Po 5 latach przypomnieli sobie o dziecku. Efekt „500 plus”?
Państwo Majcherowie z Łodzi walczą o prawo opieki nad 5-letnim wnukiem, którego rodzice zostawili im, gdy miał dwa miesiące. Dziadkowie twierdzą, że rodzice Sylwestra, a zwłaszcza jego mama, nie wykazywali przez ten czas niemal żadnego zainteresowania synem. Teraz wszystko się zmieniło. Majcherowie są przekonani, że to efekt programu przyznającego 500 zł na dziecko.
Pięć lat temu życie Krystyny i Zbigniewa Majcherów zmieniło się diametralnie. Ona jest dozorczynią, on monterem wodno-kanalizacyjnym. Nie przypuszczali, że będą musieli zajmować się swoim wnukiem, bo biologiczni rodzice zostawili im syna, kiedy miał dwa miesiące.
- Dziecko było w strasznym stanie. Uurodziło się z wagą 3,3 kg, mając dwa miesiące ważył zaledwie 3,8 kg. Co tydzień było w szpitalu, było zagłodzone, odwodnione. Z braku higieny miał strasznie główkę chorą. Podejrzewam, że przez te dwa miesiące ani razu nie był wykąpany – opowiada Krystyna Majcher.
Pięć lat temu babcia małego Sylwestra zaproponowała, by rodzice przywieźli go do nich na kilka miesięcy.
- Chcieliśmy pomóc w odchowaniu, bo jedno dziecko już mieli, drugie małe, płaczące, więc synowa nie dawała rady – mówi Krystyna Majcher.
Te kilka miesięcy opieki nad wnuczkiem przeszło w 5 lat. To dziadkowie dbali o prawidłowy rozwój wnuka.
Zapisali go do przedszkola, chodzą z nim do logopedy, bo ma zdiagnozowaną wadę słuchu i przez to problemy z mową. Rodzice z rzadka interesowali się synem.
- Ja jestem dla niego mamą. Dzień i noc przy nim byłam, kiedy chorował, gorączkował, wymiotował, ząbkował, raczkował, kiedy go uczyłam chodzić. Matka wcale się nim nie interesowała, syn przychodził – twierdzi Krystyna Majcher.
- Jak tu przychodzili na święta, czy urodziny Sylwestra, to niezaciekawie to wyglądało – stwierdza Zbigniew Majcher, dziadek Sylwestra.
- Matka, która przychodzi do dziecka, to pierwsze, co powinna go wziąć na ręce, wycałować, a ona tego nigdy nie zrobiła. Ja nie mogłam na to patrzeć, zero uczuć. Przez 8 miesięcy nie pokazała się ani razu, bo zaszła w ciążę z trzecim dzieckiem – dodaje Krystyna Majcher.
Dziadkowie w tej sytuacji zdecydowali się wystąpić do sądu o prawną opiekę nad wnuczkiem. Nieoczekiwanie rodzice zaczęli wykazywać dużo większe zainteresowanie synem.
- Jak się sąd jej zapytał, dlaczego nie przychodzi i nie odwiedza dziecka, to odpowiadała, że tak wyszło. Nie wiedziała też, gdzie dziecko chodzi do przedszkola. W sądzie powiedziała, że ona pracuje w kuchni, że 84 zł dziennie zarabia. W ciągu roku to już jest czwarty chiński bar, w którym niby pracuje. Są rodzicami kompletnie nieodpowiedzialnymi, którzy z miejsca na miejsce uciekają, zadłużają mieszkanie – opowiada babcia Sylwestra.
- Bywało tam różnie, ale rzeczywiście zaczęli się starać, zaczęli te wszystkie swoje niedociągnięcia i błędy po kolei eliminować. Podział jest taki, że tam pan się zajmuje prowadzeniem domu i opieką nad dziećmi, natomiast pani pracuje dorywczo na razie – informuje Monika Pawlak, rzecznik Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Łodzi.
- Według mnie to jest ewidentne, liczy się dla nich program „500 plus” – uważa Krystyna Majcher,
Reporter: Czy państwa działanie wiąże się z tym programem „500 plus”?
Matka Sylwestra: Nie, nam nie zależy na pieniądzach.
Reporter: To czemu dopiero teraz zaczęło wam zależeć na dziecku?
Matka: Nie będę odpowiadała na to pytanie.
- Niejasny jest motyw chęci przejęcia opieki nad Sylwkiem. Jeszcze rok temu oboje rodzice zgodnie twierdzili, że u dziadków będzie dziecku lepiej – mówi Grażyna Wendland, przewodnicząca Terenowego Komitetu Ochrony Praw Dziecka w Łodzi.
W lutym tego roku sąd odmówił dziadkom bycia rodziną zastępczą dla wnuka. Zszokowani dziadkowie złożyli apelację. Nie mogą pogodzić się z decyzją sądu i nie chcą poddać się w walce o wnuka.
- Tam szereg kwestii sąd rozważał, ale taką chyba najważniejszą przez sąd wyartykułowaną jest potrzeba odnowienia czy kształtowania prawidłowych relacji rodzinnych . Chodzi o to, że rodzice powinni być rodzicami dla dziecka – tłumaczy Paweł Urbaniak, rzecznik Sądu Okręgowego w Łodzi.
- Nie wyobrażamy sobie życia bez wnuka. Serce mi z bólu pęknie, jak go stracę – mówi Krystyna Majcher.*
* skrót materiału
Reporter: Małgorzata Frydrych
mfrydrych@polsat.com.pl