Pożyczył od przedsiębiorcy. Trzy miesiące później nie miał nic

Historia Józefa Kurzawy z okolic Konina powinna być przestrogą dla wszystkich, którzy chcą pożyczyć pieniądze. Mężczyzna potrzebował 20 tys. zł. W 2011 r. trafił do przedsiębiorcy, który - jak twierdzi pan Józef - pożyczył mu 40 tys. zł. Problem w tym, że spisana u notariusza umowa pożyczki opiewa na 180 tys. zł. Emeryt nie był w stanie spłacić jej w trzy miesiące - stracił wartą 120 tys. zł działkę.

Józef Kurzawa twierdzi, że nie zna się na umowach i prawie. Kiedy potrzebował pieniędzy, skorzystał z pomocy Piotra K. Mężczyzna skontaktował go z innym, prywatnym przedsiębiorcą - Robertem Młodzińskim.

- To był największy majątek po moich zmarłych rodzicach. Jak można tak? Skrzywdzić biednego i chorego? - rozpacza Józef Kurzawa.

- Zdecydowałem się pomóc z dobrego serca, bo słyszałem, że ma bardzo duże problemy i chce z tego wyjść. Lubię pomagać ludziom. Łudziłem się, że jeżeli ten facet nie odda mi pieniędzy i sprzedam działkę, to na niej zarobię - powiedział Robert Młodziński, który pożyczył pieniądze panu Józefowi. 

Emeryt podpisał u notariusza umowę pożyczki z przeniesieniem własności nieruchomości, czyli swojej działki. Jak się okazało, pożyczył na trzy miesiące 180 tys. zł. Pan Józef twierdzi, że otrzymał 40 tys.

- Przyszedł akt notarialny i czytamy, że to jest ziemia pod zastaw i w ciągu 3 miesięcy mamy oddać te pieniądze. Tylko skąd, jak pan K. zabrał pieniądze, a pan Młodziński ziemię! Mąż nie dostał 180 tys. zł - twierdzi Hanna Kurzawa, żona pana Józefa.

Oto rozmowa z Robertem Młodzińskim, przedsiębiorcą, który pożyczył pieniądze panu Józefowi:

Reporter: Pożycza pan 180 tys. zł bez żadnego procentu, czyli nic pan na tym nie zarabia. Ta umowa była skonstruowana od razu po to, żeby przejąć tą działkę.
Robert Młodziński: (wzdycha).
Reporter: Jak pan widział pana Kurzawę, to podejrzewał pan, że odda panu 180 tysięcy w ciągu 3 miesięcy?
Robert Młodziński: Wiedziałem, że takich pieniędzy nie zorganizuje jako biznesmen czy handlowiec. Mi powiedzieli, że on tę działkę sprzeda, jak nie tę, to inną.

- To jest człowiek (pan Józef - red.), który udaje idiotę, a wcale nim nie jest. I nie mam zielonego pojęcia, co on zrobił z pieniędzmi. Ja wiem, że wziął całość - powiedział Piotr K., który był u notariusza podczas spisywania umowy.

Emeryt postanowił walczyć w sądzie o zwrot działki. Raz sprawę przegrał. Od tej decyzji się odwołał i w sądzie apelacyjnym – wygrał.

- Powód jest osobą, która ma lekkie upośledzenie umysłowe. W momencie, kiedy zawierał tę umowę, miał ograniczoną możliwość podejmowania swobodnych decyzji, kierował się decyzjami osób, które uważał za bardziej wykształcone od siebie - tłumaczy Elżbieta Fijałkowska z Sądu Apelacyjnego w Poznaniu.

Pan Józef chce odzyskać działkę, ale Robert Młodziński, który pieniądze emerytowi pożyczył, w 2015 roku działkę przepisał na spółkę, której był prezesem. A potem spółkę sprzedał.

- Włożyłem cześć swoich nieruchomości aportem po to, żeby tę spółkę sprzedać dalej. To był ruch czysto biznesowy - powiedział Młodziński.

Sąd zasądził również dla Józefa Kurzawy zwrot kosztów, które poniósł w związku ze sprawą, prawie 20 tys. złotych. Biznesem pieniędzy nie płaci, bo, jak twierdzi... zarabia najniższą krajową.

- Wpadłem przez tę ziemię w problemy finansowe - mówi Robert Młodziński.
Reporter: Mam wniosek od komornika i tu jest napisane, że nie ma pan nic, czyli pan nie jest zgłoszony do ZUS, nie zarabia pan pieniędzy?
Robert Młodziński: Jestem od tego roku prezesem spółki, to jest najniższa krajowa zgłoszona. 
Reporter: Zarabia pan jako prezes najniższą krajową?
Robert Młodziński: W tej chwili tak.

- Doprowadzili męża do biedy, choroby i płaczu. Wspólnie to przeżywamy - podsumowuje Hanna Kurzawa, żona pana Józefa.*

* skrót materiału

Reporter: Aneta Krajewska

akrajewska@polsat.com.pl