Obejrzały nasze reportaże i ujęły oszusta. Wyłudzał setki tysięcy

Wpadł członek grupy wyłudzającej miliony złotych od przedsiębiorców z całej Polski. Oszuści zawsze wynajmują drogie biura, przez internet zatrudniają pracowników i nigdy się z nimi nie spotykają. Oferują w sieci fikcyjne maszyny budowlane oraz rolnicze i znikają z zaliczkami klientów. Jednego z nich udało się złapać dzięki czujności pracownic biura. Na początku policja nie chciała im uwierzyć i odesłała je do pracy. Kobiety wróciły na komendę po obejrzeniu naszych wcześniejszych reportaży.

51-letni Witold Kunc z Pucka od 13 lat prowadzi małą rodzinna firmę, która zajmuje się wywozem nieczystości płynnych. Kilka lat temu miał ciężki wypadek samochodowy. Firmę pomagają prowadzić dzieci. Ponieważ ma coraz mniej zleceń, postanowił poszerzyć działalność. Chciał kupić koparkę za 120 tysięcy złotych. Ogłoszenie znalazł w internecie.

- Dałem mu 40 tys. zł zaliczki. Dla mnie to bardzo duża suma. Mam czterokończynowy niedowład i cały czas jeżdżę na rehabilitację – opowiada Witold Kunc.

Oszuści od roku grasują w internecie. W Łodzi wyłudzili około 3 mln zł, w Gdańsku milion, w Poznaniu i Gorzowie po niecałe pół mln zł. Działają schematycznie: przez internet wynajmują drogie biura i zatrudniają personel. Oferują maszyny budowlane i rolnicze, za które biorą zaliczki. Sprzęt mają sprowadzić z zagranicy. Z nikim się nie spotykają, wszystko załatwiają przez telefon.

- Szefa nigdy nie widziałam – opowiada pani Renata, zatrudniona przez oszustów. - Ciągle przeciągał termin spotkania. Miało być po nowym roku, później pod koniec stycznia, na początku lutego i tak w kółko. Jego dziwiło, że jego pracownik zabiega o spotkanie – dodaje kobieta.

- Ta pracownica już coś przeczuwała, zanim myśmy mieli przyjechać. Już coś jej nie pasowało, jednak pan K. uprzedził te panie, że jesteśmy jego bardzo dobrymi znajomymi i dlatego dziewczyny nic nie powiedziały. O nic nie pytały, bo się bały – mówi Karolina Kunc, córka pana Witolda, który stracił 40 tys. zł.

- Zaczął się gubić w swojej rozmowie. Jak pytałam, gdzie jest, to mówił: w Polsce. Następnego dnia twierdził, że w Holandii, a klientowi, że w Belgii. To już było bardzo sprzeczne. Byłam wtedy na policji, ale stwierdzili, że działalność jest legalna, wszystko jest w porządku i nie mamy co się martwić – wspomina pani Renata, zatrudniona przez oszustów.

Kobieta opowiada, że wraz z koleżanką upewniły się, iż jest to oszustwo, gdy w internecie trafiła m.in. na nasze wcześniejsze reportaże na ten temat. - Stwierdziłyśmy, że to jest kapka w kapkę identycznie. Poszłyśmy drugi raz na policję – mówi.

Dzięki czujności pracownic z biura w Gorzowie Wielkopolskim, oszuści okradli tylko 11 osób.  Gorzowska policja zatrzymała sprawcę. Nie wiadomo, jaką rolę pełnił w oszustwie, bo chociaż policja pochwaliła się sukcesem na stronie internetowej, to przed kamerami nie chciała się wypowiadać.

- Mężczyzna był zaskoczony samym zatrzymaniem. Wszystko zamknęło się w trzech tygodniach. Wyłudził od 11 osób z terenu całej Polski kwotę ponad 400 tys. zł tytułem zaliczek na sprowadzenie głównie samochodów ciężarowych, a także maszyn rolniczych – informuje Dariusz Domarecki z Prokuratury Okręgowej w Gorzowie Wielkopolskim, i dodaje:
- Jeżeli chodzi o tego podejrzanego, to jego majątek praktycznie nie istnieje. Bardzo często są to osoby, które działają tylko na zlecenie innych osób, to nie one dysponują majątkiem. W chwili obecnej jest to jedyny podejrzany w tej sprawie. Wszystko wymaga dokładnej weryfikacji.

- Policja dociera tylko do pionków, którzy czują się bezkarnie, bo wiedzą, że niedużo można im udowodnić.  A mózg tej operacji przygotowuje kolejne oszustwo – podsumowuje Kornelia Shehadie, poszkodowana przez oszustów.*

* skrót materiału

Reporter: Małgorzata Pietkiewicz

mpietkiewicz@polsat.com.pl