanego Krzysztofa.
Mężczyznę uratowała policja, która zjawiła się mieszkaniu Łukasz K.
- Przyszli, bo alimentów nie płacił i przy okazji zobaczyli Krzyśka. A był tam znajomy policjant. Mówi: chcesz jechać do domu, to zabieraj ciuchy. I przywieźli go - opowiada pani Maria.
Pan Krzysztof po uwolnieniu z rąk oprawcy wrócił do domu. Sprawą zajęła się prokuratura. Mimo że Łukaszowi K. grozi pięć lat więzienia, śledczy nie zdecydowali się na umieszczenie go w areszcie.
- Nieraz jak nie ma pieniędzy, to pasuje pojechać na pocztę, syn boi się. Mama, chodź ze mną, jedź ze mną, prosi. Mnie serce o niego boli. Przecież nie mam ich tu dziesięciu, tylko jednego - podsumowuje pani Maria.*
* skrót materiału
Reporter: Jan Kasia
jkasia@polsat.com.pl